8 listopada 2010

Cormac McCarthy - Strażnik sadu

Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie, 2010
Pierwsze wydanie: 1965
Liczba stron: 293
Tłumacz: Michał Kłobukowski

Trzeba przyznać, że oprawa graficzna książek McCarty'ego jest bardzo stylowa, niemal wszystkie robią na mnie spore wrażenie. Strażnik sadu to debiut i to taki, który podobał mi się bardziej niż Krwawy południk. Możliwe, że miała tu jakieś znaczenie moja znajomość tego pisarza, wiedziałam czego mogę się spodziewać, a na co nie należy liczyć.

Ascetyczne pióro pisarza przeplata losy starego Ather'a Ownby'ego, przemytnika alkoholu Mariona i chłopca imieniem John. Każdy z nich jest jakoś powiązany z resztą, ale oni sami nie są tego świadomi. Tytułowy strażnik to właśnie Ather, moja ulubiona postać, który na swój sposób opiekuje się prowizorycznym grobem ojca John'a. Bohaterom przyszło żyć w trudnych czasach lat 30. w Tennessee, liczy się każdy grosz, ludzie są prości, przywiązani do swojego miejsca, kierujący się sobie tylko znanym kodeksem wartości. Zostało to oddane bardzo sugestywnie. Musze tez podkreślić opisy, ponieważ w nich, i to przy tej książce do mnie dotarło, McCarthy jest ich mistrzem. Między wierszami czuć zapach ziemi, wilgoć lasu, wiatr między suchymi konarami drzew i deszcz na pajęczych sieciach. Tu należą się wielkie brawa dla tłumacza, który miał zapewne nieraz trudny orzech do zgryzienia, książka roi się od trudnych terminów i zapomnianych już słów opisujących przyrodę. Do tego świetnie oddał sposób mówienia mieszkańców, z błędami, gwarami, skrótami myślowymi. Podobało mi się też, że tym razem pisarz dał mi szansę nieco bardziej poznać stworzonych przez niego ludzi, niby wielkiej różnicy w sposobie pisania nie ma, a jednak ich motywacje był dla mnie czytelniejsze, zwłaszcza że dorzucił nieco wewnętrznych myśli bohaterów. Tradycyjnie korekta na sześć.

Ocena: 4,5/6 (opisy na jeszcze wyżej)

Inne książki tego autora:

8 komentarzy:

  1. Hmmm "tylko" 4.5/6?:) uuu teraz to już płonę z niecierpliwości:D Ciekawe kiedy wreszcie dojdzie do mnie strażnik...:(

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobra ocena, zastanawiałam się nawet czy nie dać 5 :]

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja za każdym razem, kiedy sięgam po McCarthyego, oczekuję 10/10:) Po Drodze i Dziecię Boże jestem wymagający:)

    OdpowiedzUsuń
  4. No tak, ale Krwawy południk Ci się nie podobał. Dla mnie styl jest ten sam, ale jednak zdecydowanie łatwiej było mi "wejść" w tę historię niż w tamtą. Tu postacie nie wydają się obce czytelnikowi.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wciąż poluję na "Drogę" autora i to od tej książki mam zamiar zacząć znajomość z panem McCarthy'm :)

    Widzę, że czytasz Akunina numer dwa - podoba Ci się rozwój Fandorina? Drugi tom różni się znacznie od pierwszego z tego co pamiętam.

    OdpowiedzUsuń
  6. kornwalia@
    Południk dla mnie był przegięty. Tak jakby autor za bardzo chciał:) Strażnik to pierwsza książka McCarthyego stąd mam nadzieję, że właśnie prostsza:) Cieszę się, że tak właśnie ją opisujesz:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Tez poluję na Drogę, mam wobec niej już spore wymagania.
    Dziś będę pisać o Gambicie tureckim, maiooffka, więc wtedy szerzej napiszę :]
    Pablo, tylko się nie nastawiaj na bardzo prostą :P, zwłaszcza początek jest ciężki, potem się akcja układ w pewną całość.

    OdpowiedzUsuń
  8. Dobra:) Nastawiam się na Cormaca po prostu;) W poniedziałek mam ją mieć... oby!

    OdpowiedzUsuń

Jak powiedział Tuwim "Błogosławiony, który nie mając nic do powiedzenia, nie obleka tego w słowa" :)