Powinnam była zrobić to pod koniec grudnia, ale wygrało moje lenistwo. Teraz się zabrałam, w końcu każdy powód jest dobry, żeby odłożyć na później naukę. Między lipcem a grudniem obejrzałam 27 filmów bliskich doskonałości, które dostały oceny 9 lub 8. Tym razem miałam spore kłopoty z wyłonieniem pierwszej dziesiątki, ciągle zmieniałam kolejność, dodawałam jedne, wyrzucałam z ciężkim sercem inne, potem znowu kombinowałam. Wyszło coś takiego. Polecam je gorąco.
10. Filar (1962r.) aka La Jetée reż. Chris Marker akaFilm - ciekawostka, bowiem składa się tylko ze zdjęć i głosu narratora. Jest to wizja apokaliptycznej przyszłości, upadku człowieka, braku nadziei. I w tej bezdennej otchłani, wbrew wszystkiemu, rodzi się uczucie. Na 28 minut przykuwa uwagę, oczarowuje przemyślanymi zdjęciami, którym udało się uchwycić nastrój chwili, zaskakuje zakończeniem. Ciekawy eksperyment, von Trier w
Dogville udowodnił to samo. Że dobra historia, z emocjonalnym potencjałem trafi do widza, niezależnie od tego jakie przeszkody postawi mu się na drodze: czy to będą czarno-białe zdjęcia, czy scenografia wymalowana kredą na podłodze. Wyobraźnia i tak zwycięży, wrażliwość wykona resztę pracy.
9. Życie O'Haru (1952r.) aka Saikaku ichidai onnareż. Kenji MizoguchiPierwsze zetknięcie z tym reżyserem, na liście do obejrzenia są kolejne trzy tytuły. Japoński film, będący hołdem dla kobiety, której przyszło żyć w kulturze patriarchalnej XVII wieku. Jej życie to pasmo problemów, które ona może jedynie przyjąć i zaakceptować. Bardzo kojarzył mi się z
Grobowcem świetlików, oczywiście nie tematyką, ale stanem, w jakim pozostawia widza. Że wcale nie wszystko będzie dobrze, że niesprawiedliwość jest czymś nieuniknionym. Dopracowane do ostatniego detalu zdjęcia, stroje, fryzury. no i długie ujęcia. Aż dziw bierze, że budżet Mizoguchi miał malusieńki, na ekranie tego nie widać.
8. Prorok (2009r.) aka Un Prophètereż. Jacques AudiardNowy film, miło wreszcie coś współczesnego wrzucić na moją listę. Polecam fanom kina gangsterskiego, bo odnajdą tu wiele motywów, które, owszem, już gdzieś kiedyś widzieli, a jednak czuć tu pewną świeżość. Może dlatego, że świetnie pokazuje to, co się teraz dzieje we Francji, ale tez w ogóle w Europie Zachodniej - ten podział na my, biali, i oni, kolorowi imigranci i ich drugie, trzecie pokolenie. Teoretycznie już są swoi, a w praniu wychodzi, że figa z makiem, nadal są "onymi". Dostosowują się do tej sytuacji szybko, przechodząc do podziemia, gdzie panuje pieniądz i przemoc. Tytułowy bohater to Malik, Arab, prosty chłopak bez żadnej świadomości własnych korzeni. Do czasu. Trafia na 6 lat do pudła i tam zaczyna się jego dojrzewanie, proces opowiadania się po którejś ze stron. Resztę obejrzyjcie sami, nie będę Wam zabierała bezcennego doświadczenia zrobienia takiej miny jak ja, gdy pojawiły się napisy końcowe ;)
7. Poważny człowiek (2009r.) aka A Serious Manreż. Joel Coen, Ethan CoenNiewskazany dla młodzieży, po co się frustrować, że się nie zrozumiało. Braciom należą się brawa za odwagę, mało kto obecnie podejmuje takie tematy w filmach jak Bóg, wiara, mistycyzm, wiecie, te wielkie słowa, o których nie chcecie myśleć. A oni to zrobili. Scenariusz jest niesamowicie spójny, wspaniale wykorzystuje tez motyw przypowieści o Hiobie. Jeśli ktoś uwierzy w tag komedia, to się proszę potem nie dziwić, że się będzie zawiedzionym. To nie jest śmieszne, to jest poważne. Pamiętam, że jak wychodziłam z kina to miałam mętlik w głowie, ale jak już jechałam do domu, to nagle coś zaskoczyło i zaczęłam wyjaśniać to komuś tak logicznie, że aż sama się zdziwiłam. Bo historia Larry'ego, którego życie wali się jak domek z kart, jest logiczna, wszystko w niej ma swoje miejsce i wynika z tego, co było wcześniej.
6. Sceny z życia małżeńskiego (1973r.) aka Scener ur ett äktenskapreż. Ingmar BergmanOdwieczna walka kobiety i mężczyzny, instytucja małżeńska z całym swoim przerażającym kramem. Wspaniałe aktorstwo, inteligentne dialogi, z których składa się właściwie cały film. Bardzo głęboka analiza związku.
5. Kwaidan, czyli opowieści niesamowite (1964r.) aka Kaidanreż. Masaki KobayashiCztery nowele przedstawiające japońskie legendy. Zdecydowanie zamierzam przeczytać oryginalne opowiadania. Piękne kadry, wysmakowana scenografia, bardzo dobre aktorstwo. Zestrachałam się. Na razie średnia moich ocen dla tego reżysera to...9!
4. Rififi (1955r.) aka Du rififi chez les hommesreż. Jules DassinHistoria pewnego napadu na sklep jubilerski. Zapewne Melville oglądał to w ramach pracy domowej. Napięcie do ostatniej sceny, brak przegadania, dobrze skonstruowany scenariusz, kopalnia motywów dla tysięcy następnych filmów kryminalnych. Dassin był wielki.
3. Anioł zagłady (1962r.) aka El Angel exterminadorreż. Luis BuñuelBuñuel to mistrz kreatywności, chyba miał jakiś sklep z pomysłami. Kto wpadłby na coś takiego: ludzie przychodzą na kolację, a potem nagle nie mogą z niej wyjść. Nikt ich tam siła nie trzyma, po prostu nie mogą przekroczyć progu pokoju. Fantasy, horror?, nie! jak zawsze kpina z ludzkiej natury.
2. Marsz weselny (1928r.) aka The Wedding Marchreż. Erich von StroheimDla Stroheim'a był nostalgicznym powrotem do młodości w Wiedniu, w warstwie fabularnej to przepiękna historia miłosna. Nie krzywcie jednak na to nosa, nie zakładajcie schematycznego scenariusza, a
Marsz Was przynajmniej zaskoczy, jeśli nie olśni i zachwyci jak mnie. Jedyny film niemy, który doprowadził mnie do łez, braku dialogów w ogóle się nie zauważa.
1. Mężczyzna, który sadził drzewa (1987r.) aka L'Homme qui plantait des arbres
reż. Frédéric BackW 1913 roku młody mężczyzna wyrusza na górską wyprawę i trafia do jałowej, pustej i nieprzyjaznej krainy. Spotyka tam starszego człowieka, pasterza owiec, który zdaje się nic sobie nie robić z zawirowań świata, za to sadzi dęby. 30 minut siedziałam w jednej pozie, po kilku minutach miałam oczy jak talerze, na koniec czułam się jak nowo narodzony człowiek. To najbardziej optymistyczny film jaki w życiu widziałam.
To chyba ostatnie takie podsumowanie, mam wrażenie, że to nie ma sensu, pewnie tylko ja oglądam takie filmy. Albo będą listy do 3 miejsc maksymalnie.