Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie, 2011
Pierwsze wydanie: 10 Questions Science Can't Answer (Yet). A Guide to the Scientific Wilderness, 2007
Stron: 292
Tłumacz: Jakub Góralczyk
Ta książka skłoniła mnie do dodania nowej kategorii w podsumowaniach rocznych. Będą tradycyjnie 3 pierwsze miejsca, wyróżnienia, plus tytuł najlepszej książki popularnonaukowej/ publicystycznej roku (oczywiście, z tych, które przeczytam przez ten okres, niezależnie od daty wydania). Nie wiem czy akurat ta książka okaże się tą "naj" na koniec grudnia, doszłam jednak do wniosku, że tego typu literatura rzadko ma okazję przebić się do podobnych zestawień na blogach.
Po bardzo średniej lekturze Dunbara podeszłam trochę sceptycznie do tej książki. Obawiałam się, że może WL nie wybiera za dobrze kandydatów do wydania z tej półki, ale na próbę wzięłam. I słusznie. 10 pytań spełniło niemal wszystkie moje oczekiwania. Przede wszystkim jest niezwykle inspirująca, idealnie nadaje się do smyrania czytelników po zwojach mózgowych. Zdarzało mi się, że w trakcie spotkania ze znajomymi zawieszałam się na chwilę, bo ciągle jeszcze trawiłam jakiś koncept z danego rozdziału. Jeden rozdział opowiedziałam od A do Z bogu ducha winnej koleżance, która musiała wysłuchać moich rozterek w kwestii świadomości zwierząt (na szczęście, chyba udało mi się wzbudzić jej entuzjazm). Jechałam autobusem i nie dostrzegałam świata zewnętrznego, bo znowu nad czymś rozmyślałam. Cudowne uczucie, miło było sobie przypomnieć ten stan.
Dziesięć pytań i 10 rozdziałów. Z tego osiem przeczytałam z ogromnym zaciekawieniem, pozostałe dwa były po prostu interesujące. Hanlon pisze o wspomnianej przeze mnie (samo)świadomości zwierząt, problemie czasu, wydłużaniu życia, ludzkiej głupocie, ciemnej materii i energii, życiu we wszechświecie, naszej osobowości, otyłości, zjawiskach paranormalnych i zagadce powstania i istoty wszechświata. Mnie najbardziej pochłonęły rozdziały o kosmosie z punktu widzenia fizyki i... głupich ludziach. Autor fascynująco pisze o granicach naszego poznania i to już na samym wstępie:
Gwoli zakończenia: okazało się, że i WL może wydać świetne książki popularnonaukowe, więc zamówiłam sobie kolejną do recenzji. Wydanie jest wręcz burżujskie (sztywna okładka ze skrzydełkami i bardzo gruby, dobrej jakości papier), utrudniało mi ono jednak czytanie, ponieważ książkę trzeba mocno trzymać, żeby się nie zamknęła. Korekta świetna. Jedynym, ale dużym minusem jest brak bibliografii i minimalna ilość przypisów (z których prawie połowa jest autorstwa tłumacza!). Zresztą, za tłumaczenie należą się słowa uznania.
Ocena: 5-5,5/6
Pierwsze wydanie: 10 Questions Science Can't Answer (Yet). A Guide to the Scientific Wilderness, 2007
Stron: 292
Tłumacz: Jakub Góralczyk
Ta książka skłoniła mnie do dodania nowej kategorii w podsumowaniach rocznych. Będą tradycyjnie 3 pierwsze miejsca, wyróżnienia, plus tytuł najlepszej książki popularnonaukowej/ publicystycznej roku (oczywiście, z tych, które przeczytam przez ten okres, niezależnie od daty wydania). Nie wiem czy akurat ta książka okaże się tą "naj" na koniec grudnia, doszłam jednak do wniosku, że tego typu literatura rzadko ma okazję przebić się do podobnych zestawień na blogach.
Po bardzo średniej lekturze Dunbara podeszłam trochę sceptycznie do tej książki. Obawiałam się, że może WL nie wybiera za dobrze kandydatów do wydania z tej półki, ale na próbę wzięłam. I słusznie. 10 pytań spełniło niemal wszystkie moje oczekiwania. Przede wszystkim jest niezwykle inspirująca, idealnie nadaje się do smyrania czytelników po zwojach mózgowych. Zdarzało mi się, że w trakcie spotkania ze znajomymi zawieszałam się na chwilę, bo ciągle jeszcze trawiłam jakiś koncept z danego rozdziału. Jeden rozdział opowiedziałam od A do Z bogu ducha winnej koleżance, która musiała wysłuchać moich rozterek w kwestii świadomości zwierząt (na szczęście, chyba udało mi się wzbudzić jej entuzjazm). Jechałam autobusem i nie dostrzegałam świata zewnętrznego, bo znowu nad czymś rozmyślałam. Cudowne uczucie, miło było sobie przypomnieć ten stan.
Dziesięć pytań i 10 rozdziałów. Z tego osiem przeczytałam z ogromnym zaciekawieniem, pozostałe dwa były po prostu interesujące. Hanlon pisze o wspomnianej przeze mnie (samo)świadomości zwierząt, problemie czasu, wydłużaniu życia, ludzkiej głupocie, ciemnej materii i energii, życiu we wszechświecie, naszej osobowości, otyłości, zjawiskach paranormalnych i zagadce powstania i istoty wszechświata. Mnie najbardziej pochłonęły rozdziały o kosmosie z punktu widzenia fizyki i... głupich ludziach. Autor fascynująco pisze o granicach naszego poznania i to już na samym wstępie:
Ogrom Wszechświata zdaje się składać z dwóch tajemniczych substancji: ciemnej materii i ciemnej energii, których natury możemy się jedynie domyślać. Zwykłe rzeczy (czyli tak zwana materia barionowa - dobry stary wodór, ty i ja, Neptun i twój stół kuchenny) to we Wszechświecie sprawa całkiem drugorzędna. Większość wszystkiego jest niewidzialna i nie mamy pojęcia, czym jest - dysponujemy jedynie kilkoma mglistymi pomysłami. (s. 11)Opowiada jakim dziwnym współczynnikiem jest czas, który nie tylko jest specyficznie postrzegany przez fizyków, ale też uważany za coś, czego w istocie... nie ma. To my jego wpływem tłumaczymy sobie rzeczywistość, opłakujemy tych, którzy odeszli itd. Wielu naukowców jednak jest zwolennikiem koncepcji tzw. czasu blokowego, w której przyszłość w pewnym sensie już się wydarzyła, a nasze przywiązanie do teraźniejszości wydaje się nie na miejscu. Wielkim zaskoczeniem było też dla mnie odkrycie, że z obliczeń fizyków wynika, iż nasz wszechświat jest... skończony. Czy jestem jakaś niedoinformowana? Dlaczego gazety nie piszą o czymś takim na pierwszych stronach!? Prawda nie jest jednak taka prosta. Znamy wiek wszechświata, jednak niektóre z obserwowanych przez nas gwiazd wydaje się być starszych niż on! Jak więc widzicie, nie raz można nad tą książką pokręcić głową z niedowierzaniem. Natomiast część poświęcona problemowi głupich ludzi wzbudziła we mnie masę rozterek, przeróżnych emocji i chyba tylko przy nim miałam spore zastrzeżenia co do wniosków autora, jak i prowadzonych badań. Spędziłam spor czasu rozstrzygając te kwestie.
Gwoli zakończenia: okazało się, że i WL może wydać świetne książki popularnonaukowe, więc zamówiłam sobie kolejną do recenzji. Wydanie jest wręcz burżujskie (sztywna okładka ze skrzydełkami i bardzo gruby, dobrej jakości papier), utrudniało mi ono jednak czytanie, ponieważ książkę trzeba mocno trzymać, żeby się nie zamknęła. Korekta świetna. Jedynym, ale dużym minusem jest brak bibliografii i minimalna ilość przypisów (z których prawie połowa jest autorstwa tłumacza!). Zresztą, za tłumaczenie należą się słowa uznania.
Ocena: 5-5,5/6
Coś dla mnie, ta książka mnie również może zainteresować. Dziekuję
OdpowiedzUsuńMam tę książkę do recenzji, już nie mogę się doczekać, zwłaszcza po Twojej recenzji:)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię takie popularno-naukowe lektury, w sam raz na mój głód wiedzy. I za jak najbardziej słuszną uważam Twoją decyzję dodawania w zestawieniach najlepszej ksiązki tego gatunku :) staram się ich w moich nie pomijać
OdpowiedzUsuń