8 września 2010

Cormac McCarthy - Krwawy południk

Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie, 2010
Pierwsze wydanie: 1985
Liczba stron: 439
Tłumacz: Robert Sudół

Nie spodziewałam się takiej akurat książki. Po tych wszystkich zachwytach nad McCarthy'm obstawiałam chyba jednak inny rodzaj opowieści. Oczywiście, pisze on w naprawdę mistrzowski sposób, jest ascetyczny i surowy w swoim pisaniu, ale nie tak jak nielubiany przeze mnie Hemingway. Pozostawia jednak wiele swobody czytelnikowi w dopowiadaniu sobie pewnych rzeczy i w ogóle nie stara mu się podlizać i mu dogodzić.

Zasadniczo jest to historia Dzieciaka (bo tak jest nazywany), który przemierza Dziki Zachód i jakoś musi sobie w nim radzić. Dołącza do grupy mężczyzn, którym płaci się za zabijanie Indian. Jest on jak łódeczka na wielkim, wzburzonym oceanie. Zdarzenia jego życia są dziełem losu, przypadku, przeznaczenia, do wyboru. Sama obstawiam przeznaczenie i ono jest dla mnie tematem tej powieści. Nic o nim nie wiemy. Nawet zamykając książkę, nadal ma się takie wrażenie, że jest to dla nas ktoś obcy. I to właśnie mnie tak zaskoczyło nieprzyjemnie, ponieważ nie spotkałam się jeszcze z takim zabiegiem pisarza. Robił wszystko, byleby tylko czytelnik nie przywiązał się w jakiś sposób do głównego bohatera ani do żadnego innego. Jakby wręcz sam go za bardzo nie lubił. A to jedna z naczelnych zasad powieści, nawet jeśli główna postać to czarny charakter, musi on czymś zainteresować czytelnika, zaintrygować, muszę mieć jakieś wskazówki, żeby trochę zrozumieć dlaczego ten ktoś jest właśnie taki. Tu tego nie ma. Dialogów jest tam niewiele, mężczyźni najczęściej rozmawiają ze sobą tylko wtedy, kiedy jest to absolutnie konieczne. Krajobraz ich otaczający jest odzwierciedleniem ich ubogiego wnętrza: śmiertelne gorąco albo mrozy, pustynie, licha roślinność, skały i góry, wyschnięte koryta rzek i wyludnione osady. Wszędzie bieda, zacofanie, wynaturzenie, śmierć, zero jakiejś odrobiny jasności i dobra. Atmosfera i relacje międzyludzkie przypominały mi westerny Sam'a Peckinpah'a. Ludzie natomiast przemierzają swoją drogę jak w "Czasie apokalipsy" Coppoli, wchodzą w tę ciemność coraz głębiej i głębiej, zapominają, że są ludźmi, zaczynają tracić zdrowy rozsądek i zmysły.

Książka mnie nie porwała, jej surowość nie pozwoliła mi zrozumieć kogokolwiek z bohaterów, do tego sporo dialogów jest w języku hiszpańskim, których nie przetłumaczono. To wszystko mnie irytowało. Jednak nie chciałam przerwać lektury, coś kazało mi ją skończyć, dotrzeć do jej mrocznego jądra. Szkoda, że zakończenie jest takie... nijakie. Nawet nie chodzi o to, że jest niedopowiedziane, otwarte, ale jest wręcz trochę dla mnie niezrozumiałe. Dziwna książka. Dobrze napisana, ale nieprzeznaczona dla każdego czytelnika.

Ocena: 4/6

Inne książki tego autora:

10 komentarzy:

  1. Oho teraz mi ulżyło. Myślałem, że tylko ja ma takie braki w inteligencji, że książki nie zrozumiałem. Nie wiem skąd takie zachwyty nad nią. Zewsząd widzę super recenzje a moim zdaniem książka jest przeciętna i ciężka. Tego autora polecam "Drogę" i "Dziecię Boże", te dwie pozycje są naprawdę niezłe. "Krwawy południk"... cóż, tak jak napisałaś: dziwna książka.

    OdpowiedzUsuń
  2. No dla mnie przeciętna nie była, ale dziwnie skonstruowana. No bo żeby pisarz nie chciał, aby czytelnik poznał jego bohaterów...? Wydaje mi się, że ją zrozumiałam i w sumie mi się podobała. Ty narzekałeś o wiele bardziej ;) Myślę, że przeczytam jeszcze te książki, o których piszesz, bo Cormac ma swój specyficzny styl, ciężki, ale do uniesienia. Mam tylko nadzieję, że tam dialogi są pisane normalnie od myślnika, też mi się ten zabieg nie podobał.

    OdpowiedzUsuń
  3. Muszę Cię zmartwić. Cormac pisze wszędzie tak samo. Czasami nie wiadomo co jest myślą a co zostało wypowiedziane:) Na razie Krwawy to najgorsza książka tego autora, jaką czytałem. Przypuszczam, że kiedy przeczytasz inne to na Krwawy południk popatrzysz krytyczniej:) W mojej opinii przesadził z mrocznością. Masz w sumie rację, przeciętna nie jest, jednak mi się ją bardzo źle czytało... źle to niewłaściwe określenie, "niewygodnie" to lepiej pasuje:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam (zmęczyłam?) "Drogę" i jakoś nie mam ochoty na inne powieści tego autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Paweł, masz rację, "niewygodna" w czytaniu to dobre określenie :) Szkoda, że przyjęto taki sposób wydawania jego książek, nieprzyjazny czytelnikowi.

    kasjeusz, ja właśnie na Drogę mam ochotę przede wszystkim, trochę osób ze zbieżnym do mojego gustem podało tę książkę jak nr 1 roku 2009, więc na razie jestem nastawiona pozytywnie.

    OdpowiedzUsuń
  6. w Twojej recenzji "Krwawy Południk" brzmi trochę jak powtórka z "Drogi" McCarhty'ego i jak fragment czegoś większego, a wyrwanego z kontekstu

    OdpowiedzUsuń
  7. bsmietanka, trochę nie rozumiem co mi chcesz powiedzieć? Co jest wyrwane z kontekstu?

    OdpowiedzUsuń
  8. bsmietanka
    Cormac pisze każdą książkę na podobny temat - opisuje drogę jaką człowiek przebywa wgłąb siebie i odsłania przy tym niejednokronie swoje ciemnie strony. Zmienia przy tym jedynie podejście, okoliczności itd. Książki jednak są od siebie diametralnie inne.

    "Droga" to dla mnie jedna z najlepszych książek ever:)

    OdpowiedzUsuń
  9. No, jak na razie Droga przede mną, więc Cormaca nie mogę jeszcze do niczego porównać.

    OdpowiedzUsuń
  10. Wybacz, nie wyraziłam się jasno. Fabuła "Krwawego południka" wydała mi się powieleniem motywu już użytego w "Drodze", wykorzystaniem tego samego chwytu, podsłuch to dobrze wyjaśnił w swoim komentarzu

    OdpowiedzUsuń

Jak powiedział Tuwim "Błogosławiony, który nie mając nic do powiedzenia, nie obleka tego w słowa" :)