Wydawnictwo: MUZA, 2010
Pierwsze wydanie: Seeds of Wealth. Five Plants That Made Men Rich, 2003
Stron: 412
Tłumacz: Wojciech Górnaś
Nie chciałam tego czytać, ale zostałam w to wmanewrowana. Początkowa niechęć zmieniła się, kiedy przeczytałam recenzje śmietanki i padmy. Nastawiłam się wiec, że po pierwszym nieprzyjaznym czytelnikowi rozdziale będzie zdecydowanie lepiej. I było, ale do czasu.
Hobhouse to erudyta i chodząca encyklopedia. Z tej książki dowiecie się nie tylko wiele o historii upraw i handlu: drewnem, winoroślą, kauczukiem, tytoniem i kawą (bo tego tyczą się poszczególne rozdziały), ale też tysięcy szczegółów i szczególików z kompletnie innych dziedzin. Czasem będzie to szalenie interesujące (np. istnienie wysypiska amfor w Rzymie), a czasem przyprawi Was o stan bliski śpiączki (np. opis długości i budowy drewnianych masztów). Trzeba się też nastawić na mnóstwo dygresji, czasem kompletnie zaskakujących jak wyjaśnianie celu celibatu. Do pewnego stopnia było to wszystko nawet zabawne, a czasem pouczające, naprawdę dużo się dowiedziałam z tej książki. Przyznaję, pochłonęły mnie rozdziały o winorośli i kauczuku, a ich szczegółowość nie miała wtedy dla mnie znaczenia. Jednak moja cierpliwość skończyła się w rozdziale o kawie. Więcej tam historii niż samych właściwych rozważań o tym trunku! I żeby takie wprowadzenia miały akapit, maksymalnie dwa, nie, były wyjątkowo rozwlekłe i to wtedy właśnie miarka się przebrała i ocena Ziaren w moich oczach dramatycznie spadła. Tak więc temu autorowi już chyba podziękuję. Zbyt chaotyczny, zbyt niezdecydowany o czym chce pisać. Trzeba się czasem wynudzić, żeby trafić na naprawdę ciekawy fragment.
Jest to pierwsza i ostatnia książka recenzyjna, którą zgodziłam się przeczytać, choć jej nie zamawiałam. Jednak trzeba szanować własną intuicję. Jak już zapowiedziałam, następnym razem będę takie książki losować między odwiedzających mojego bloga z zastrzeżeniem napisania czegoś po lekturze.
Ocena: 3,5/6
P.S Oklaski dla tłumacza za dotarcie do tych wszystkich technicznych terminów oraz z poprawianie samego autora! Podziwiam.
Pierwsze wydanie: Seeds of Wealth. Five Plants That Made Men Rich, 2003
Stron: 412
Tłumacz: Wojciech Górnaś
Nie chciałam tego czytać, ale zostałam w to wmanewrowana. Początkowa niechęć zmieniła się, kiedy przeczytałam recenzje śmietanki i padmy. Nastawiłam się wiec, że po pierwszym nieprzyjaznym czytelnikowi rozdziale będzie zdecydowanie lepiej. I było, ale do czasu.
Hobhouse to erudyta i chodząca encyklopedia. Z tej książki dowiecie się nie tylko wiele o historii upraw i handlu: drewnem, winoroślą, kauczukiem, tytoniem i kawą (bo tego tyczą się poszczególne rozdziały), ale też tysięcy szczegółów i szczególików z kompletnie innych dziedzin. Czasem będzie to szalenie interesujące (np. istnienie wysypiska amfor w Rzymie), a czasem przyprawi Was o stan bliski śpiączki (np. opis długości i budowy drewnianych masztów). Trzeba się też nastawić na mnóstwo dygresji, czasem kompletnie zaskakujących jak wyjaśnianie celu celibatu. Do pewnego stopnia było to wszystko nawet zabawne, a czasem pouczające, naprawdę dużo się dowiedziałam z tej książki. Przyznaję, pochłonęły mnie rozdziały o winorośli i kauczuku, a ich szczegółowość nie miała wtedy dla mnie znaczenia. Jednak moja cierpliwość skończyła się w rozdziale o kawie. Więcej tam historii niż samych właściwych rozważań o tym trunku! I żeby takie wprowadzenia miały akapit, maksymalnie dwa, nie, były wyjątkowo rozwlekłe i to wtedy właśnie miarka się przebrała i ocena Ziaren w moich oczach dramatycznie spadła. Tak więc temu autorowi już chyba podziękuję. Zbyt chaotyczny, zbyt niezdecydowany o czym chce pisać. Trzeba się czasem wynudzić, żeby trafić na naprawdę ciekawy fragment.
Jest to pierwsza i ostatnia książka recenzyjna, którą zgodziłam się przeczytać, choć jej nie zamawiałam. Jednak trzeba szanować własną intuicję. Jak już zapowiedziałam, następnym razem będę takie książki losować między odwiedzających mojego bloga z zastrzeżeniem napisania czegoś po lekturze.
Ocena: 3,5/6
P.S Oklaski dla tłumacza za dotarcie do tych wszystkich technicznych terminów oraz z poprawianie samego autora! Podziwiam.
Dobrze że ostrzegasz...
OdpowiedzUsuńPopatrz, teraz Ty mnie zaskoczyłaś ;)
OdpowiedzUsuńO! :)
OdpowiedzUsuńI ja sobie ten tytuł zapamiętałam po pozytywnych notkach dziewczyn. I miałam na uwadze. I nie żebyś mnie od razu zniechęciła, ale... :)
OdpowiedzUsuń