Wydawnictwo: MUZA, 2011
Stron: 284
Powoli seria Spectrum poleca zaczyna się rozrastać. Chciałabym nawet, żeby robiła to właśnie w tym kierunku, czyli opowiadając o innych krajach. Trudno pisać o Belgijskiej melancholii, nie odnosząc się do wcześniej wydanego Tatami kontra krzesła Tomańskiego o Japonii, więc nie będę od tego uciekać.
Już na pierwszy rzut oka książka o Belgii wydaje się być bardziej historyczna. Początkowo byłam do tego pomysłu sceptycznie nastawiona, obawiając się, że wpłynie to na łatwość i przyjemność czytania. Szybko jednak doceniłam tę metodę, przypominając sobie, że trudno zrozumieć jakiś kraj i naród bez jego historii. W przypadku Belgii jednak akurat mówienie o narodzie to do pewnego stopnia nadużycie, jak się dowiedziałam w trakcie lektury. Autor według mnie bardzo sumiennie wyjaśnia całą złożoność belgijskiego społeczeństwa, które mówi o sobie "jestem Belgiem" tylko przebywając za granicą, bowiem w ich własnym kraju dla nikogo nie ma to znaczenia. I w sumie taki też ich obraz wyjaśnia tych kilka rozdziałów opowiadających o historii tego kraju. Jako niepodległe państwo, zresztą, Belgia jest młodziutka, powstała dopiero w 1830r. i to w ciekawych okolicznościach: dzięki przedstawieniu w operze!
Co mnie się zwłaszcza podobało w opisie Walonów i Flamandów to ich charaktery nieznające zadzierania nosa, tolerancyjne dla każdego dziwaka i unikające rozgłosu. Nawet swoich celebrytów zostawiają w spokoju, uważając że każdy ma prawo do prywatnego życia i nie wypada wścibiać nosa w nieswoje sprawy. Okazują się być też niezwykle dyskretni i wyrozumiali dla ludzkich błędów.
Choć książka Orzechowskiego nie roi się od zabawnych opowiastek, tak jak Tatami, to jednak oceniam ją jako solidniejszą. Tomański postawił raczej na dowcip, ciekawostki i zadziwianie czytelnika, natomiast Orzechowski skupił się na samych fundamentach Belgii, próbując odpowiedzieć na pytanie dlaczego są tacy, jacy są. Czy mnie przekonał do Belgii? Nigdy nie miałam do niej negatywnego stosunku, chciałabym ją w przyszłości zwiedzić, więc w sumie przekonywać mnie nie trzeba było. Ponadto, choć pod koniec rozdziały są nieco nudniejsze, to właśnie z nich dowiedziałam się o cudownym miejscu - Redu - idealnym dla nas, moli, pełnym księgarni i dobrych restauracji.
Tatami kontra krzesła jest faktycznie dowcipniejsza, ale też bardziej chaotyczna, Belgijska melancholia czasem jest zbyt poprawna, zbyt przewodnikowa, za to solidna i treściwa. Połączone razem byłyby niemalże idealną książką o danym kraju ;) Lektury uważam jednak za udane i czekam na przybliżenie mi kolejnego kraju.
Ocena: 4-4,5/6
Nie wierzę. Właśnie kilka minut temu miałam sprawdzić, jaki był tytuł książki o Belgii, która kilka miesięcy temu mnie zainteresowała i proszę! Czary;)
OdpowiedzUsuńO tym kraju wiem tak mało (mimo że lata temu go zwiedzałam), że z chęcią uzupełnię wiedzę. Oby seria się rozrosła jak piszesz;)
I jeszcze pytanie: czy tytuł jest nawiązaniem do powieści Clausa "Cały smutek Belgii"?;)
OdpowiedzUsuńHehe, no proszę jaki miły zbieg okoliczności :)
OdpowiedzUsuńNie jestem przekonana czy jest nawiązaniem, ale ten tytuł jest wspominany w tekście.
Nikt nie życzy sobie już beztroskiego paplania w komentarzach? To tak a propos Tuwima, którego - dzięki tej pięknej sentencji - coraz więcej na blogach ;P
OdpowiedzUsuńDla mnie Belgia to przede wszystkim słodycze i gofry. Jak mogą być jeszcze melancholijni z takim poziomem cukru we krwi? ;) Będę szukać tej książki w każdym razie, i jeszcze bym chciała podobną o Danii i Islandii (taki koncert życzeń niezamierzony).
Jeśli paplaniem nazywasz "nie dla mnie, nie mam nastroju na takie książki" albo "dla mnie, na pewno przeczytam" i już, to tak, nie chciałabym widzieć takich wpisów u siebie, bo można je skrócić do odpowiedzi tak/nie w ankiecie pod postem :] Ale Tuwima widziałam jeszcze tylko w jednym miejscu ;)
OdpowiedzUsuńJa sobie życzę o Francji, ale o Danii i Islandii też mnie by bardzo ucieszyły. I o Norwegii, o Finlandii, i Kanadzie... no dobra, już kończę.
To o czym piszesz, to bardziej takie odmeldowanie się na blogu niż rasowe paplanie ;) Chociaż sam Tuwim potrafił przepięknie bawić się słowem, dla samej przyjemności gimnastykowania się w tej materii. Może nieważne co, ale jak! ;P
OdpowiedzUsuńDopóki nie zaczęłam poszukiwać książek o Islandii, nie wiedziałam, że tak marnie u nas z tego typu wydawnictwami. Pewnie o Belgii nie było dużo więcej, bo to również nie jest najmodniejsza miejscówka wakacyjna i nie brzmi tak egzotycznie jak Meksyk czy Chiny. Dlatego trzymam kciuki za Islandię, reszta potem :D
Tylko, że mi to odmeldowanie się nie jest do niczego potrzebne i z tego, co piszą inni, widzę, że im tez nie. Mnie to przypomina spam, zwłaszcza, że często osoby zostawiają linka do siebie. Masz rację, nieważne co, ważne jak, więc jak widzę po raz enty ten sam praktycznie tekst pod każdym moim postem pisany dokładnie przez tę samą osobę, to, uch, dziękuję, postoję.
OdpowiedzUsuńWiesz, jestem ciekawa czy ta seria się właśnie rozwinie w tę stronę - o różnych krajach. Mnie się to wydaje dobrym pomysłem :)