26 listopada 2010

Arne Dahl - Misterioso

Wydawnictwo: MUZA SA, 2010
Pierwsze wydanie: 1999
Liczba stron: 334
Tłumacz: Dominika Górecka

Kiedy książkę zamawiałam w MUZIE, byłam zwyczajnie ciekawa. Potem wydawnictwo zamilkło, długi nie dostawałam paczki, a w tym czasie pojawiły się jej recenzje na innych blogach. Średnie lub negatywne. Z tego powodu, kiedy już Misterioso do mnie przyjechało, nie byłam nastawiona zbyt entuzjastycznie i między innymi dlatego pierwsze 30 stron szło mi jak po grudzie i wszystko mnie w niej wkurzało. Potem jednak autor pokazał swoje umiejętności i wciągnęłam się.

Osią fabuły jest drużyna A (jej członkowie też nabijają się z tej nazwy;), tajna jednostka szwedzkiej policji utworzona, początkowo tylko ad hoc, w obliczu grasującego seryjnego mordercy, który upodobał sobie rekinów tamtejszej finansjery. Czytelnik towarzyszy głównie jednemu policjantowi - Hjelmowi, nazwanym maskotką mediów po jednej z jego akcji. Nie jest on specjalnie interesujący, momentami wręcz antypatyczny, zwłaszcza w porównaniu z jego kolegami. Co się udało Dahlowi , to przedstawienie pracy policji, uchylenie rąbka tajemnicy. Zdaję sobie sprawę, że pewnie każdy policjant może mieć ubaw z tego, co piszę, dla mnie jednak była to pewna nowość w kryminale. Zazwyczaj zagadki w nich rozwiązują się niemal same, w ciągu krótkiego odcinka czasu, nie wymaga to żmudnej i nudnej pracy, trzeba tylko dać błyskotliwego bohatera, którego nagle olśni. Tu jest odwrotnie: zajmują się oni absolutnie każdym szczegółem sprawy, przekopują się przez masę dokumentów, rozmawiają nawet z najbardziej niepozornymi ludźmi. To wszystko daje efekt w dynamicznej i pełnej napięcia scenie schwytania mordercy. Pochwalę też umiejętne opisanie relacji w samej drużynie, jej członkowie z reguły są jacyś i zapamiętywalni; mają zaskakujące hobby, swoje indywidualne cechy charakteru, kłopoty rodzinne. Oczywiście, autor nie wyzbył się stereotypów: tak jak w filmie "Metoda", sprawdza się tu zasada, że jeśli w grupie jest ładna kobieta, to musi być i seks z jej udziałem...

Nie podobały mi się też dwie charakterystyczne cechy tej książki. Po pierwsze sceny naturalistyczne, nierzadko opisujące czynności fizjologiczne; miałam wręcz ochotę opuścić te fragmenty, po cholerę to było, to nie wiem. I dwa: bardzo szczegółowe, typowo męskie, sceny seksu, które wydawały mi się zwyczajnie zbędne. Nie licząc kilku posunięć, które uznałam za nieco naciągane, jest to jednak trzymający poziom kryminał i wciągający złodziej czasu. Jeśli będę mieć okazję, nie pogardzę lekturą części drugiej (nie obrażę się jeśli będzie napisana z punktu widzenia kogoś innego niż Hjelm), jednak nie jest to jakieś must read w dziedzinie kryminałów , moim zdaniem. Wydanie jest bez zarzutu, nie licząc raczej tandetnej okładki (ale przyznaję się bez bicia - dałam się na nią złapać, więc pewnie spełnia swoje zdanie).

Ocena: 3,5/6

3 komentarze:

  1. Od jakiegoś czasu BARDZO poważnie zastanawiam się czy skandynawskie kryminały są dla mnie. Trzy podejścia, różni autorzy i za każdym razem klapa. A Misteriosa wydaje się wpisywać w ten ponurawy, naturalistyczny trend. Chyba wolę angielskie, hiszpańskie i włoskie klimaty...

    OdpowiedzUsuń
  2. A jakich autorów czytałaś? Sama się nastawiam bardzo na Mankella, mam nadzieję, że mnie nie zawiedzie.

    OdpowiedzUsuń

Jak powiedział Tuwim "Błogosławiony, który nie mając nic do powiedzenia, nie obleka tego w słowa" :)