Moi drodzy, mam przyjemność ogłosić, że wczoraj na Mikropolis pojawił się tysięczny komentarz! Już wcześniej planowałam pójść za przykładem Pabla i nagrodzić autora takiego wyjątkowego wpisu. Tym szczęśliwcem okazała się Ysabell! A oto historyczny komentarz:
Skarb Sierra Madre świetny (ale ja kocham Bogarta), aż nabrałam chęci, żeby go jeszcze raz obejrzeć.
"Prawdziwe męstwo" też bardzo mi się podobało i strasznie się cieszę, że oglądałam je w kinie, bo plastycznie było naprawdę sycące. Poza tym bardzo pasowała mi lekka ironia i dystans. Mam ogromną ochotę zobaczyć poprzednią wersję, a potem jeszcze raz tę. Podobno są bardzo podobne — nic dziwnego, jeśli idzie o ekranizacje tej samej książki (choć nowa podobno wierniejsza) — ale ciekawa jestem tego porównania.
Z pozostałych widziałam jeszcze "Czułe słówka" (zresztą trudno ich nie widzieć, choćby we fragmentach, telewizja je strasznie lubi) i choć nie mam nic przeciwko, to nie należą na pewno do moich ulubionych filmów.
Za animacjami raczej nie szaleję, więc zainteresowała mnie jeszcze "Strefa X". Jakoś mi umknęła, muszę coś o niej więcej poczytać.
Zestawienie, jak zwykle, bardzo dobrze się czyta. No i jak zwykle jest ogromnie pouczające dla mnie, jako osoby filmy oglądającej zdecydowanie rzadko...
Jest mi szczególnie miło po pierwsze dlatego, że napisała go znana mi osoba, odwiedzająca już mojego bloga, nikt przypadkowy, a po drugie, ponieważ komentarz jest merytoryczny (i do tego długi) :) A właśnie takie komentarze, czyli na temat, cieszą mnie najbardziej i z tego powodu zdecydowałam się wprowadzić ich moderację. Zabawnie wyszło jednak, że Asia napisała coś akurat odnośnie posta filmowego, a nie książkowego, w końcu rzadko piszę tu o kinie :]
A teraz - fanfary - czas na nagrodę! Ysabell mogła sobie wybrać dowolną książkę z mojego schowka z kategorii "oddam/wymienię" i zdecydowała się na Tatami kontra krzesła Rafała Tomańskiego. Życzę jej udanej lektury, dziękuję innym za pozostałe 999 komentarzy i tradycyjnie stay tuned :)
*zdjęcie (źródło): Edward Robert Hughes - Midsummer Eve, 1908
gratuluję Ysabell!
OdpowiedzUsuńmi chyba pozostanie uhonorowanie komentarza nr 1500, bo tysięczny utonął w powodzi którejś z dyskusji o Sienkiewiczu:(.
Gratulacje - 1000 komentarzy to już coś. A gdzie ten schowek oddam/wymienię?
OdpowiedzUsuńIza - może się załapię ;)
OdpowiedzUsuńAniu - na biblionetce, obecnie już schowany :] Może jednak wrzucę go gdzieś tu, w razie gdyby byli chętni na wymianę, zastanowię się.
A pochwalić opis do komentarzy mogę?:)))
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba ten pomysł.
Jak ja nie lubię takich komentarzy "książkę na pewno przeczytam" albo "książka nie dla mnie, ale recenzja świetna", wrrr...
To jeszcze zapytam o jedną rzecz. Ja usuwam bez litości wszystkie anonimy - i te schlebiające, i te nic niewnoszące, i te negatywne. Cz Ty usuwasz anonimy? Czy nie będziesz pozwalała na publikacje tych pustych komentarzy o których wyżej? Pytam z ciekawości, bo mnie samej coś podobnego chodziło po głowie i nie wiedziałam, jak to zrobić:) Zapomniałam o moderacji:)
A Ysabell gratuluję oczywiście:)
Gdzie się sprawdza ilość komentarzy? Ja nie mam pojęcia gdzie mogę szukać tej rubryki.
OdpowiedzUsuńGratuluję 1000!
OdpowiedzUsuńkalio, dzięki :)) Miałam straszny dylemat w tej kwestii i przypomniałam sobie, że kiedyś u kogoś widziałam coś podobnego i jakoś ludzi to nie odstraszało. Zapisałam zmiany, kilka dni minęło i wiesz co się okazało? Że mało kto to czytał przed napisaniem komentarza, w każdym razie nie te osoby, o które mi chodziło, tacy recydywiści ;)) No to zdecydowałam się jeszcze na moderację, a jakby ktoś pretensje składał, to wskażę powód i wtedy żeby nie było, że nie ostrzegałam :D Tez mnie irytowały takie puste komentarze, bo od takich opinii wystarczy mi kliknięcie w ankietkę, a jak już ktoś coś takiego pisze, to trudno, żeby bloger jeszcze jakoś sam odpowiadał, bo niby o czym, a dla innych taka informacja jest też zbędna. Za to komentarze na temat większość ludzi czyta, a te "super", "nie dla mnie" omijamy wzrokiem. Ja tak w każdy razie robię na innych blogach.
OdpowiedzUsuńAnonimowych nie usuwam, zawsze proszę, żeby sie podopisywać i tylko sporadycznie się zdarza, że ktoś o tym zapomina. Ostatnio usunęłam taki komentarz po raz pierwszy, bo był i bez podpisu, i króciutki o tym, że ktoś się ze mną nie zgadza, ale powodów dlaczego i próby udowodnienia swojej racji już się nie doczekałam. to był ewidentnie ktoś przypadkowy, kto już tu nie zajrzy, więc nawet prowokować dyskusji nie było co, bo zapewne mojej odpowiedzi by nie przeczytał. Więc jak ktoś nie miał odwagi cywilnej na podpisanie się i dyskusję, to co się będę przejmować. No, żem się rozpisała, ale dzięki że poruszyłaś ten temat :)
Pisany inaczej: koło zakładki umieszczania postów jest drugi o nazwie "komentarze", na górze po prawej stronie masz ich liczbę, sprawdź sobie, pewnie przeżyjesz szok jakiego masz popularnego bloga ;))
Ja już zmałpowałam od ciebie i u siebie też wstawiłam prośbę o skorzystanie z ankietki.
OdpowiedzUsuńJa wiem, po co są te puste komentarze. Chyba nawet o tym pisałam u siebie przy jakiejś tam okazji. Wydaje mi się, że takie komentarze zostawiają Ci, co ruszają dopiero z blogami i próbują pokazać swoje istnienie w sieci, zaakcentować, że są. Ja mogę zrozumieć takie działania, znaczy dociera do mnie powód tego. Ale nie pochwalam.
Naprawdę doskonale pamiętam swoje początki i nie przypominam sobie, żebym latała po sieci i na siłę wszędzie coś wciskała, żeby tylko ludzie do mnie zaglądali.
No, ale "za moich czasów;)" wydawnictwa nie rozdawały książek w ramach promocji. Więc nawet mi to w głowie nie postało, żadna tam promocja. Po prostu prowadziłam dziennik internetowy z tytułami książek, które przeczytałam. Eh, ja chyba jestem już inne pokolenie;) Znaczy - nie mam nic przeciwko promocji, ona jest potrzebna, ale jeszcze żeby to było robione z głową i na swoim podwórku, prawda?
Fakt, te lakoniczne komentarze to straszna zmora, swoją drogą zastanawiam się, ile osób spośród tych rzekomo zachęconych i książką zainteresowanych rzeczywiście po nią sięgnie, a ile w tym zwykłego zaznaczania swojej obecności i promowania własnej osoby... A ten jubileuszowy komentarz Ysabell rzeczywiście soczysty i treściwy, fajnie :) I gratuluję tego tysiączka, oczywiście.
OdpowiedzUsuńWymiana niezła rzecz, może ja też zrobię sobie taką zakładkę na blogu;)
OdpowiedzUsuńKalio, możesz mieć rację, jak o tym myślę, to faktycznie ta teza ma ręce i nogi. Hm, jak sama zaczynałam, to owszem, komentowałam, zresztą z taką częstotliwością jak teraz, ale tylko te książki, które faktycznie wydały mi się interesujące no i tylko na blogach, które lubiłam, które mi coś czasem polecały. Mało oglądam nowych blogów, więc w sumie kompletnie się nie wyznaję jak to z nimi jest, czy faktycznie jak piszecie, że tylko po te książki. A może po prostu, żeby się tu zagnieździć, w końcu miło jest przeważnie w blogosferze ;)
OdpowiedzUsuńnaia-jak napisałaś, może faktycznie, to w ramach promocji własnego bloga. Nie wiem, u mnie się miarka przebrała, po 1,5 roku stwierdziłam, że chyba mam jednak prawo powiedzieć u siebie "nie" takim komentarzom. Bo ileż razy można się rozczarować, widzę, że jest komentarz, lecę patrzeć, ciekawa co to, czy będzie jakieś nowe spojrzenie na książkę, może dyskusja, może jakaś podpowiedź, a tam znowu jakaś bzdura w stylu "książka nie jest w moim guście"... Po pewnym czasie nawet sama przestałam odpowiadać na takie.
Aniu-zrób, chętnie się dowiem na co polujesz :D
Dziękuję za miłe słowa, Kornwalio (a wszystkim za gratulacje). To trafienie to dla mnie strasznie miła niespodzianka, zwłaszcza tutaj u Ciebie...
OdpowiedzUsuńCo do komentarzy: też mnie nieco irytują kolejne "przeczytam", "to nie dla mnie", "może być fajne" bez żadnego rozwinięcia i też odruchowo dopatruję się w tym prób promocji swojego bloga. Ale, z drugiej strony, sama staram się komentować jak najwięcej (oczywiście w przypadku tych wpisów, które mi się spodobają). Dla mnie samej komentarz jest milszym dowodem pobytu na blogu niż jedne więcej odwiedziny w statystyce, więc staram się komentować z sympatii dla autorów blogów. Może część tych jednolinijkowców powstaje z tą samą motywacją?
Albo raczej: czego się pozbędę;)
OdpowiedzUsuńYsabell - ciekawy punkt widzenia, może masz rację, wolę jednak jak ktoś mi sympatię okazuje, zastanawiając się jakie jest jego zdanie itp., zamiast napisać standardową formułkę pisaną też na innych blogach. Może część z nich faktycznie pisana jest z tego powodu, wezmę to pod uwagę :)
OdpowiedzUsuńAniu- masz rację, jak gapa założyłam, że od razu zrobisz sobie też zakładkę "szukam", jaką mam sama ;)
E tam, żadna gapa;) Taka ludzka natura - mierzyć własną miarą;)
OdpowiedzUsuńCzasami także mam wrażenie, że niektóre jednolinijkowe komentarze są po prostu kopiowane w kilku miejscach w identycznej formie.