Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Dahl Arne. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Dahl Arne. Pokaż wszystkie posty

6 grudnia 2017

W telegraficznym skrócie 10

Skrót kryminalny.

Henning Mankell - Piramida
W stanie zniecierpliwienia czekaniem aż w bibliotece pojawi się kolejna część czytanego przeze mnie cyklu o Wallanderze sięgnęłam po zbiór opowiadań, które chronologicznie umiejscowione są na początku tej serii. Pięć opowieści, które kolejno prowadzą Kurta do miejsca, w którym znajduje go czytelnik, gdy otwiera cz. 1 Mordercę bez twarzy. Gdy jest już komisarzem Walldanarem, po rozwodzie, lubiącym wypić. A wcześniej był nieopierzonym policjantem, marzącym o pracy kryminalnego, starającym się o swoją przyszłą żonę Monę. I bystrego - to w końcu flagowa cecha każdego szanującego się detektywa. Opowiadania bardzo na plus.

Boris Akunin - Lewiatan
Trzecia część cyklu o przygodach Erasta Fandorina. Tym razem na tapecie kryminał hermetyczny, w stylu Christie, zamknięty krąg postaci, ograniczona sceneria (statek). Kryminał bardzo w moim stylu, więc sprawił mi ogromną przyjemność, jakbym znalazła jakąś zapomnianą książkę Agathy... 
Do czego można się przyczepić to narastająca tendencja Akunina to idealizowania swojego głównego bohatera, nie wiem czy traktuje go jako swoje alter ego, ale razi mnie ta perfekcyjność Erasta. Jego jedyną słabością jest jednak nadal pewna kochliwość i... próżność.
Polecam, kryminał wciąga tak, jak należy.

Boris Akunin - Śmierć Achillesa
Czwarta odsłona cyklu o Fandorinie. Ten tytuł to już insza inszość, zero kameralnej atmosfery, są za to spiski, intrygi, płatny zabójca, szpiedzy, trucizny i pościgi. I cały tłum Rosjan. I dużo polityki w tle. Fandorin wskakuje na wyżyny swojego perfekcjonizmu, osiąga wręcz jakieś absurdalne szczyty człowieka idealnego, który jak zawsze we wszystkim wyprzedza swoje pokolenie (wiedza, sport, mentalność, tolerancja, maniery, elegancja itp.). No po prostu ideał nie z tej ziemi. Aczkolwiek ginie przez niego człowiek, więc w tej beczce miodu jest jednak łyżka dziegciu.
Póki co - zdecydowanie najsłabsza odsłona tej serii. Wrócę do niej po dobrych kilku miesiącach.

Camilla Läckberg - Księżniczka z lodu
Przyznaję, że miałam wielkie oczekiwania wobec tej książki. Miała idealne warunki, żeby zawładnąć moim czytelniczym serduszkiem starej fanki kryminałów: małe, skute lodem miasteczko, określone, małe środowisko, tajemnicze morderstwo, sekrety wychodzące powoli na światło dzienne. Niestety, Läckberg połączyła kryminał z powieścią obyczajową i samo to nie byłoby z mojej strony zarzutem, gdyby nie zrobiła tego w taki mało strawny sposób. Jej główna bohaterka, Erika Falk, to jakaś dziwna kopia Bridget Jones, która jest przepiękną blondynką, jednak w lustrze widzi niemal wieloryba i należy do - uwaga! uwaga! - Strażników Wagi... Litości. Do tego autorka popełnia wiele błędów warsztatowych, które każdy redaktor powinien wyłapać (np. w wielkim luksusowym domu mąż ofiary robi Erice herbatkę w dwie minuty nie opuszczając w ogóle odpowiednio wielkiego, luksusowego i zastawionego antykami salonu...). Oczywiście, niekonsekwentnie przeczytam kolejną część ;) Ale lojalnie uprzedzam, że otwarcie tej serii jest słabe.

Arne Dahl - Sen nocy letniej
Niespodziewanie i przypadkiem powróciłam do cyklu o drużynie A. Ponieważ ostatnio czytałam ją kilka dobrych lat temu, postanowiłam odświeżyć sobie poprzednie części oglądając szwedzki serial na ich podstawie. Aktorzy byli w nim dobrani perfekcyjnie (z wyjątkiem szefa, którego zmienili na dość wredną kobietę), tym samym pożyczyli twarze bohaterom powieści w mojej głowie i tak już pewnie zostanie do końca.
Szkoda jednak, że Sen nocy letniej jest w istocie dość rozczarowujący. Ta część skupia się na Jorge. Życie prywatne drużyny staje się powoli nieco nudnawe - wszyscy na potęgę się rozmnażają, a single tradycyjnie zaliczają łóżkowe przygody od razu na pierwszym spotkaniu. Dahl nadal co jakiś czas wstawia pseudo-oryginalne wstawki w postaci bezokoliczników zdań albo jakichś fragmentów o skrzydle anioła gdzieś tam widzianego kątem oka. Mało mojej ulubionej grzebaniny w dokumentach, detalach, przy biurku czy komputerze. Do tego główna intryga zbyt wydumana, zbyt rozwleczona, a czarny charakter niemal na zasadzie wszechmocnego boga (no chyba że będzie kimś w rodzaju Moriarty'ego?).

27 sierpnia 2013

Arne Dahl - Wody wielkie


Wydawnictwo: Czarna Owca, 2013
Pierwsze wydanie: De Storsta Vatten, 2002
Stron: 422
Tłumacz: Robert Kędzierski

Zmiana wydawcy, zmiana tłumacza. Piąta część serii kryminałów o drużynie A. Świetna, wciągająca książka! I naprawdę mam nadzieję, że Czarna Owca wyda następne części... Teraz ciągle mam ochotę na kryminały, najlepiej skandynawskie, może też dlatego tak mi się podobało.

Tym razem na pierwszy plan wysuwa się Kerstin Holm i jej zmagania z przeszłością. Drużyna bierze pod lupę jej byłego chłopaka, też policjanta. Sprawa okazała się mieć drugie, a nawet trzecie dno. Dodatkowo zaczyna łączyć się z inną zagadką (akurat ten trick Dahl zastosował już w Na szczycie góry), w której główną rolę gra samobójca i jego tajemniczy list pożegnalny.

Wydaje mi się, że w tej części jest trochę mniej o pozostałych członkach drużyny. Czasem autor to przemycał, ale oczekiwałam większej obszerności :) Zżyłam się z nimi, polubiłam ich samych i różnorodność tej grupy. Już sobie znalazłam serial na podstawie tej serii i zamierzam się nim zainteresować.

Tradycyjnie Dahl sporo pisze o Szwecji, nienachalnie, raczej między wierszami. Z jednej strony fascynuje mnie Skandynawia, ichniejsze uporządkowanie, wygoda i racjonalność. Z drugiej przeraża mnie nadmierna ingerencja państwa w ich życie, kontrola i łatwość inwigilacji. Zawsze coś za coś.

Ocena: 5/6
 
p.s. Post wstawiony przez IE! Blogger znowu nie działa na Mozilli...

21 lutego 2012

Arne Dahl - Europa blues

Wydawnictwo: MUZA, 2012
Pierwsze wydanie: 2001
Stron: 366
Tłumacz: Dominika Górecka

Muszę się przyznać, że nie ma już odwrotu: zamierzam przeczytać tę serię do końca. Złapałam się na tym, że nie tylko nie mogłam się doczekać kiedy książka do mnie dotrze (chrapka na kryminał!), ale też byłam i nadal jestem wielce zaciekawiona kolejnymi zmianami w życiu prywatnym bohaterów.

Oczywiście, zagadka ma tu też znaczenie, a ta akurat dotyczy handlu kobietami. Jednak to okazuje się tylko pierwszym problemem, bowiem autor wkrótce skręca w stronę historii i zakończenia II wojny światowej. Drużyna A stoi przed koniecznością znalezienia wspólnego elementu pomiędzy morderstwami sutenerów i ... kandydata do Nagrody Nobla. Jak to u Dahla, jest wytężona praca, siedzenie przed stosami dokumentów, buszowanie po Internecie, zagraniczne wyjazdy i trochę broni. No i oczywiście, sprawy prywatne poszczególnych policjantów (tym razem na pierwszy plan wysunięty jest Fin - Arto). Bardzo mi się podoba, że ich życie jest ciągle przybliżane czytelnikowi, oni sami się zmieniają (aż trudno mi w to uwierzyć - zaczynam lubić Paula Hjelma, tego dupka z 1 części!), a do tego sama ekipa zaczyna się ze sobą zżywać, spędzają ze sobą czas, a dodatkowo dołącza do nich postać z cz. 3 - Sara, która wprowadza sporo świeżości.

Europa blues podobała mi się chyba aż tak bardzo jak odsłona nr 2 - Zła krew. Tym razem jednak sporo byłam w stanie przewidzieć:  i kwestii dotyczących sprawy, i tych związanych z życiem kilku bohaterów. Ale z jednym mnie Dahl nieźle nabrał, bo w myślach żegnałam się już z pewną osobą, ale, całe szczęście, pisarz go oszczędził :) Mam za to kilka przeczuć odnośnie tego, co może dalej wymyślić w życiu szefa grupy i jednej z kobiet.

Nowością w tej części jest z kolei lekkie wybieganie w przyszłość, gdy nagle pojawia się mała zajawka jakichś czekających nas zdarzeń. Wprowadzało to ciekawe napięcie w trakcie lektury. Poza tym chciałabym jeszcze pochwalić Dahla za dwie rzeczy. Mianowicie dopiero teraz uświadomiłam sobie jak sprawnie opisuje on szwedzką rzeczywistość. Zdziera kolorowy papierek z tego neutralnego państwa, dla wielu jawiącego się niczym raj na ziemi. Pokazuje grzeszki Szwedów, ocenia i burzy ich dobre mniemanie o sobie samych, zwłaszcza w kontekście historii. Trochę mi w tym Larssona przypomina. Potrafi też pisać o obrzydliwych kryminalnych sprawkach bez zbytniego epatowania przemocą i wynaturzeniem. Właściwie w każdej książce dotyka okropnych rzeczy, jakich ludzie się dopuszczają w swoim upodleniu, ale ani razu jeszcze, mimo tych znaczących polskich okładek, nie przekroczył granicy dobrego smaku i nie korzysta z tego taniego chwytu, czyli szokowania odpychającymi obrazami. A propos okładki :) Stało się! W końcu MUZA dała Dahlowi coś godnego uwagi - naprawdę znakomity wybór, a projektant okładki, pan Michał Korsun, jest w moim oczach zrehabilitowany po wpadce z cz. 2 :] Za to korekta tym razem trochę nawaliła.

Ocena: 4,5-5/6 (i nie mogę się doczekać kolejnej części:)

1 listopada 2011

Arne Dahl - Na szczyt góry

Wydawnictwo: MUZA, 2011
Pierwsze wydanie: Upp till Toppen av berget, 2000
Stron: 374
Tłumacz: Dominika Górecka

To już trzecia odsłona zmagań Drużyny A. Nie przebiła ostatniej, jednak podtrzymała moje zainteresowanie kryminałami Dahla. Wcale bym się nie zdziwiła, gdybym faktycznie przeczytała całą jego serię. Mają wszystkie cechy dobrego kryminału: interesującą intrygę, dobre tempo, zapamiętywalnych bohaterów i dodatkowy, Dahlowski smaczek. Mianowicie coś, co zwróciło moją uwagę już wcześniej, czyli przedstawienie toku myślenia policjantów i ich żmudnej pracy zamiast magicznego olśnienia. Jest jeszcze jedno: drużyna składa się z 7 członków i ich szefa. To sprawia, że trudno się znudzić, gdy pisarz zahacza o ich życie osobiste, ponieważ każdy z nich jest pokazywany też prywatnie (w kolejnych częściach czasem wybija się jeden lub dwóch z nich na tle swoich kolegów). Więc gdy któryś z nich nam nie podpasuje, czytelnik ma jeszcze kilku innych do wyboru, którym może kibicować. Bardzo mi się podoba ten aspekt różnorodności w tych kryminałach.

Fabuła nie zaskoczyła mnie tak, jak ostatnim razem. Do tego wszytko się bardzo komplikuje i gdzieś w połowie trochę mi się już to plątało. Mianowicie na celowniku policji są 2 bandy zbirów, które nie pałają do siebie przyjaznymi uczuciami. Między nich wchodzą jeszcze dwie tajemnicze osoby. W dwóch miejscach giną ludzie, do tego mamy walkę z pedofilami, oryginalnego chłopaka, czytającego Owidiusza w pubie no i naszą drużynę w rozsypce. Po ostatniej wtopie rozjechali się po kraju i zajmują się różnymi sprawami. Jednak nadchodzi taki moment, gdy zagęszczają się one i układają się  w pewien wzór. I ten początek zagrał doskonale. W pubie dochodzi do bójki, ginie kibic. Przesłuchiwani są świadkowie i właśnie z tych przesłuchań wyłania się coś większego, coś w tle. Małe szczególiki jakoś nie pasują do siebie, coś tam nie zatrybiło i dwie policyjne wygi (Hjelm i Kersitn tym razem) patrząc z dystansu, widzą za tym niepozornym zdarzeniem coś jeszcze. Z czasem puzzle układają się w logiczną całość. Ponadto Dahl nie epatuje zbytnio okrucieństwem w kontekście pedofilii i tej sugestywnej okładki, a tego się trochę obawiałam. Ostatecznie wychodzi więc z tego porządny kryminał, idealny na 2-3 dni.

Ocena: 4,5/6

24 czerwca 2011

Arne Dahl - Zła krew

Wydawnictwo: MUZA, 2011
Pierwsze wydanie: Ont blod, 1998
Stron: 342
Tłumacz: Dominika Górecka

Obok zdjęcie autora (tak naprawdę nazywa się Jan Arnald), sympatyczny gość, prawda? Dobra, i tak wiemy, że wybrałam je zg na tło. Brak polskiej okładki to wynik mojego małego protestu. Projektant (pan Michał Korsun) cierpiał chyba na jakiś zanik zmysłu estetycznego, z kolei ten, kto to zatwierdził (nie wiem do kogo to należy) zapewne niedowidzi, co jeszcze by go tłumaczyło. W każdym razie na to szkaradztwo nie da się patrzeć! Serio, człowiek momentalnie odwraca wzrok z obrzydzeniem. Marna to reklama, w księgarni nie wzięłabym jej do ręki. Jeśli więc już pierwsza okładka tej serii kryminałów wyróżniała się in munus, to już nie wiem co powiedzieć o tej, ale wg mnie jest estetycznie osiąga poziom Rowu Mariańskiego. To teraz, żeby nie być gołosłowną mały pokaz (podlinkowany): okładka polska, szwedzka nr 1 i szwedzka nr 2 (moim zdaniem najlepsza). 

Koniec krytyki, wracam do meritum. Zła krew to druga część serii o Drużynie A. Ponieważ książkę rozpoczynającą cykl oceniłam dość nisko, opowieść o drugiej sprawie szwedzkich policjantów miała mi dać odpowiedź czy mam sobie darować kolejne. Odpowiedź brzmi: nie. Dahl rezygnuje (prawie całkowicie) z wszystkich zabiegów, które mnie irytowały w czasie tamtej lektury. Ale po kolei. Tym razem Drużyna A musi rozpracować sprawę amerykańskiego seryjnego mordercy K, który dziwnym trafem przyjechał do Szwecji. Nie jest to byle jaki kryminalista, to ktoś taki jak Zodiak, FBI ugania się za nim od bodajże 20 lat, wszystko bezskutecznie. Jak to bywa w takich historiach, zwyrodnialec ma swoje własne, specyficzne sposoby zabijania, jest najwyższej klasy profesjonalistą, za to klucz wyboru jego ofiar wprowadza raczej więcej zamieszania niż odpowiedzi na temat jego zwichrowanej psychiki.

To, co podobało mi się ostatnim razem, można znaleźć i teraz, czyli drobiazgowa i benedyktyńska praca policjantów. Zapewne będzie to stały punkt programu, co mnie cieszy, taki znak rozpoznawczy autora, tylko u niego się z tym spotkałam (poprawka na to, że nie znam np. Mankella). Świetnie ukazuje pracę całego zespołu, pochyla się nad każdym z nich, nad ich małymi wycinkami sprawy, przy okazji, jak ostatnio, zaznaczając ich indywidualność i wycinek życia osobistego. Hjelm znowu jest postacią główną, ale raz, że ewoluuje, dojrzewa i staje się coraz mniej antypatyczny, a dwa - nie zajmuje już tyle miejsca, co wcześniej. Największą sympatią darzę na razie trójkę z jego kolegów: Fina Arto, byłego pakera Gunnara i śniadego Chaveza. W przypadku negatywnych stron stylu Dahl'a wymienię jego próbę pisania...nazwijmy to poetyckiego. Wyrafinowane i subtelne fragmenty (w założeniu) wypadają po prostu śmiesznie. Równoważniki zdań, nietypowe połączenia przymiotników z rzeczownikami, opis wewnętrznych myśli postaci plus opisy pogody stylizowane na "coś więcej" dają efekt zwyczajnego bełkotu. Pisarz powinien uświadomić sobie, że kryminały pisze naprawdę porządne, więc niech nie próbuje czarować czytelnika jakimiś pseudoartystycznymi wstawkami, bo budzi to jedynie irytację i politowanie. Na szczęście, jest tego chyba mniej niż w "Misterioso". Korekta - bez zarzutu. Ogólny wynik: 3 dni świetnej rozrywki (dodatkowe oklaski za nietypowe zakończenie). Na pewno zamówię sobie cz. 3 Na szczyt góry.

A na koniec mała uwaga. Zauważyłam, że skandynawscy autorzy kryminałów lubują się wręcz w opisywaniu dokładnej drogi przemierzanej przez bohaterów. Każda ulica jest wymieniona, każdy zakręt, plac i okoliczne budynki. I Larsson tak ma, i Dahl, i Fossum. Poszaleli chyba:) Może spodziewają się jakichś pielgrzymek fanów tymi szlakami? Specjalnych map z oznakowaną trasą niczym te inspirowane "Ulissesem"? ;))) Ot, ciekawostka.

Ocena: 4,5/6

Zdjęcie pochodzi z tej strony.

26 listopada 2010

Arne Dahl - Misterioso

Wydawnictwo: MUZA SA, 2010
Pierwsze wydanie: 1999
Liczba stron: 334
Tłumacz: Dominika Górecka

Kiedy książkę zamawiałam w MUZIE, byłam zwyczajnie ciekawa. Potem wydawnictwo zamilkło, długi nie dostawałam paczki, a w tym czasie pojawiły się jej recenzje na innych blogach. Średnie lub negatywne. Z tego powodu, kiedy już Misterioso do mnie przyjechało, nie byłam nastawiona zbyt entuzjastycznie i między innymi dlatego pierwsze 30 stron szło mi jak po grudzie i wszystko mnie w niej wkurzało. Potem jednak autor pokazał swoje umiejętności i wciągnęłam się.

Osią fabuły jest drużyna A (jej członkowie też nabijają się z tej nazwy;), tajna jednostka szwedzkiej policji utworzona, początkowo tylko ad hoc, w obliczu grasującego seryjnego mordercy, który upodobał sobie rekinów tamtejszej finansjery. Czytelnik towarzyszy głównie jednemu policjantowi - Hjelmowi, nazwanym maskotką mediów po jednej z jego akcji. Nie jest on specjalnie interesujący, momentami wręcz antypatyczny, zwłaszcza w porównaniu z jego kolegami. Co się udało Dahlowi , to przedstawienie pracy policji, uchylenie rąbka tajemnicy. Zdaję sobie sprawę, że pewnie każdy policjant może mieć ubaw z tego, co piszę, dla mnie jednak była to pewna nowość w kryminale. Zazwyczaj zagadki w nich rozwiązują się niemal same, w ciągu krótkiego odcinka czasu, nie wymaga to żmudnej i nudnej pracy, trzeba tylko dać błyskotliwego bohatera, którego nagle olśni. Tu jest odwrotnie: zajmują się oni absolutnie każdym szczegółem sprawy, przekopują się przez masę dokumentów, rozmawiają nawet z najbardziej niepozornymi ludźmi. To wszystko daje efekt w dynamicznej i pełnej napięcia scenie schwytania mordercy. Pochwalę też umiejętne opisanie relacji w samej drużynie, jej członkowie z reguły są jacyś i zapamiętywalni; mają zaskakujące hobby, swoje indywidualne cechy charakteru, kłopoty rodzinne. Oczywiście, autor nie wyzbył się stereotypów: tak jak w filmie "Metoda", sprawdza się tu zasada, że jeśli w grupie jest ładna kobieta, to musi być i seks z jej udziałem...

Nie podobały mi się też dwie charakterystyczne cechy tej książki. Po pierwsze sceny naturalistyczne, nierzadko opisujące czynności fizjologiczne; miałam wręcz ochotę opuścić te fragmenty, po cholerę to było, to nie wiem. I dwa: bardzo szczegółowe, typowo męskie, sceny seksu, które wydawały mi się zwyczajnie zbędne. Nie licząc kilku posunięć, które uznałam za nieco naciągane, jest to jednak trzymający poziom kryminał i wciągający złodziej czasu. Jeśli będę mieć okazję, nie pogardzę lekturą części drugiej (nie obrażę się jeśli będzie napisana z punktu widzenia kogoś innego niż Hjelm), jednak nie jest to jakieś must read w dziedzinie kryminałów , moim zdaniem. Wydanie jest bez zarzutu, nie licząc raczej tandetnej okładki (ale przyznaję się bez bicia - dałam się na nią złapać, więc pewnie spełnia swoje zdanie).

Ocena: 3,5/6