Pierwsze wydanie: Ex Libris: Confessions of a Common Reader, 1998
Stron: 175
Tłumacz: Hanna Pustuła, Paweł Piasecki
Kolejna książka o książkach. Tym razem zza oceanu i da się to wyczuć od pierwszych stron. Jest to zbiór felietonów Fadiman napisanych dla jednej z gazet; czasem poprawionych, a czasem rozszerzonych. Każdy z nich opisuje jakiś aspekt czytelniczego żywota, np. obchodzenie się z książką, gromadzenie dzieł dotyczących wybranego tematu, korekty, katalogowania, księgarń i antykwariatów.
Autorka pisze zgrabnie, gębusia z reguły mi się uśmiechała w trakcie lektury, żal serce nieraz ściskał, ponieważ wiele książek przez nią wspomnianych nie zostało wydanych w Polsce. Zżerała mnie też zazdrość, że nie potrafię, no kurka wodna!!!, nie mogę zmusić się do pisania po książkach. A chciałabym, na serio. Mnie też zachwyca jak trafiam na jakiś egzemplarz i na marginesie mogę przeczytać uwagi właściciela. Fadiman wraz z mężem, zdaje się, ma cudownie popisaną biblioteczkę. A ja widzę u siebie rodzącą się niechęć nawet do dedykacji na książkach-prezentach... Może to kwestia stosunku do własnych zbiorów. Fadimanowie mają dobre kilka tysięcy tytułów, mój zbiór jest płynny, nie przywiązuję się do każdej książki i łatwo puszczam w świat już przeczytane nabytki. Ideałem jest dla mnie posiadanie tylko tych pozycji, które dostały ode mnie najwyższe oceny. Kiedy więc mam perspektywę, że daną książkę zapewne dość szybko sprzedam lub wymienię na inną - nigdy po nich nie piszę.
W całkowitym cieszeniu się tymi felietonami raził mnie trochę ton pisarki, bowiem jest ona z deczka zarozumiała, w każdym razie niech będzie mi wolno odnieść takie wrażenie. Cóż, mówią, że u innych denerwują nas nasze własne wady ;) Niemniej jednak, czasem przesadzała, wrzucając do jednego akapitu kilka różnych faktów z życia wielkich, zasypując czytelnika nieznanymi książkami, jakby ich znajomość była oczywista, okraszając to jakimś trudnym słowem i zawstydzającą znajomością biografii chyba każdego pisarza na tej planecie. Czasem czułam się zwyczajnie głupia i nieco tym przytłoczona. Czytelnik gazety chyba nie powinien być wytykany palcem "ej, ty, weź się trochę dokształć..."? Podobało mi się natomiast uspokojenie mnie, że w porównaniu z autorką jestem czytelnikiem z raczej zdrowym podejściem do książek ;) Jeśli ktoś z Was zastanawia się czasem czy aby na pewno jestem całkowicie normalny jako mól, to lektura Ex libris powinna rozwiać wszelkie wątpliwości (in plus, oczywiście) ;)
Ocena: 4,5/6