
Pierwsze wydanie: 2006
ilość stron: 399
Książka nagrodzona "Nike" 2007, w mojej ocenie całkiem słusznie (choć może gdybym przeczytała resztę nominowanych zmieniłabym zdanie). Ta nagroda jakaś pechowa dla mnie jest, rzadko trafiam na te książki, powinnam chyba częściej czytać współczesną literaturę polską.
Radzę nie czytać tego, co jest na okładce, ani to specjalnie zachęcające, ani faktycznie odnoszące się do treści, za to zdradzające pewien szczegół. Przeczytałam to już po lekturze i byłam dość zdziwiona.
Nie wiem o czym jest ta książka. Nie wiem. Formalnie to rozmowa dwóch osób, trwająca kilkanaście godzin, z tym, że czytamy wypowiedzi tylko jednej z nich, więc ostatecznie jest to monolog. Jednak Myśliwski skręca czasem w ciekawe tematy metafizyki, stosuje ukryte symbole, klucze i metafory. I momentami, przyznaję, jest to wręcz genialne. Ale ta książka pozostawia pewien niedosyt, pewien znak zapytania, nie na zasadzie rozmyślań jak to przetrawić, jak włączyć w swoje postrzeganie świata, jak się do tego odnieść (a są przecież takie arcydzieła), tylko pojawia się pytanie jaki był jej cel, ja go nie znam. A to nie jest książka dla rozrywki, więc jako taka powinna sobą nieść coś jeszcze, coś co wychodzi poza nią, co jest istotą tego, że książka nadal funkcjonuje w świecie XXI w. Niech dowodem na to jak trudno jest mi pisać o tej książce jest to, że w trakcie czytania moja ocena wahała się ciągle między 4,5 a 6, czyli rozrzut był spory.
Nie zgodzę się, że jest to jakieś podsumowanie życia. To są jakieś fragmenty, można było napisać takie, można było wybrać inne. Niektóre sceny są zdecydowanie za długie, wydają się przeciągane na siłę. W ogóle od ok. 300 strony miałam wrażenie, że autor nie wie jak zacząć wyciszać to swoje pisanie, zmierzając do końca, więc machnął jeszcze 100.
I ta metafizyka...to coś, czego tygrysy jak ja się zawsze doszukują, ale tutaj było coś nie do końca przemyślanego. Był pomysł, świetny pomysł, ale brak mi tu wyrazistości. Czytelnik zaczyna doszukiwać się kto stoi za dwoma rozmówcami, co symbolizują obie postacie i inne rzeczy, ale ostatecznie mam wrażenie, że i tak nic nie wiem. Nie jestem z tych co to potrzebują odpowiedzi na tacy, wydaje mi się jednak, że kiedy ktoś chce wkraczać na takie wyżyny intelektualne, musi mieć coś ważnego do powiedzenia, a tutaj ciekawe myśli są ukryte wśród morza innych, zwykłych. I dlatego nie wiem jaki jest ostateczny cel tej książki.
Żeby jednak uzasadnić swoją poniższą ocenę napiszę, że napisane jest to bardzo starannym i konsekwentnym językiem. Autor często wychodzi od spraw banalnych, żeby zmierzać do tych wysokich lub nietypowych, a jednocześnie język bohatera sprawia, że jest to zrozumiałe dla przeciętnego czytelnika.
Ocena: 5/6
ilość stron: 399
Książka nagrodzona "Nike" 2007, w mojej ocenie całkiem słusznie (choć może gdybym przeczytała resztę nominowanych zmieniłabym zdanie). Ta nagroda jakaś pechowa dla mnie jest, rzadko trafiam na te książki, powinnam chyba częściej czytać współczesną literaturę polską.
Radzę nie czytać tego, co jest na okładce, ani to specjalnie zachęcające, ani faktycznie odnoszące się do treści, za to zdradzające pewien szczegół. Przeczytałam to już po lekturze i byłam dość zdziwiona.
Nie wiem o czym jest ta książka. Nie wiem. Formalnie to rozmowa dwóch osób, trwająca kilkanaście godzin, z tym, że czytamy wypowiedzi tylko jednej z nich, więc ostatecznie jest to monolog. Jednak Myśliwski skręca czasem w ciekawe tematy metafizyki, stosuje ukryte symbole, klucze i metafory. I momentami, przyznaję, jest to wręcz genialne. Ale ta książka pozostawia pewien niedosyt, pewien znak zapytania, nie na zasadzie rozmyślań jak to przetrawić, jak włączyć w swoje postrzeganie świata, jak się do tego odnieść (a są przecież takie arcydzieła), tylko pojawia się pytanie jaki był jej cel, ja go nie znam. A to nie jest książka dla rozrywki, więc jako taka powinna sobą nieść coś jeszcze, coś co wychodzi poza nią, co jest istotą tego, że książka nadal funkcjonuje w świecie XXI w. Niech dowodem na to jak trudno jest mi pisać o tej książce jest to, że w trakcie czytania moja ocena wahała się ciągle między 4,5 a 6, czyli rozrzut był spory.
Nie zgodzę się, że jest to jakieś podsumowanie życia. To są jakieś fragmenty, można było napisać takie, można było wybrać inne. Niektóre sceny są zdecydowanie za długie, wydają się przeciągane na siłę. W ogóle od ok. 300 strony miałam wrażenie, że autor nie wie jak zacząć wyciszać to swoje pisanie, zmierzając do końca, więc machnął jeszcze 100.
I ta metafizyka...to coś, czego tygrysy jak ja się zawsze doszukują, ale tutaj było coś nie do końca przemyślanego. Był pomysł, świetny pomysł, ale brak mi tu wyrazistości. Czytelnik zaczyna doszukiwać się kto stoi za dwoma rozmówcami, co symbolizują obie postacie i inne rzeczy, ale ostatecznie mam wrażenie, że i tak nic nie wiem. Nie jestem z tych co to potrzebują odpowiedzi na tacy, wydaje mi się jednak, że kiedy ktoś chce wkraczać na takie wyżyny intelektualne, musi mieć coś ważnego do powiedzenia, a tutaj ciekawe myśli są ukryte wśród morza innych, zwykłych. I dlatego nie wiem jaki jest ostateczny cel tej książki.
Żeby jednak uzasadnić swoją poniższą ocenę napiszę, że napisane jest to bardzo starannym i konsekwentnym językiem. Autor często wychodzi od spraw banalnych, żeby zmierzać do tych wysokich lub nietypowych, a jednocześnie język bohatera sprawia, że jest to zrozumiałe dla przeciętnego czytelnika.
Nie, nie mam pretensji. Nie musiał pan przecież na mnie zwrócić uwagi. Bo niby dlaczego? Pamięci nie obowiązuje wzajemność, tak że nie musiał pan. Ja chociażby dla porządku próbuję sobie to i tamto przypomnieć, żeby jakoś to wszystko ułożyć. Może wtedy uda mi się odnaleźć i siebie. Porządek to nie tylko to, czego się zakazuje, a na co zezwala. O, nie tylko. Może w ogóle nie to. Czasem mam wrażenie, że to jakby odwrotna strona życia, gdzie wszystko ma swoje miejsce, swój czas, wszystko toczy się nie jak samo chce, a nic nie jest w stanie wyjść poza ustaloną przez porządek miarę.Czasem świetnie pisze o prostych rzeczach, a jak wiadomo najtrudniej jest osiągnąć prostotę. Zawsze też pozostaje nam na osłodę zagadka intelektualna: nie tylko kim jest przybysz, ale też jego rozmówca. Niby opowiada nam o swoim życiu, a i tak nic o nim nie wiemy, a on sam zachowuje dystans do końca.
Powiem panu, że gdy się tak nazjeżdża tu ludzi w sezonie, czasem mam wrażenie, że nie na tym samym świecie żyję, co oni. Nie powiem, przyjemny, wesoły ten ich świat, może i szczęśliwy, tego nie powiem, ale żyć bym na nim chyba nie potrafił. Jest pan przekonany, że na nim żyję? Tylko jak się ja mam przekonać?Z książki zapamiętam na pewno fragmenty poświęcone zwierzętom, chyba z z panem Wiesławem podobnie myślimy.
Psy ten [kapelusz] najbardziej lubią. Założę, skaczą, łaszą się, oczy im się śmieją, od razu wiedzą, że do lasu idziemy. Że oczy im się śmieją, dlaczego się pan dziwi? Nie jak ludziom, ale śmieją się. Wiem, kiedy im się śmieją. Czego pan nie rozumie? A co tu jest do zrozumienia? Miałby pan psa, to niejedno by pan zrozumiał. Musiałby się pan nawet zgodzić, że psy nam wyświadczają łaskę, że żyją z nami na tym świecie. To i człowiek powinien im się czymś odwzajemnić. Nie tylko tym, że będzie im dawał jeść i dach nad głową bezpieczny. To niech pan w takim razie powie, czy człowieka stać na takie przywiązanie do psa, jak psa do człowieka? Wątpię. (...) trudniej zrozumieć psa niż człowieka. Skąd w nim aż takie przywiązanie, niezależnie człowiek to czy łotr.Wydawało mi się, że niektóre akapity są powtarzaniem ciągle tych samych rzeczy, tylko innymi słowami. Nie lubię takiego sprawdzania mojej cierpliwości. A jednak nie mogę ocenić tej książki na niżej niż 5, polecam ją, ponieważ nie jest to pozycja, którą można na chybił trafił wyciągać z którejkolwiek półki w księgarni czy bibliotece. Możliwe też, że jej odbiór zależy od wieku czytelnika, a gdzie mi tam do 78lat autora, mogłabym być jego wnuczką...
Ocena: 5/6