Pierwsze wydanie: The Fifth Child, 1988
Stron: 142
Tłumacz: Anna Gren
Literacka Nagroda Nobla 2007
Jeszcze w starym roku zdążyłam pochłonąć książkę nr 91. Właśnie pochłonęłam, ponieważ przeczytałam ją w kilka godzin, niemal na wdechu. Dostarczyła mi ekstremalnych emocji: od zaciekawienia, przez oburzenie i zimnego strachu aż do palpitacji serca wywołanego zdenerwowaniem.
Lessing po raz trzeci całkowicie mnie rozbraja. Zupełnie nie rozumiem dlaczego niektórzy kwestionują zasadność przyznania jej Nagrody Nobla! Styl ma dopracowany, pomysły nieprzeciętne, a historie nie zatrzymują się na cienkiej skorupce rzeczywistości, tylko wciągają czytelnika głębiej, jak bagno, ujawniając przed sobą pokłady kolejnych warstw. Stwarza oryginalne postaci, a zwłaszcza subtelnie oddaje skomplikowany charakter swoich bohaterek. Nie karmi czytelników czytadłami, tylko Literaturą. Nie twierdzę, że nie ma słabszych książek (jak chyba każdy pisarz), na pewno też na nie trafię, jednak nieodmiennie zaskakuje mnie jej twórczość, wyróżnia się, a moim zdaniem to raczej rzadka cecha. Tym razem zaserwowała mi, jak by się na pierwszy rzut oka wydawało, powieść obyczajową, a raczej opowiadanie zg na swoje niewielkie rozmiary. Historia wydaje się być do bólu zwyczajna: czytelnik obserwuje proces powstawania jednej angielskiej rodziny. korowód świąt, krewnych i kolejnych nowych dzieci. Aż do tego piątego - Bena, który stanowi punkt graniczny dla rozwoju tego zbiorowiska. Jak tama, zatrzymuje on sobą wszystko i od momentu jego pojawienia się, jeszcze w łonie matki, następuje powolny rozpad. W sieci przeczytałam sobie kilka dyskusji na temat tej książki i już sam fakt, że wzbudza ona takie emocje i sprzeczne opinie sprawia, że warto po nią sięgnąć.
Dla mnie jest tam kilka dominujących aspektów. Po pierwsze inność Bena i związane z tym zaburzenie relacji w rodzinie. Kim on jest? Czytając, nie sposób wydobyć z siebie choćby iskry współczucia dla tego dziecka, odrzuca w nim wszystko. Z drugiej strony bardzo zaskoczyło mnie zasianie ziarna wątpliwości czy aby na pewno Harriet (jego matka) postrzegała go obiektywnie. Gdy spojrzy się na tę książkę z tej strony, całkowicie zmienia się perspektywa. Po drugie, fascynujące jest oglądanie jak z tej rodziny odrywane są, warstwa po warstwie, wszystkie łączące ich wcześniej spoiwa. W pierwszych latach wydaja się być jak stal, grzejący się szczęściem, jak czymś faktycznie osiągalnym i na wyciągnięcie ręki. Jakby było ono kwestią wyboru. Gdy powoli nadchodzi katastrofa, okazuje się jak złudne było to wszystko, prowizoryczne, zależne od każdego ogniwa osobno, trzymające się "na słowo honoru". Zdaje się, że szczęście jest istotnym tematem Piątego dziecka. Po trzecie, opis zmian w angielskim społeczeństwie, ale też jego odwiecznych tarć związanych z jego klasowością. Po lekturze przekopałam się przez angielską historię polityczną, ekonomiczną i społeczną, ponieważ od początku wydawało mi się, że wspomniane lata nie są przypadkowe. I faktycznie, interesująco łączą się kolejne zmiany w tej rodzinie z wypadkami historycznymi. Ostatnią ważną kwestią były dla mnie relacja matka-dziecko i społeczne postrzeganie tej drugiej. Harriet wielokrotnie wspomina o swoim odczuciu bycia wiecznie krytykowaną i obwinianą i wręcz uderzyło mnie to jak idealnie to widać w toczących się dyskusjach o tej książce, skupionych wokół... krytykowania tej kobiety. A to, że nie kochała Bena, więc to jej wina. A to, że w ogóle nie kochała swoich dzieci. A to, że była egoistką. A to, że to ona winna jest temu, co się stało z jej rodziną. A to, że była nieodpowiedzialna. I tak dalej. Myślę, że te zarzuty są dość ironicznym komentarzem do poruszonych przez Lessing tematów, ponieważ i tym razem pisarka zaznacza specyficzną pozycję kobiety w świecie. Patrzenie więc na Piąte dziecko tylko pod kątem tej konkretnej rodziny i tej konkretnej matki wydaje mi się trochę niesprawiedliwe i powierzchowne.
Ocena: 5,5/6
Ta książka wciąż przede mną, ale widzę, że na niewielu stronach autorce udało się zmieścić wiele treści. A jeśli coś wzbudza tak różne emocje, jak te, które opisujesz na początku, to już się cieszę.
OdpowiedzUsuńPolecam Ci sięgnięcie po "Podróż Bena" - kontynuację "Piątego dziecka". Choć jest to lektura krótka, to z pewnością nie jest lekka - co zapewne możesz sobie wyobrazić na postawie "Piątego dziecka". Ale pozwala spojrzeć na Bena z innej strony.
OdpowiedzUsuńPodróż Bena trafiła, oczywiście, do mojego schowka razem z "Piątym dzieckiem". Czekam niecierpliwie aż ją przeczytam.
OdpowiedzUsuńSą pewne książki, które trzeba czytać w odpowiednim wieku; czytaj: dojrzałym. "Piąte dziecko" trafiło w moje ręce za młodu. Przeczytałam, ale treść zapadła się jak kamień w wodę. Jakiś czas temu odkurzałam książki na strychu i "Piąte dziecko" wpadło mi w ręce. Tylko urywki, ale i tak zdałam sobie sprawę, że teraz odebrałabym ją inaczej.
OdpowiedzUsuńDarz bór! Mam jakiś uraz do Nobla - być może po prostu nie potrafię spojrzeć na publikację poza aspektem politycznym, który tej nagrodzie bez wątpienia towarzyszy, ot i co... Smaku literackiego za to gratuluję, a wydawnictwo Czarne rzeczywiście jest dobre.
OdpowiedzUsuńAgnes - zgadzam się co do tych książek. Sporo ich jest wśród klasyki też.
OdpowiedzUsuńmakiwara-wiesz, bardziej polityczna wydaje mi się pokojowa nagroda nobla, czasem aż żal na to patrzeć. Pewnie pisarzy czasem też wybierają pod kątem "hm, wypadałoby znaleźć jakiegoś literata z takiego i takiego rejonu albo piszącego o tym czy o tamtym". Jednak zazwyczaj wybierają naprawdę świetnych twórców i jak na razie tylko dwa nazwiska mnie całkowicie, na serio i bardzo boleśnie rozczarowały. Reszta mi znanych zasługiwała/zasługuje na sławę niezależnie od tej nagrody, nawet jeśli nie trafiają do worka moich ulubionych pisarzy.
Czarne? yyy, ale to PIW wydał. Pewnie czegoś nie zajarzyłam ;)
Odnośnie Czarnego - przeczytałam kilka postów naraz i odniosłam się do Czytelniczego podsumowania roku.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Aha. No tak, bardzo dobre, zgadzam się :)
OdpowiedzUsuńCzytałam "Piąte dziecko" kilka lat temu i książka zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Wrażenie tym większe, że pomimo upływu czasu nadal ją pamiętam. Wydaje mi się, że tym co powoduje tak żarliwe dyskusje nad tą pozycją jest to, że Lessing stawia w niej pytania o kwestie elementarne na które nie odpowiada, pozostawiając wzburzonego czytelnika samego z ogromem wątpliwości. Na pewno jest to książka warta polecenia.
OdpowiedzUsuńMiałam podobne wrażenie jak Ty, więc tym bardziej się cieszę, że nie ja jedna starałam się spojrzeć na tę książkę trochę szerzej.
Usuń