Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Capote Truman. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Capote Truman. Pokaż wszystkie posty

8 sierpnia 2011

Tylko cytat #1


Pośród miejscowych dzieci dowodem wielkiej dzielności jest zakradnięcie się po zmierzchu do owych mrocznych pokoi i danie znaku płonącą zapałką z okna na najwyższym piętrze. Jednakże ganek jest jeszcze w niezłym stanie i co sobota roztasowują się na nim przebywające ze wsi rodziny.
Nowi ludzie rzadko osiedlają się w Noon City czy na jego przedmieściach, ponieważ bądź co bądź trudno tu dostać zajęcie. Z drugiej strony rzadko się słyszy, aby ktoś się stąd wyniósł, chyba że rusza w samotną wędrówkę na ciemną wyniosłość ponad kościołem baptystów, gdzie między chwastami niby kamienne kwiaty bieleją zapomniane nagrobki. (s. 18)

***

- Zważywszy, że urodziłem się martwy, jakaż to ironia, że w ogóle mam umrzeć! Tak, urodziłem się martwy, dosłownie, jednakże położna była na tyle przewrotna, że klapsem obudziła we mnie życie. A może i nie? - spojrzał na Joela z rozbawieniem. - Odpowiedz mi; może nie?
- Czy co nie? - zapytał Joel, bo jak zwykle nie zrozumiał; zdawało się, że Randolf stale prowadzi jakieś nieprzeniknione, tajemne rozmowy z kimś niewidzialnym. - Randolfie - powiedział. - Proszę cię, nie złość się na mnie, ale to dlatego, że zawsze mówisz w jakiś taki śmieszny sposób.
- Mniejsza z tym - odrzekł Randolf. - Wszelkiej trudnej muzyki należy słuchać kilka razy. I chociaż to, co ci mówię, brzmi bezsensownie, to jednak kiedyś we wspomnieniu wyda ci się to aż nadto jasne. Gdy to się stanie, gdy zwiędną już bezpowrotnie te kwiaty, które masz w swoich oczach, zapłaczę nad tobą, choć mnie samemu niczyje łzy nie dopomogły wydobyć się z kokonu. (s. 124)

[tłum. Bronisław Zieliński, MUZA, 1995]

13 lutego 2010

Truman Capote - Z zimną krwią

Wydawnictwo: REBIS
wydanie pierwsze: 1966
ilość stron: 427

Znałam i film na podstawie tej książki (In Cold Blood), jak i film o powstawaniu tej książki (Capote), w związku z tym zawsze chciałam to przeczytać. Nie dziwię się, że Capote nie był po niej w stanie napisać już niczego równie dobrego, bo tu pobił samego siebie. I jest to kryminał, i nim kompletnie nie jest. Jak to jest: znam dokładnie całą tę historię, znam jej tło (vide film), a nawet wiem jak to się skończy. A jednak nie można się od niej oderwać. Wspaniale zarysowane charaktery, z tym że słowo "zarysowane" jest wręcz obraźliwe dla tego pisarza. Gdy coś jest zarysowane, kojarzy mi się ze szkicem, a to nie są szkice, to nawet nie portrety, to są głębokie, psychologiczne i genialne opisy ludzi. Jakby im walcem w dusze wjechał. I to nie tylko jeśli chodzi o samych morderców, mam też na myśli tę zabitą rodzinę i kilkoro innych uczestników tej całej historii. Rzadko się czytelnik z czymś takim spotyka. Jeśli kiedykolwiek będę mogła powiedzieć, że poznałam prawdę o jakimś człowieku ( w końcu czuża dusza temnyj lis), to zaryzykowałabym, że był nim Perry Smith (na nim Capote się wyraźnie skupia).

Co dziwne, mam dość ambiwalentny stosunek do tego tytułu jak i do samego pisarza. To, co zrobił jest naprawdę świetne, włożył w to ogrom pracy, osiągnął szczyt swojego talentu jak dla mnie. Ale z drugiej strony... był wampirem jakby nie patrzeć. Wyssał z tej historii wszystko, co się tylko dało, niemalże z żył tych morderców i innych, do szpiku kości, wziął dla siebie, zmielił i wykorzystał jak jakaś okropna pijawka. Dlatego ten tytuł ma dla mnie trzy, nie dwa znaczenia, ostatnie było niezamierzone i tyczy się właśnie autora.

Czy książka zbliża się do wielkiej tajemnicy - jakie są korzenie zła? Nie, ale dlatego, że to jest po prostu niemożliwe. Pokazuje jednak, że ono nie ma granic, że nie da się go ogarnąć i zrozumieć. Opisuje tam takie rzeczy, że człowiek ma ochotę zamknąć się w schronie i nie ufać nikomu (w mistrzowski sposób opisuje Lowell'a Lee Andrews'a). Wyobrażacie sobie sytuację, w której zabijany jest człowiek, która pyta się "w czym mogę pomóc?", po tym fragmencie musiałam na chwilę odłożyć książkę, przerosło mnie to wtedy...

Styl Capote robi wrażenie, z ręką na sercu. Potrafi wyraźnie zarysować scenę, nakreślić dialogi (w których całkowicie, nie licząc jednego razu, pomija siebie), oddać czyjś charakter przy pomocy kilku zdań tej osoby, oddać panującą atmosferę. I do tego pięknie pisze o naturze, pogodzie i krajobrazach, np. Minęło Święto Dziękczynienia, skończył się sezon polowań na bażanty, ale przepiękne babie lato wciąż trwało, przędąc czyste i jasne dni. Przeczytałam to zdanie z miejsca dwa razy :)

Wydanie. Za Rebisem nie przepadam, ale tym razem naprawdę się postarali. Ładny papier, przyjemna czcionka, porządnie wykonana okładka (pomysł na zdjęcie jednak średni), szczególne uznanie dla tłumaczenia Krzysztofa Filipa Rudolfa - oddaje nawet południową gwarę, sposób mówienia ludzi prostolinijnych i/lub niewykształconych oraz błędy ortograficzne w cytowanych listach.

Ocena: 5,5/6