31 lipca 2013

Raymond Carver - Happiness

Ze zbioru All of Us (1996)

Happiness

So early it's still almost dark out.
I'm near the window with coffee,
and the usual early morning stuff
that passes for thought.
When I see the boy and his friend
walking up the road
to deliver the newspaper.

They wear caps and sweaters,
and one boy has a bag over his shoulder.
They are so happy
they aren't saying anything, these boys.
I think if they could, they would take
each other's arm.
It's early in the morning,
and they are doing this thing together.
They come on, slowly.
The sky is taking on light,
though the moon still hangs pale over the water.
Such beauty that for a minute
death and ambition, even love,
doesn't enter into this.

Happiness. It comes on
unexpectedly. And goes beyond, really,
any early morning talk about it.


Dla mnie coby nie zapomnieć, w końcu od czego ma się blog.

14 lipca 2013

Dorota Terakowska - Ono

Wydawnictwo: Literackie, 2003
Stron: 471

Sporo czasu już minęło od przeczytania Ono, więc emocje nieco przyblakły, postaram się jednak je przywołać. Książki Doroty Terakowskiej i jej styl znam, raczej mi on odpowiadał. Jednak ten tytuł był dla mnie sporym rozczarowaniem.

Nie mogę powiedzieć, że Ono mnie nudziło czy mnie nie wciągnęło. Czytałam z chęcią, choć dość szybko ustaliłam sobie mój stosunek do tej powieści. Co ciekawe, byłam pewna, że fabuła miała skręcić w inną stronę, coś kiedy usłyszałam, pewnie mi się poplątało i już. A jest to historia 19-letniej Ewy, która w dramatycznych okolicznościach zachodzi w ciążę. I w tym miejscu jej świat zaczyna się zmieniać, a sama bohaterka "tworzy się" na nowo.

W sumie jak na Terakowską to za wiele magii tam nie ma, a jednak daleko tej opowieści do rzeczywistości. Bardzo mnie to odrzucało, że autorka cały świat przedstawiony podporządkowała jakiejś z góry ustalonej tezie. Postaci, "scenografia", wypowiadane przez nich kwestie... Ależ to było rażące! Jak jakieś simy, którego twórca założył, że należy stworzyć depresyjny nastrój, ludzi niszczących wszystko wokół siebie, dodał do tego smętne wnętrze, zamieszał i już. A Ewa ma sobie sama zrobić magicznym sposobem pranie mózgu. Ci bohaterowie byli zbyt jednostronni, papierowi. Jeśli ktoś lubi Ich Troje jest zły. Jeśli lubi muzykę klasyczną dobry. Jeśli lubi stare, eleganckie obrusy - dobry, jeśli Big Brothera - zły. A jeśli już ktoś jest dobry, to dobry i kluchowaty do bólu. Ten zły musi w każdej kwestii, choćby dotyczącej makaronu, przemycać swoją złość. Po prostu tego nie kupiłam. 

Do tego sama Ewa. Ok, zmienia się, rozumiem, nowa sytuacja, jeden z najważniejszych momentów życia. Ale ta zmiana myślenia przychodzi znikąd. Nieprawdopodobna wydała mi się też jej reakcja na gwałt. Założyła sobie, że nie będzie o tym myśleć i nie myśli. Co więcej, nie wiąże ciąży z gwałtem, chce urodzić, a najlepsze jest to, że bez zmrużenia oka poznaje każdego z gwałcicieli (już sam fakt, że ich odnalazła i dotarła do nich był dość dziwny), rozmawia z nimi i zdaje się nie czuć w stosunku do nich strachu, obrzydzenia, złości... Tak, ta powieść wywołała we mnie sporo emocji, trochę się naprychałam w trakcie lektury. W sumie jedynie zakończenie zostawia jakąs otwartą furtkę, pewne niedopowiedzenie i choć chciałam jakiegoś zamknięcia tej historii, to może i dobrze, że Terakowska zdecydowała się to zostawić w ten sposób.

Ocena: 2,5-3/6

6 lipca 2013

Witold Bereś, Krzysztof Brunetko - Kapuściński: nie ogarniam świata

Wydawnictwo: Świat Książki, 2007
Stron: 351stron

Zbiór rozmów z Kapuścińskim to jednak nie to samo co jego autorska książka, ale jako przystawka to jak najbardziej. Podzielone są one tematycznie, a ułożono je chronologicznie. Tematy to Rosja, Afryka, media i kapitalizm, Europa po upadku muru berlińskiego, trzecie tysiąclecie, globalizm i wreszcie Polska. Na końcu jest też bardzo obszerne kalendarium zawierające nie tylko listę wydarzeń z życia sławnego reportażysty, ale też cytaty z jego wystąpień, artykułów i innych publikacji.
Życie w teraźniejszości wynika z kryzysu naszej wyobraźni i granic pojemności naszego umysłu. Dawniej wiedza była wiedzą własnej historii. Dziś jesteśmy atakowani przez taką masę informacji, że sięgnięcie do tego, co było wczoraj, czy zaglądanie do tego, co będzie jutro, jest właściwością wyjątkowych jednostek. Przeciętny umysł jest zbyt zmęczony, by wszystko przetrawić. Wobec tego wybiera tylko to, co mu się bezpośrednio podsuwa. Na dziś. (s. 152s.)
Początkowo rozmowy mnie pochłonęły, stonowane słowa Kapuścińskiego zawsze robią na mnie duże wrażenie. Bardzo sobie cenię jego podkreślanie dążenia człowieka do zwyczajności pod każdą szerokością geograficzną. Z czasem jednak trochę przeszkadzała mi sama formuła książki jak i same pytania. Myślę, że Kapuściński raczej się nie nadaje do wywiadów, naturalna dla niego jest dłuższa forma i płynięcie za swoim tokiem myśli, snucie historii i robienie dygresji. Miałam nieraz wrażenie, że pytający nie mieli zamysłu szkieletu samej rozmowy, nie zadawali zbyt ciekawych pytań, trochę płynęli z nurtem, tańczyli tak jak pisarz im pozwolił. On zresztą też czasem nie odpowiadał na dane pytanie, tylko dalej kontynuował swoją myśl. Wyglądało to tak, jakby wywiad go ograniczał, ewidentnie nie dawał się prowadzić, to on nadawał ton całej rozmowie, a rozmówcy tylko za nim podążali (z nabożnym wyrazem twarzy, jak sądzę ;).
Na początku lat 90. byłem w Liberii. Trwała tam wojna domowa. Z oddziałem wojsk rządowych pojechałem na front. Przebiegał on wzdłuż rzeki, której brzegi łączył w tym miejscu most. Po stronie rządowej przy moście był duży rynek. Po drugiej stronie rzeki zajmowanej przez rebeliantów Charlesa Taylora nie było nic, puste pola. Na froncie po południu trwała strzelanina, huczały moździerze. Po południu panował spokój, rebelianci przechodzili przez most, idąc po zakupy na rynek. Deponowali po drodze swoją broń w rękach rządowego patrolu, który oddawał im ją, kiedy wracali do siebie, niosąc z rynku zakupy. (s. 342-343)
Wiele jednak z tego, co Kapuściński powiedział bardzo mi się podobało, było przesiąknięte jego podejściem do życia, doświadczeniem i po prostu mądrością. Ucieka od łatwych ocen, dzielenia świata na biel i czerń, nie rzuca rozwiązaniami globalnych problemów jak z rękawa. Poza tym nierzadko zauważa zalążki kłopotów, które mamy teraz, a o których wtedy mało kto pisał, a w każdym razie mało kto dostrzegał ich sedno.
Kryzys państwa opiekuńczego dotyczy szczególnie Europy Zachodniej. Chodzi zwłaszcza o ogromnie rozkręcone bezrobocie: ono nie jest już kwestią koniunktury ekonomicznej, przeciwnie - staje się stałym elementem gospodarki. To struktury ekonomiczne krajów Zachodu produkują bezrobocie. A trzeba pamiętać, że pojęcie bezrobocia łączy się tam z pojęciem odrzucenia: nie, że po prostu traci się pracę, ale nigdy się już do niej nie wraca, bo postęp technologiczny jest tak szybki, że po krótkim czasie pracy na starym poziomie technologicznym już nie ma. Można oczywiście uczyć się nowego zawodu, ale to są ogromne koszta. Dochodzi też niezdolność, ze względów psychologicznych i kulturowych, do takiego przestawienia się. 
W tych społeczeństwach powstała zatem nowa klasa społeczna, która straciła swoją rację bytu i nie widzi żadnej przyszłości. Ona rośnie, a w dodatku - co jest bardzo niebezpieczne - ogromna większość tej klasy to młodzież. (137-138s., rozmowa z 1994r.!).
Ocena: 4,5/6