2 maja 2011

Sherko Fatah - Czarny statek

Wydawnictwo: Czarne, 2010
Pierwsze wydanie: Das Dunkle Schiff, 2008
Stron: 331
Tłumacz: Elżbieta Kalinowska

Przeczytałam kilka pozytywnych opinii o tej książce w sieci i teraz siedzę i myślę, dlaczego na mnie nie zrobiła wrażenia, zwłaszcza, że cenię Czarne za wydawanie książek, których nigdy inny by u nas nie wydał, i które pozwalają spojrzeć na świat oczami z punktu widzenia tak różnych ludzi.

Problem w tym, że ja w Kerima nie uwierzyłam i chyba tu jest pies pogrzebany. Kerim to młody Irakijczyk, świadek tamtejszego reżimu, który najpierw trafia do grupy terrorystycznej dowodzonej przez duchowego przywódcę - Nauczyciela, a potem ucieka na Zachód, do Niemiec. Jednak nic w tej książce nie wydało mi się jak to opisano w cytatach na okładce. Ani nie była to dla mnie "wstrząsająca, porywająca powieść" [Piotr Ibrahim Kalwas], ani "przejmująca" [Der Spiegel], ani "przerażająca w swej wiarygodności" [Die Zeit]. Właśnie wiarygodność to słowo, które wręcz mnie razi w kontekście Czarnego statku, ponieważ Kerim zachowuje się jak lalka, jak pusta, wydrążona w środku figurka z drewna. Nie wierzyłam mu cokolwiek robił czy mówił. Wszystko w jego życiu dzieje się tak płasko, on płynie przez te fale dni i nie reaguje gdzie go poniesie nurt, nie walczy z niczym, jakby nic nie czuł. Porywają go z drogi terroryści, to nie próbuje uciekać albo chociaż obmyślać takiej możliwości, gardząc swoimi oprawcami. Ku mojemu zaskoczeniu przyłącza się do nich i zaczyna podziwiać Nauczyciela. Potem zjawia się w domu i nagle ucieka, nie oglądając się na swoją rodzinę. W Niemczech kolejny przypadek - poznanie Sonji, jego pierwszej dziewczyny (w sumie ciekawa postać z niej była). Zaczyna zadawać się z innymi arabskimi chłopakami i też daje się wciągnąć bez słowa sprzeciwu w odrażający akt napadu na innych ludzi. Kerim nie zasługuje na szacunek, a tym samym na współczucie. Dlaczego inni blogerzy piszą o jego strasznych przeżyciach i dramatyzmie tej historii, kiedy ja nie czułam kompletnie nic, nawet gdy opisywano podrzynanie gardeł bezbronnym Irakijczykom? Może dlatego, że Kerim wydał mi się sztucznie stworzonym "simem", niby wygląda jak człowiek, niby zachowuje się jak on, ale jest martwy, jest tylko marionetką, narzędziem w rękach pisarza. Miałam takie uczucie zwłaszcza, gdy Fatah burzył konstrukcję narracji. Cała powieść pisana jest z punktu widzenia Kerima, by nagle pod koniec oddać głos kilka razy innym postaciom.
(...) widział jak ludzie trzęsą się do rytmu , jakby wpadali w zbiorową ekstazę. Oni też, pomyślał, znają siłę wspólnoty, oni też jej szukają, a jednak to, co robią nie ma w sobie wiary, żadnego obowiązku. Chyba bardzo ważne były dla nich przy tym te obrazy z plakatów. Ale nikt nie przechodził żadnej metamorfozy, tylko na krótką chwilę zapominał kim jest. (s. 224) [Kerim na koncercie]
Żeby jednak ta recenzja nie była jednostronna dodam, że są w Czarnym statku fragmenty, które mnie ujęły. Przede wszystkim Nauczyciel - jednocześnie fascynujący i groźny, mówiący wielkie słowa, a przy tym manipulator. Także kilka ciekawych spostrzeżeń dotyczących społeczeństw zachodnich. Poza tym opis meczetu, wspólnoty wiernych i przemyśleń Kermima oraz Amira z tym związanych. Fatah powinien więcej pisać o religii, o specyficznym podejściu muzułmanów do ich wiary i islamu, bo nie tylko mu to najlepiej wychodzi, ale też jest to kwestia bardzo interesująca. Na koniec zwracam Waszą uwagę na wuja głównego bohatera - Tarika. To on jest świetnie odmalowaną, żywą postacią, do tego budzącą sympatię swoją troskliwością, doświadczeniem i pokorą.

Ocena: 3,5/6

6 komentarzy:

  1. Myślę, że sięgnę po nią, gdy tylko nadarzy się ku temu taka okazja :) I jestem ciekawa mojej oceny tej książki :)

    Pozdrawiam serdecznie! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się, że Cię nie zniechęciłam. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mimo wszystkich za i przeciw, ja byłabym chętna tę książkę przeczytać :D
    Może to głupie, ale już sama okładka wydała mi się ciekawa.
    Pozdrawiam :))

    OdpowiedzUsuń
  4. Może to kwestia mentalności głównego bohatera? A może na tym czyli na pozbawieniu obywatela własnego "ja' polega działanie opisywanego systemu?
    Lektura jeszcze przede mną, może niedługo będę mogła porównać wrażenia;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Aniu, ciekawe spostrzeżenie, mogłoby to wyjaśniać jego zachowanie, tyle że dla mnie zbyt łatwo usprawiedliwia to pisarza. Poza tym Kerim wcale nie ma zbyt wielu traumatycznych doświadczeń związanych z samym reżimem. Oczywiście, jest ich trochę, ale nie jest to nic tak drastycznego, jak można było przeczytać swego czasu o Iraku. Czasem też zaskakiwało mnie, że bohater wraca myślami do pewnych wydarzeń jako do szczególnie dla niego ważnych, zapadających w pamięć i znaczących dla jego życia, podczas gdy ja łapałam się na myśli - czy on mówi o tym wydarzeniu, opisanym jako jedno z wielu, którego Kerim wcale jakoś specjalnie nie przeżywał? A czasem ledwo pamiętałam same wydarzenia, nie nadawałam im rangi ważności, bo zostały opisane po prostu jako kolejna sytuacja w jego życiu. Bywa, że Kerim wspomina ogromny strach czy krzyki rozmówców, podczas gdy przeszła scena opisana jest spokojnie, pisarz nie zaznacza właściwie podniesionego głosu czy stanu emocjonalnego Kerima. Stąd ten mój dystans i brak zaangażowania. Może niesłusznie, chętnie przeczytam Twoje zdanie po lekturze.

    OdpowiedzUsuń
  6. Coraz bardziej jestem zaintrygowana;) Może będzie okazja do dyskusji;)

    OdpowiedzUsuń

Jak powiedział Tuwim "Błogosławiony, który nie mając nic do powiedzenia, nie obleka tego w słowa" :)