29 sierpnia 2010

Jodi Picoult - W imię miłości (The Pact)

Wydawnictwo: Świat Książki, 2000
Pierwsze wydanie: 1988
Liczba stron: 438
Tłumacz: Alicja Skarbińska - Zielińska

Podałam w tytule posta również tytuł angielski, bowiem w naszym wspaniałym kraju wydano dwie różne książki Picoult, nadając im ten sam tytuł. No, ale nie od dziś wiemy, że mieszkamy w świecie absurdów.

Moja pierwsza myśl na jej widok: fatalna, odstręczająca okładka sugerująca jakiś tandetny romans. Mój mózg krzyczał: "nie, nie bierz tego do ręki!". Ale oczy zobaczyły nazwisko autorki, a tak się składa, że jeszcze nic nie czytałam spod pióra tej kobiety, za to same zdania jakie to wciągające książki pisze. I dlatego książkę wzięłam. Okazała się ona być połączeniem kryminału i dramatycznej opowieści obyczajowej.

Dwie rodziny żyją obok siebie i tworzą w zasadzie jeden organizm. Wychowują chłopca i dziewczynkę, którzy każdą chwilę spędzają razem. W końcu nastolatki stają się parą ku uciesze rodziców. Jednak staje się rzecz straszna: dziewczynę znaleziono z przestrzeloną głową, jej chłopaka obok, nieprzytomnego, z raną na głowie. Co się stało - to pytanie jest sednem tej książki. A każda z postaci reaguje odmiennie na tę tragedię. I wszystko zmierza ku sali sądowej (wiem z sieci, że to ponoć norma dla Picoult).

Picoult nie poświęca wiele uwagi opisom, lubuje się w dialogach i wspomnieniach bohaterów, nie sili się na masę niepotrzebnych porównań (i dobrze). Sceny seksu trwają u niej jakieś 15 sekund i są bliźniaczo do siebie podobne, niektóre zachowania głównego bohatera (Chris - chłopak nieżyjącej Emily) wydały mi się dość nieprawdopodobne, nie do końca uwierzyłam w takie rozwiązanie, zwłaszcza po tym, ile mi o nim już opowiedziano (niedobrze). W tekście jest trochę sztampowych fragmentów, jednak dla równowagi chcę dodać, że napisana jest sprawnie, z dużym wyczuciem, ciekawie przedstawionymi charakterami i to wszystko sprawia, że jest niesamowicie wciągająca (tu ocena byłaby najwyższa, bo wręcz nie mogłam się oderwać). Takie czytadło z wyższej półki. Myślę, że kiedyś jeszcze sięgnę po tę pisarkę, odprężyłam się przy niej, zapomniałam o bożym świecie i interesowały mnie jedynie dalsze koleje losów bohaterów.

Aha, dla zasady: fatalne tłumaczenie, aż zęby zgrzytały i na okładce jest istotny spoiler! Bardzo nieładnie Świecie Książki!

Ocena: 3,5/6

9 komentarzy:

  1. Na szczęście niedawno Prószyński i S-ka wydał ją ponownie jako "Karuzelę uczuć" z dużo lepszą okładka, bo ta faktycznie może tylko odstraszać :/

    OdpowiedzUsuń
  2. "Karuzela uczuć" też mi się średnio podoba, ale dobrze, że zmieniono okładkę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam jedną książkę tej autorki (pod wpływem blogowych zachwytów)i nie bardzo mam ochotę na więcej. Pewnie dam jej jeszcze szansę, ale to w chwili jakiejś wielkiej łaskawości ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. No, ja jestem zaskoczona nieco czytadłowym charakterem jej książki. Sądziłam, że ta sława wynika z dobrych, psychologicznych książek. I, owszem, jest tu sporo psychologii. Jednak nie narzekam, bo jak pisałam wciągnęłam się niesamowicie i byłam zadowolona z lektury.

    OdpowiedzUsuń
  5. Właśnie ten "czytadłowy charakter" mnie zaskoczył, ponieważ we wszelkich recenzjach obraz autorki przybierał kształty pisarki wybitnej; spodziewałam się prozy na trochę innym poziomie. Zatem kwestia oczekiwań odegrała tutaj niemałą rolę. Niewinnych czytelników nie wolno wprowadzać w błąd! :))

    OdpowiedzUsuń
  6. Haha, miałam dokładnie tako samo wrażenie :]

    OdpowiedzUsuń
  7. Wszystkie książki tej autorki to czytadła mimo poważnych tematów. Jej styl, powtarzalność i schematyczność sprawiają, że jej powieści czyta się szybko i często z zaciekawieniem lub znudzeniem - zależy od humoru czytającego. Niejadalna w większych ilościach

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak, spotkałam się z tym,że ludzie (nawet ci, co ja lubią) narzekają na ten schemat: grupa ludzi - problem - sprawa w sądzie. Na razie mi ta jedna książka starczy.

    OdpowiedzUsuń
  9. Właśnie jestem po lekturze. Nie polecam. Dla mnie ta książka to emocjonalna papka. Styl też nie zachwyca.

    OdpowiedzUsuń

Jak powiedział Tuwim "Błogosławiony, który nie mając nic do powiedzenia, nie obleka tego w słowa" :)