Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Littell Jonathan. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Littell Jonathan. Pokaż wszystkie posty

3 stycznia 2017

Jonathan Littell - Łaskawe

Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie, 2008
Pierwsze wydanie: Les Bienveillantes, 2006
Stron: 1039
Tłumacz: Magdalena Kamińska-Maurugeon

Dziwna sprawa z tą książką. Spodziewałam się sama nie wiem wiem czego, jakiegoś objawienia? O Łaskawych mówiło się albo bardzo dobrze, albo bardzo źle. Przezimowała w moim schowku dobre kilka lat, a gdy dołączyłam do DKK dostałam ją do przeczytania i... jako jedyna skończyłam ;) Z poświęceniem, warto dodać, bo choć strasznie na nią psioczyłam, to uparcie czytałam przez całe 9 miesięcy. Coś mnie przy niej trzymało. Może chęć przekonania się jak Littell to zakończył, a może tytuł. No dziw nad dziwy, że się nie poddałam.

Zniechęcało mnie w tej książce dokumentnie wszystko z głównym bohaterem na czele. Łaskawe to przewrotna powieść - fałszywe wspomnienia niemieckiego oficera, szczerego wyznawcy nazizmu, opis jego życia, wojny, przeżyć wewnętrznych i przemyśleń. Historia wyjątkowa sucha, zimna, chrzęszcząca jak piasek w zębach. Moje skojarzenie to mróz, śnieg, zmarznięte pola, gołe drzewa, białe, ciężkie niebo, zapewne dlatego, że sporo wydarzeń dzieje się w takiej właśnie scenerii.

Zachodziłam w głowę po co pisarz napisał tę książkę? Po co tak męczył czytelnika, po co użył tego, czy tamtego zabiegu literackiego... Ciągle miałam nadzieję, że zakończenie i tytuł mi to wyjaśnią, ale wcale tak nie było (Łaskawe to inaczej Erynie). Nie twierdzę, że nie ma w tym żadnego sensu, jednak nadal ta książka to dla mnie zagadka. Najchętniej mocno bym ją okroiła, ponieważ wystarczy o wiele mniej stron, aby pokazać biurokrację, mechanizmy wojny, zrzucanie z siebie odpowiedzialności. Wystarczyłoby o wiele mniej postaci (jest ich chyba kilkaset). Max Aue jest osobliwym wyborem jak na głównego bohatera. Jest oficerem SS, jest gejem, jest wykształcony i inteligentny, zdolny do autorefleksji, zainteresowany filozofią, językoznawstwem i prawem. Mocno pokręcony przez dzieciństwo, trudne relacje z matką, sekretną miłość do własnej siostry. Przekonany o słuszności sprawy. Jednocześnie niemający złudzeń co do wielu rządzących osób, ich zdolności intelektualnych, rozważający wszystko na zimno jakby jego to nie dotyczyło. Angażuje się w działanie machiny śmierci i szaleństwa, ale jakby nie łączył tego z realnym życiem konkretnych osób. Bestialstwo oburza go tylko w indywidualnych konkretnych przypadkach, ale w skali państwowej jest dla niego naturalne i zrozumiałe. 

Obawiałam się, że książka zaleje mnie opisami wojennych okropności: mordowanych Żydów, gwałconych kobiet, dręczeniem dzieci itd. Momentami wstrzymywałam oddech, gdy akcja skręcała w stronę jakiegoś mieszkańca wschodniego miasteczka. Littell zrezygnował z tego. Oczywiście, nie do końca, w końcu przeprowadził nas przez piekło wojny, ale jednak piekło widziane oczami esesmana, a nie ofiary. Jest tam kilka scen, które zapadają w pamięć, jak ta, w której Żydzi idą w kierunku masowego grobu, ulegle, biernie, do ostatnich sekund wierząc, że akurat im uda się uniknąć tego losu. Część poświęcona Leningradowi. Przeprawa z Pomorza do Niemiec. Kiedy jednak wspominam całość, uderza mnie, że najlepiej pamiętam zupełnie inne fragmenty jakby to właśnie je umysł uznawał za najważniejsze. Rozmowy Maxa z przyjacielem, samotny pobyt w domu siostry, praca w bombardowanym Berlinie... 

Ach, gdybym tylko zrozumiała po co to wszystko. Autor ani nie chce przykładnie ukarać swojego bohatera coby czytelnik trochę ulgi zaznał, ani nie chce pastwić się nad Niemcami. Czyżby było to aż tak banalne, że każdy jest zdolny do zła? Że gdy dzieje się ono na taką skalę rozmywa się odpowiedzialność? Że machina rusza napędzana dokumentami, decyzjami, rozkazami, biurokratycznymi przepychankami itd. i toczy się niemal sama? Nie satysfakcjonuje mnie takie rozwiązanie...

Oceniłam tę książkę nisko, naprawdę mnie momentami dobijała. Teraz, kiedy to piszę, wydaje mi się chyba bardziej ciekawa i tajemnicza niż taka faktycznie była, gdy ją czytałam. Oceny nie zmieniam, nawet jeśli dużo można o niej powiedzieć i napisać, to jednak nigdy nie zapomnę tego, jakim wysiłkiem było dla mnie przeczytanie choć kilku stron ciurkiem.

Ocena: 2,5/6

14 czerwca 2011

Jonathan Littell - Czeczenia. Rok III

Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie, 2011
Pierwsze wydanie: Tchétchénie, An III, 2009
Stron: 183
Tłumacz: Małgorzata Kozłowska

Littell'a pewnie wielu kojarzy dzięki równie kontrowersyjnej, co sławnej książce "Łaskawe". Ja tę cegłę mam jeszcze przed sobą, tymaczem pojawiła się okazja, żeby poznać tego pisarza od zupełnie innej strony - jako reportażystę.

Właśnie pytanie: czy to jest reportaż? Wydaje mi się, że nie do końca; to raczej taka próba ogólnego przedstawienia współczesnej Czeczenii z punktu widzenia dziennikarza, który już wcześniej przebywał w tym kraju, pracując dla organizacji humanitarnej Action Against Hunger. Początkowo przyjechał nastawiony do zmian optymistycznie. Owszem, wojna nie przyniosła Czeczenom tego, co chcieli. Jednak teraz jest to wielki plac budowy, ludzie pracują, młodzi myślą o przyszłości. Jest pewna stabilizacja i typowa dla Federacji nie-normalność, do której można się przyzwyczaić. Littell chciał to właśnie opisać. Jego plan uległ zmianie, gdy zaczął rozmawiać z emigrantami, już po powrocie do Europy. Te spotkania plus pewna ich liczba w samej Czeczenii sprawiły, że zmienił perspektywę patrzenia i opisał Czeczenię, nie jako kraj, który zadziwiająco szybko podniósł się po dwóch wyniszczających wojnach, ale jako spory plac zabaw dla Ramzana Kadyrowa (prezydent Czeczenii) i jego ludzi.

To, czego się dowiedziałam od autora było faktycznie dla mnie nowością. Od dawna interesuje mnie ten kraj i pamiętam jak przeżywałam obie te wojny i arogancję Rosji w stosunku do Czeczenów. Littell stara się pokazać obiektywnie, że dzieją się tam i dobre rzeczy (choćby właśnie odbudowa, hojnie finansowana przez Putina). To nie może jednak przesłonić prawdy, czyli wszechobecnej korupcji (nawet większej niż w samej Rosji), polityki Ramzana (można być albo z nim, albo przeciw niemu; niewielu udaje się zachować jako taką neutralność), pazerność władzy, ginących ludzi (torturowani i mordowani), młodych ludzi uciekających do lasu i coraz gorszej sytuacji kobiet (zg na obowiązujące prawo szariatu, stale rozszerzane). A jednocześnie Ramzan jest obecnie jedynym gwarantem spokoju w Czeczenii, i wiedzą to wszyscy: i Rosja, i jego podwładni, i zwykli Czeczenii. Krótko mówiąc: bagno, którego już nic nie zmieni. Nie będzie wcale lepiej. I niepodległa Czeczenia też by sytuacji wcale tak bardzo nie zmieniła... W tym miejscu moich rozmyślań od razu wspominam "Białą gorączkę" Hugo-Badera. To jak Związek Radziecki wpłynął na bieg dziejów milionów ludzi, różnych krajów i rejonów jest aż trudne do ogarnięcia. Jedna udana rewolucja, a zmieniła losy i oblicze sporej części świata. Czeczenia jest tego dobrym przykładem. Świat to nie gra, gdzie można zaorać poletko i zacząć od nowa, gramy tym, co mamy i stale ponosimy konsekwencje za dawne decyzje podejmowane na 5 minut, a nie w perspektywie długofalowej. Tak patrząc na rozwój ludzkości, naprawdę można powątpiewać w prawdziwość twierdzenia, że stoimy na najwyższym szczeblu drabiny rozwoju.

Ocena nie odpowiada w pełni moim refleksjom, bowiem styl i sposób pracy Littell'a odbiega od moich oczekiwań względem reportażysty. Jego relacja jest dość sucha, bardziej pasuje to do rozbudowanego artykułu w jakimś poważnym dzienniku (te 180 stron jest trochę przekłamane: książka jest mała, marginesy i czcionka duże + plus kilka zdjęć). Ponadto autor często usiłował w jednym zdaniu upchnąć zbyt dużo faktów i mało istotnych szczegółów. Co więcej, w książce brakuje rozmów ze zwykłymi Czeczenami. Odnośnie wydania: ta okładka jest chyba najlepszą do tej pory wśród otrzymanych przeze mnie książek do recenzji. Wspaniała. Pomysłowa. Przykuwająca uwagę. Co za oko, żeby tak połączyć wieże minaretów z bronią żołnierzy! Do tego celowe zaciemnienie nieba - jak chmura kłopotów wisząca nad Czeczenią. Oklaski na stojąco (autorem jest Thomas Dworzak)!

Ocena: 4/6