9 sierpnia 2010

Stanisław Lem - Bajki robotów

Wydawnictwo: Krajowa Agencja Wydawnicza, 1983
Pierwsze wydanie:1964
Liczba stron: 206

Ogromne zaskoczenie! Ta książka otworzyła nowe rejony w s-f, do czego u Lema można się przyzwyczaić (żartuję, nie można, nie mogę opanować dumy, że to mój krajan ;) Wyobrażam sobie scenkę: planeta gdzieś w odległej galaktyce, siedzi robot w fotelu w swoim domku, wokół niego zgromadzone wnuczęta-robociątka i słuchają z przejęciem historii o stworzeniu świata, o wielkich wynalazkach, o dziwnych maszynach, a także jakieś tajemnicze legendy o egzotycznych stworzeniach, które trudno zrozumieć. Te stworzenia to, oczywiście, my! Sam pomysł jest wręcz genialny w swojej prostocie, a jednak to, co Lem wyczynia w książce sprawia, że czytelnik ma wrażenie jakby podróżował sobie po Kosmosie, gdzieś bardzo, bardzo daleko, za siedmioma galaktykami i siedmioma Słońcami...

Pisarz korzysta ze znanych schematów bajek (o których można poczytać w klasycznej już pozycji Morfologia bajki Proppa, na allegro osiąga zawrotne sumy). W tych tradycyjnych są to np. zły czarownik, dobra wróżka, król, który odda córkę za żonę itp., itd. U Lema też to jest, ale często w zmienionej formie. Pełno tu elektrorycerzy, Wielkich Wynalazców, maszyn cyfrowych, najeźdźców z kosmosu, nieroztropnych królów, genialnych uczonych. Lem wspina się wręcz na wyżyny sztuki neologizmów. A jego pomysłowość nie zna granic. Czasem doprowadza historyjkę do ściany wg mnie, i umieram z ciekawości "jak on to w takim razie skończy?!", i bach, oczywiście wymyśla zakończenie ze świetną puentą. W opowiadaniach sporo jest też metaforycznych prztyczków w nos ludzi ;)

Moje ulubione opowiadania to Przyjaciel Automateusza, który to namawia go do samobójstwa na podstawie logicznych i rozsądnych przesłanek, trzy końcowe opowiadania o dwójce przyjaciół Klapaucjuszu i Trurlu, wynalazcach, którzy ciągle sobie dokuczają i ze sobą rywalizują (już wiem, że im poświęcona jest Cyberiada) oraz Król Globares i mędrcy, ponieważ udowadnia, że Kosmos z pewnego punktu widzenia nie jest poważny, tylko śmieszny :] Jak to w zbiorach opowiadań bywa, są i słabsze fragmenty, stąd moja ocena. Jednak nadal twierdzę, że to świetna pozycja; nie licząc chyba dwóch opowiadań, można to śmiało dziecku poczytać (ale jeszcze przed fazą pytania "a co to?", "a dlaczego?" lub po niej ;) Z drugiej strony widzę, że w latach 80. była to lektura obowiązkowa w klasie VI (sic!), a wiele osób pisze, że do Lema zostało zniechęconych właśnie w szkole podstawowej. Szkoda, wielka szkoda. Sama poznałam go dopiero w liceum i to był zdaje się odpowiedni wiek na to, bo trafił do wora moich ulubionych pisarzy.

A tak na koniec: w zbiorze pojawia się maszyna, która umiała robić wszystko na literę n. I na przykład likwiduje nienawiść i niepokój, umie zrobić niebo i...naukę (genialny fragment!) ale każą jej też zrobić Nic ;) Zastanawiam się jaką maszynę bym wybrała, mając do wyboru jedną literę alfabetu ;)

Ocena: 4,5-5/6

4 komentarze:

  1. Jakoś nigdy nie mogłam przekonać się do Lema, wogóle rejony s-f są dla mnie dosyć niezbadane, oprócz prozy Dicka. Choć ostatnio rozpalona średnowieczną gorączką sięgnęłam po powieść z tego gatunku "Doomsday Book"Connie Willis i jestem bardzo miło zaskoczona.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie w s-f fascynuje właśnie to, że można puścić wodze fantazji, nic pisarza nie ogranicza, jakby człowiek wraz z książką wyruszał w Kosmos :) Zachęcam do przełamania się, Lem nie przez przypadek zyskał światową sławę. Jego książki są wg mnie mądre. Ja za to Dicka w sumie nie znam, tyle co niektóre ekranizacje, aż wstyd przyznać, ale zamierzam poznać!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja dla odmiany szczerze Lema uwielbiam (za to nie przepadam za Dickiem, więc bilans wychodzi na zero ;) ), zwłaszcza za "Bajki robotów" i "Cyberiadę" (które nierozerwalnie połączyły się ze sobą w mojej pamięci, bo od zawsze miałam je w jednym tomie...), no i genialne "Dzienniki gwiazdowe". Te poważniejsze jego powieści też lubię, ale jednak właśnie w tych trzech dał z siebie (moim zdaniem) najwięcej dobrego.

    PS. W podstawówce to straszył dzieci lemowski pilot Pirx (przynajmniej za moich czasów), nie mam pojęcia czemu, bo akurat nie jest za specjalny...

    PS2. Miałam przyjemność uczestniczyć w spotkaniu z tłumaczem Lema na język angielski. Genialny człowiek, bo żaden inny nie byłby w stanie przetłumaczyć tych książek...

    OdpowiedzUsuń
  4. Ooo, cieszę się, że Lem ma swoich fanów ;) Ja go zwłaszcza za powieści lubię i za wplatanie filozofii i ważnych egzystencjalnych pytań do fabuły. A Pilota parę dni temu z podaja dostałam, zbieram sobie jego książki i chcę przeczytać wszystkie!

    OdpowiedzUsuń

Jak powiedział Tuwim "Błogosławiony, który nie mając nic do powiedzenia, nie obleka tego w słowa" :)