Wydawnictwo: Państwowy Instytut Wydawniczy, 2008
Pierwsze wydanie: 2006
Liczba stron: 239
Literacka Nagroda Nobla 2008
Proszę mi wierzyć, że nauczyłam się nie czytać kiepskich książek do końca i stosuję już od kilku dobrych miesięcy zasadę pierwszych 50 stron. Ale to było wyzwanie. Skoro już mi weszła w ręce z tym wielkim napisem "Nagroda Nobla", to wiedziałam, że trzeba będzie wysmarować recenzję. I jak już ją tak męczyłam, to przyświecała mi też myśl: trzeba ostrzec innych!
Dlaczego? To proste. Wydawca i pisarz robią czytelnika w konia! No bo tak: na okładce naprawdę zachęcająca "zajawka", że będzie o jakiejś utopijnej krainie, ale w naszej rzeczywistości, gdzie ludzie pokazują, że można żyć inaczej. I już byłam pozytywnie nastawiona. Gdybym też Wam dodała, że książka porusza temat (i wcale bym nie skłamała) eksploatacji żyznej meksykańskiej doliny, kontrast między biedotą a bogatymi mieszkańcami, ucieczki do Stanów tych pierwszych, to też można sobie chrząknąć pod nosem "ciekawe, ciekawe, trudne sprawy...". A tu figa! Raz, że autor zalewa nas przeróżnymi wątkami, wcale nie skupiając się nad najciekawszymi. A to jakieś intrygi w akademickim światku, a to związek z niejaką Dalią, a to opis mieszkańców slumsów i bogatej dzielnicy, a to swoją fascynację pewną prostytutką i na okrasę Campos - osadę jakichś neo-hippisów czy Bóg wie kogo. Jakby nie mógł się zdecydować co uwypuklić, a co uczynić tylko tłem głównej opowieści. Poza tym książka jest bezgranicznie nudna, Le Clézio nie jest w stanie zainteresować czytelnika opisywanymi wydarzeniami, nie potrafi przekazać jakichś emocji, które sam pewnie odczuwał. Np. ten związek głównego bohatera, Daniela. Twierdzi, że kocha Dalię, ale ja miałam wrażenie, że jest ona mu całkowicie obojętna, a temperatura tej relacji jest poniżej zera stopni. Do tego jakieś rojenia o biednej prostytutce. A sama Urania (Campos) pojawia się rzadko i niczym nowym nie zaskakuje. Opisy ulic i doliny, które uśpiłyby nawet dziecko z ADHD. Okropność, nie polecam!
Ocena: 2/6
Pierwsze wydanie: 2006
Liczba stron: 239
Literacka Nagroda Nobla 2008
Proszę mi wierzyć, że nauczyłam się nie czytać kiepskich książek do końca i stosuję już od kilku dobrych miesięcy zasadę pierwszych 50 stron. Ale to było wyzwanie. Skoro już mi weszła w ręce z tym wielkim napisem "Nagroda Nobla", to wiedziałam, że trzeba będzie wysmarować recenzję. I jak już ją tak męczyłam, to przyświecała mi też myśl: trzeba ostrzec innych!
Dlaczego? To proste. Wydawca i pisarz robią czytelnika w konia! No bo tak: na okładce naprawdę zachęcająca "zajawka", że będzie o jakiejś utopijnej krainie, ale w naszej rzeczywistości, gdzie ludzie pokazują, że można żyć inaczej. I już byłam pozytywnie nastawiona. Gdybym też Wam dodała, że książka porusza temat (i wcale bym nie skłamała) eksploatacji żyznej meksykańskiej doliny, kontrast między biedotą a bogatymi mieszkańcami, ucieczki do Stanów tych pierwszych, to też można sobie chrząknąć pod nosem "ciekawe, ciekawe, trudne sprawy...". A tu figa! Raz, że autor zalewa nas przeróżnymi wątkami, wcale nie skupiając się nad najciekawszymi. A to jakieś intrygi w akademickim światku, a to związek z niejaką Dalią, a to opis mieszkańców slumsów i bogatej dzielnicy, a to swoją fascynację pewną prostytutką i na okrasę Campos - osadę jakichś neo-hippisów czy Bóg wie kogo. Jakby nie mógł się zdecydować co uwypuklić, a co uczynić tylko tłem głównej opowieści. Poza tym książka jest bezgranicznie nudna, Le Clézio nie jest w stanie zainteresować czytelnika opisywanymi wydarzeniami, nie potrafi przekazać jakichś emocji, które sam pewnie odczuwał. Np. ten związek głównego bohatera, Daniela. Twierdzi, że kocha Dalię, ale ja miałam wrażenie, że jest ona mu całkowicie obojętna, a temperatura tej relacji jest poniżej zera stopni. Do tego jakieś rojenia o biednej prostytutce. A sama Urania (Campos) pojawia się rzadko i niczym nowym nie zaskakuje. Opisy ulic i doliny, które uśpiłyby nawet dziecko z ADHD. Okropność, nie polecam!
Ocena: 2/6
Zgadzam się w 200%! ja się też spodziewala czegoś super interesującego, a tu wionęło nudą, ze hej, milion wątków, żaden nie rozwinięty, takie nadmuchane to to i patetyczne było, nieee. Ciekawe, czy inne jego książki sa ciekawsze - niestety nie mam ochoty na razie tego sprawdzać... Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWidziałam Twoją recenzję na noblistach, miałam takie same wrażenia. Dam mu jeszcze szansę na 1 książkę, ale to tak na przyszłość, na razie mam doc tego pisarza.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Oj, kategorycznie to zabrzmiało. Miałam ten tytuł w rękach dosłownie tydzień temu, ale zrezygnowałam z zakupu. Na półce czeka "Powracający głód" tegoż autora i niech najpierw on się wykaże ;)
OdpowiedzUsuńNie robiłam jeszcze dokładnego research'u w kwestii Le Clezio, ale mam wrażenie, że wszystkie opinie jakie na jego temat spotkałam były raczej negatywne. Gdyby nie ten Nobel, to pewnie dawno poszedłby w niebyt w blogowym światku.
Całkowicie go jeszcze nie skreśliłam właśnie dlatego, że na wyzwaniu o noblistach jest kilka pozytywnych recenzji jego książek (ale nie dotyczą Uranii ;).
OdpowiedzUsuńA jakiś konkretny tytuł jest chwalony? U mnie dominuje negatywny obraz pisarza, stąd też ten "Powracający głód" stoi na półce ignorowany już od dawna ;)
OdpowiedzUsuńNo właśnie ta Twoja została pochwalona, też Ontisza, Poisson d'or i Raga. Ale mimo wszystko ta tematyka chyba nie jest dla mnie.
OdpowiedzUsuńCzytałam dwie książki Le Clezio i obie bardzo dobre były - recenzowałam na Noblistach.
OdpowiedzUsuńI jedną z nich wymieniłam jako chwaloną. Ja nie mam porównania, ale czuję się skutecznie zniechęcona do tego autora.
OdpowiedzUsuń