Wydawnictwo: ITAKA, 1993
Pierwsze wydanie: Dvärgen, 1944
Stron: 197
Tłumacz: Zygmunt Łanowski
Literacka Nagroda Nobla 1951
Przyznaję się, że jest to jeden z pisarzy, których nie dość, że w ogóle nie znałam, to w ogóle nie kojarzyłam z Nagrodą Nobla. Przypadkowo padło na Karła, zakup kiermaszowy za bezcen. W uzasadnieniu Komitetu można przeczytać, że Lagerkvist otrzymał nagrodę za "siłę artystyczną i absolutną niezależność sądów pisarza, który próbował w swej twórczości odnaleźć odpowiedzi na wieczne pytania stojące przed ludzkością". Fakt, wszystko się zgadza. W tej książce na warsztat wziął kwestię zła.
Ludzie lubią przeglądać się w mętnych zwierciadłach. (s. 193)
Warto zauważyć, że Karzeł pisany był w czasie II wojny światowej, wtedy kiedy wynik wojny nie był jeszcze przesądzony, gdy "siły ciemności" zmieniły obraz świat, a człowiek ponownie nie był w stanie ujarzmić w sobie potworów. I właśnie ten brak nadziei w człowieka, to rozczarowanie naszą naturą przebija przez całą tę powieść. Jest ona pamiętnikiem tytułowego karła rezydującego na dworze swojego pana, księcia. Rzecz się dzieje we Włoszech, możliwe że w XV w. (to tylko moje przypuszczenie). Opisuje on kolejne wydarzenia na zamku, zachowanie księcia i jego dworzan, intrygi, miłostki i wojnę. Uważnie obserwuje ludzi, dziwi się ich zachowaniom. Jest wcieleniem zła, jest nim w czystej postaci. Cieszy go wszystko, co nikczemne, ciemne i ukryte. Czasami potrafi w ludziach dostrzec to, czego oni sobie nie uświadamiają, bywa że rzuci trafną uwagę na nasz temat. Innym razem jest wręcz ślepy na tak oczywiste dla każdego rzeczy, nie dostrzega tych dobrych cech, miłość odczytuje tylko jako pożądanie, nie potrafi poprawnie odczytać czyjegoś wyrazu twarzy, nie rozumie ludzkiej potrzeby śmiechu, który dla niego jest odrażający.
Zauważyłem, że czasami wzbudzam w ludziach lęk. Ale boją się samych siebie. Sądzą, że ja ich przerażam, czyni to jednak karzeł kryjący się w nich, człekopodobna istota o małpiej twarzy, wystawiająca głowę z głębi ich duszy. Ogarnia ich strach, bo nie wiedzą, że mają w sobie inną istotę. W ogóle wpadają w lęk, gdy coś wynurzy się na powierzchnię, wychynie z ich wnętrza, z jakiejś kałuży błota w ich duszach, z czegoś, czego nie znają i co nie ma nic wspólnego z ich rzeczywistym życiem. Gdy nic ie widać na powierzchni, nie boją się, nie lękają się tego, cokolwiek by to było. Chodzą wyprostowani i spokojni, pokazując gładkie twarze bez żadnego wyrazu. Ale zawsze jest w nich coś innego, choć udają, że tego nie widzą, żyją nie wiedząc, że prowadzą równocześnie kilka różnych żywotów. Są tak dziwnie skryci i niezharmonizowani. (s. 23)
Początkowo trudno było mi się przebić przez tę historie, faktycznie proza Lagerkvist'a jest przytłaczająca, gęsta jak bagno; chciałam nawet książkę przerwać. Wytrwałam jednak i nie żałuję, ponieważ ostatecznie doceniłam ją (poza tym przerwać dobrego Lagerkvista, a wytrzymać przynudzającego Le Clezio? trochę głupio, nie?), a pomogło mi w tym uświadomienie sobie, że karzeł nie jest człowiekiem, nie istnieje. Kiedy się spojrzy na niego z perspektywy symbolu, powieść od razu wydała mi się czytelniejsza, jakby otworzyła przede mną kolejne drzwi w sobie. Karzeł jest częścią swojego pana, prezentuje sobą tę część naszej osobowości, o której nie chcemy pamiętać. W tym kontekście warto zwracać uwagę, gdzie akurat on przebywa. Wydaje mi się, że gdy działa ze swojej karlej izby z zamkowej wieży, gdy krąży po jego korytarzach lub gdy jedzie z nim na wojnę, ciesząc się krwawymi bitwami jest po prostu częścią osobowości księcia, a gdy trafia do lochu zepchnięty jest do podświadomości. Może istotnie są tu wyraźne odwołania do Freuda czy Junga, trudno mi to stwierdzić, nie jestem znawcą tego tematu.
Nikt nie posiada samego siebie! Co za ohydna myśl! Nikt nie posiada samego siebie! Wszystko należy także do innych. Czyż nie jest się właścicielem nawet swojej własnej twarzy? Czyż staje się ona własnością każdego, kto ją ogląda? A jak jest z ciałem? Mogąż inni posiadać czyjeś ciało? Mierzi mnie okropnie, gdy o tym pomyślę. (s. 41)
Zdecydowanie chciałabym przeczytać Barabasza, po wydaniu którego Lagerkvist dostał właśnie Nobla, ostatecznie udowadniając swoją klasę.
Miłość i śmierć to ulubione tematy ludzi, nad którymi lubią oni sobie popłakać, szczególnie zaś gdy śmierć i miłość połączą się w jedno. (s. 173)
Ocena: 4,5/6
Czytałam ją bardzo dawno temu, zostało mi w głowie wrażenie mrocznych i ponurych zamkowych korytarzy. Za to nie mogę sobie za nic przypomnieć, czy sięgnęłam też po Barabasza.
OdpowiedzUsuńCzytałam dawno temu, na studiach. Historia karła była wyjątkowo wciągająca - ostatnio nawet zamierzałam zaproponować tę książkę w klubie czytelniczym;) Niezłe studium zła.
OdpowiedzUsuń"Barabasza" zaczynałam już 2x i nic;(
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńAniu, nie, chyba wszystko w porządku się zapisało? :)
OdpowiedzUsuńJasne, mój błąd;) Przepraszam;)
OdpowiedzUsuńBrzmi ciekawie i gdy nadarzy się oakzja to zakupię i przeczytam. A ostatnio coraz częściej zastanawiam się nad książkami tego typu. Dlaczego? Może mam już przesyt powieściami? Nie wiem...
OdpowiedzUsuńKornwalio, ale masz szczęście do perełek :) Niestety nie słyszałam nic o autorze. Koniecznie muszę go sprawdzić. Troszkę trąca Gombrowiczem - szczególnie ten przedostatni cytat, nie uważasz? :)
OdpowiedzUsuńPS udało mi się zakupić Le Guin trzy tomy za całe 10 złotych :)
Serdeczności
Rzecz zdecydowanie dla mnie.Mam tego Laegerkvista z tyłu głowy od dawna, i ciągle zapominam. Barabasza czytałam w podstawówce, ale nic nie pamiętam. i w ogóle zestresowana jestem pisząc ten komentarza, bo ten groźny wstęp każe mi sie zastanawiać, czy na pewno nie jest on z gatunku zbędnych:).
OdpowiedzUsuńO! Zjadło mi pierwszy komentarz :(
OdpowiedzUsuńKornwalio niestety nic jeszcze nie czytałam autora "Karła". Aż wstyd, z się nie zna laureata Nagrody Nobla. Przedostatni cytat "pachnie" trochę Gombrowiczem. Koniecznie do przeczytanie. Ale masz szczęście do czytelniczych, wyszukanych perełek :) Serdeczności.
A nie zjadło...tylko "widoczny po zatwierdzeniu". Przepraszam za podwójny komentarz i pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPisany inaczej - czyli jakich powieści?
OdpowiedzUsuńthe_book - trudno mi stwierdzić, z Gombrowiczem mam tyły, jakoś mnie nigdy nie zdołał do siebie przekonać, ale jeszcze dam mu kiedyś szansę. A Le Guin -oj, cudownie, na pewno miałaś banana na buzi płacąc te śmieszne 10 złotych :D komentarzami się nie przejmuj, Monika. Teraz będą trochę z opóźnieniem, ale będą.
Iza-Ty masz u mnie kredyt na wszystko, cokolwiek napiszesz pojawi się na pewno :) A zresztą, zawsze nie wytrzymasz i i tak coś walniesz od siebie ;))) wiesz co ja mam z tyłu głowy? Strindberga!
Ja też niestety nie znam tego autora. Teraz widzę jakie wielkie mam czytelnicze braki.
OdpowiedzUsuńStrindberga? Widzę, że masz ochotę na zanurzenie się w sferę mroku:).
OdpowiedzUsuńCyrysia- jakie znowu braki, o Lagerkviście naprawdę mało kto słyszał.