17 lutego 2011

Erich Maria Remarque - Czarny obelisk

Wydawnictwo: Czytelnik, 1991
Pierwsze wydanie: Der schwarze Obelisk, 1956
Stron: 406
Tłumacz: Adam Kaska

Po tej książce zdecydowanie pozytywnie nastawiam się na Łuk triumfalny, który będę czytała w przyszłym miesiącu (?). W ogóle przeprosiłam się z Remarque'iem i jestem przekonana, że to był utalentowany pisarz. Co prawda, trochę monotematyczny, no ale to trochę jak z naszym pokoleniem kolumbów, takie czasy zmieniają człowieka.

Wieczór w niebieskim płaszczu stoi już przy oknie. Pokój jest pełen refleksów i cieni i nagle samotność uderza mnie jak maczuga z zasadzki. Wiem, że to głupstwo, nie jestem bardziej samotny niż wół w stadzie wołów, ale cóż mogę poradzić? Samotność nie ma nic wspólnego z brakiem towarzystwa. (s. 81)
Wieczór nagle staje się wagą, na której obu szalach spoczywa jednakowy ciężar świata. Czuję ją, jakby balansowała lekko na mojej piersi. Nic mi się stać nie może, myślę, póki tak spokojnie oddycham. (s. 149) zamieram, kiedy czytam coś takiego...
Książka zaskoczyła mnie swoim dowcipem i kpiną. Dialogi momentami są przezabawne, co razem z tłem w postaci niemieckiej rzeczywistości lat 20. XX wieku daje świetny efekt. Z jednej strony śmiech, z drugiej przewartościowanie wszystkich dawnych wartości. Zastanawiam się czy Ludwik nie jest czasem alter ego autora. On wraz ze swoimi przyjaciółmi i znajomymi jest kwintesencją tego jak zmieniły się Niemcy po I wojnie światowej, ale też, co mnie bardzo uderzyło, że faktycznie to jej wybuch jest cezurą oddzielającą XIX i XX wiek. Potem już nic nie miało być takie samo i Czarny obelisk udanie to przekazuje między wierszami. Świat stracił wtedy ostatnie ślady swojej dawnej niewinności (jeśli ją kiedykolwiek miał?). W czasach szalejącej inflacji postępuje ostateczna degrengolada społeczeństwa. Wszystkie te początkowo wykpiwane zmiany dadzą później efekt w postaci triumfu rodzącego się już nazizmu.
(...) jeśli wierzyć nekrologom, ziemia wydaje się być zamieszkana przez hordę aniołów bez skrzydeł, o których nic się nie wiedziało. (s. 75)
(...) wyobrażałem sobie Boga jako kogoś w rodzaju zakłopotanego prezesa stowarzyszenia, szczególnie jeśli dwa wrogie kraje są tego samego wyznania. Za którym się wypowie? Za krajem z większa ilością mieszkańców? Albo z większą ilością kościołów? A gdzie jest sprawiedliwość, jeśli da zwycięstwo jednemu krajowi, a drugiemu nie, mimo, że tam się równie gorliwie modlono? Niekiedy wydawał mi się jak zagoniony stary cesarz kilku krajów, który stale musi brać udział w paradach i bez ustanku zmieniając mundur - katolicki na protestancki, potem na ewangelicki, anglikański, episkopalny, reformowany, i zawsze stosowanie do nabożeństwa, jakie się właśnie odbywa - zupełnie jak cesarz na paradach huzarów, grenadierów, artylerii i marynarki. (s. 119-120).
A czym jest tytułowy obelisk? Dla mnie to symbol dawnego Cesarstwa, na który teraz już tylko sikają pijacy, który tkwi jak wyrzut sumienia, którego należy się pozbyć, by przetrwać. Stanął na grobie starej kur.wy, już nikomu niepotrzebny, całkowicie nieprzystający do nowych czasów. Chętnie przeczytałabym zdanie innych w tej kwestii.

Ocena: 4,5/6

P.S. Mam kryzys na całej linii odnośnie pisania recenzji.
P.S.2 Poproszę o pomoc przy otagowaniu tej książki; jaką kategorię powinnam dać?

19 komentarzy:

  1. Nie znam ani książki, ani twórczości Remarque'a, ale po Twojej opinii nabrałam ochoty, żeby się zapoznać z jego książkami :).

    OdpowiedzUsuń
  2. "Łuk triumfalny" bardzo mi się podobał. Świetnie się to czytało. ;) Nawet chętnie zabrałabym się za coś jeszcze Remarque.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. "Mam kryzys na całej linii odnośnie pisania recenzji."

    Nic na siłę. Przy częstszym pisaniu się człowiek wypala najzwyczajniej, nic mu nie idzie i się frustruje. Upij się porządnie, odchoruj i czekaj spokojnie czekaj aż wszystko wróci do normy.


    Obelisk od dawna chcę przeczytać. A Łuk triumfalny, mimo zbyt wyegzaltowanych monologów jest naprawdę znakomity. Ja też polecam. Na sountrack Les Joyaux De La Princesse i Rome:).

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo dawno temu próbowalam czytać "Czarny obelisk" 9na fali zachwytu Łukiem Tryumfalnym), ale wówczas mi nie podszedł.
    Po twojej recenzji widzę, że lektura zdecydowanie do powtórzenia.
    Co do tagów- najbliżej może byłaby psychologiczna? ciężka sprawa.

    OdpowiedzUsuń
  6. ciekawa recenzja, może keidyś przeczytam

    OdpowiedzUsuń
  7. Łuk triumfalny to doskonałe czytadło, książka przeczytana w odpowiednim miejscu i czasie wyzwala reakcję - istnieje szansa, że zaiskrzy;) ja niestety wpadłam na nią za późno(?) i obyło się bez wypieków na twarzy;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wpisuję na listę ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Kategoria: literatura piękna. Tak bym przynajmniej zrobila to w mojej bibliotece :) Uwielbiam Remarque. A "Łuk ..." REWELACA! Jedna z lepszych książek jakie w życiu czytałam :) Serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
  10. Uwielbiam Cię, bo użyłaś mojego ukochanego słowa w swoim tekście: degrengolada! Może powinienem się wstydzić, ale nie słyszałem nigdy o tym autorze. W ogóle jestem mało obeznany z literaturą niemieckojęzyczną, jednak w sumie nie mam na razie ochoty, by to nadrabiać. Cały mój czas zjada na razie nadrabianie zaległości w kinematografii włoskiej.

    A propos filmów, umknęło mi ostatnio kilka japońskich anime na TVP Kultura, a chyba skoro pojawiają się na takim kanale, to warto byłoby spojrzeć, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  11. Katarynka - odważna jesteś kobieto, że książkę tak uznanego autora nazwałaś czytadłem :)) Oj, nie wierzę Ci za bardzo!

    the book - lit. piękna jest dla mnie za szeroka, potrzeba mi jakiegoś gatunku. Dam chyba tą obyczajową, niech ją licho. W końcu jest tam obraz całego społeczeństwa, a brak nachylenia w jakąś konkretną stronę. Ale dzięki za dobre chęci, jeno Ty zareagowałaś :)

    Stig - pamiętam jak Łuk zachwalałeś, a już razem z Rome, to hoho, będzie dobrze, jestem pewna. Tylko, że będę słuchać po książce, jak czytam muszę mieć ciszę.
    Ostatnio darowałam sobie 2 recki, ale o Remarque trochę głupio byłoby mi nie napisać słowa.

    Grzesiu - :) młody jesteś, to jeszcze nadgonisz, spoko wodza. Oglądałam te anime na TVP, wspaniały cykl. Żałuję, że parę ominęłam, czasu nie miałam, ale kiedyś na pewno to nadrobię. Nie dali ruchomego zamku, pewnie jeszcze dla nich za drogi był.

    OdpowiedzUsuń
  12. " ...książkę tak uznanego autora nazwałaś czytadłem :)) Oj, nie wierzę Ci za bardzo!"

    hmm... chyba słusznie...no źle to wygląda..., pejoratywny wydźwięk wszystko przysłania, a powieść przecież bardzo dobra, skręca w stronę romansu i jest śmiertelnie poważna, jednak wciąż pozostaje lekturą na najwyższym poziomie:)

    Ruchomy zamek będzie w czwartek:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Mnie się po prostu termin "czytadło" źle kojarzy :) W końcu nie każdy romans nim jest.

    Chyba sobie obejrzę zamek znowu, to moja ulubiona anime pana M. Żałuję, że przegapiłam pilota, takie wysokie noty daliście ze Stigiem.

    OdpowiedzUsuń
  14. Ty masz może konto na jakimś Filmwebie, filmasterze czy innej takiej kreaturze? Bo warto byłoby coś tam zajrzeć, ja myślę.

    OdpowiedzUsuń
  15. wg mnie Łuk jest czytadłem - znakomitym ale czytadłem:). Jego echa można znaleźć np u Krajewskiego i chyba ogólnie w "retro kryminałach". Jest coś co nadaje w tym kontekscie Łukowi atmosferę noir - trudno mi to dokładnie zdefiniować ale ja tak to odebrałem. Może chodzi o wiarygodne nakreślanie tła historycznego które często pisarze tego sortu opierają właśnie o Remarque'a? Nie wiem.

    "Tylko, że będę słuchać po książce, jak czytam muszę mieć ciszę. "

    Les Joyaux De La Princesse możesz w trakcie:

    http://www.youtube.com/watch?v=MrX3ifVq9NU

    OdpowiedzUsuń
  16. Grzesiu - wysłałam Ci na maila mojego nicka.
    Stig - i tak Wam nie wierzę, muszę sama sprawdzić :P
    Nie potrafię traktować muzyki jako tło, rozprasza mnie.

    OdpowiedzUsuń
  17. Ostatni się zdziwiłam, że hasło "czytadło" funkcjonuje w blogosferze głównei w odbniesieniu do książek o odchyleniu romansowym...

    OdpowiedzUsuń
  18. Witam:)
    Ja dziele czytadła na:
    1) zobowiązujące czytadło o wydźwięku bardzo pozytywnym. Jest to książka, która jest świetnie napisana i bardzo wciągająca, ale nie musi być to wielkie epokowe dzieło literackie (to jest bardzo subiektywne odczucie)
    2) czytadła niezobowiązujące czyli takie, które się dobrze czyta, jest sprawnie napisane ale w głowie na długo nie zostaje. Ot taki umilacz czasu. Do czytadeł w sensie pejoratywnym stosunku nie mam, bowiem w związku z brakiem bodźca stosunek ów nie miał szans się skrystalizować:))
    A propo Remarque'a to jest dla mnie wielce zobowiązujące czytadło. Odkryłam go dzięki książce "Łuk triumfalny" i oszalałam. To było kilka lat temu. Czytałam więc jedną po drugiej. To był błąd, bowiem w zestawieniu książki te stają się nużące, autor powiela wątki, książki stają się przewidywalne do bólu i język już tak nie zachwyca niestety. Ale przy odpowiednim dawkowaniu miodek:)) Dla mnie najlepsze jego książki to "Łuk triumfalny" i właśnie "Czarny obelisk" Zazdroszczę czytania Łuku ehh zazdroszczę:) Pozdrawiam ciepło:)

    OdpowiedzUsuń
  19. Nie mam takiego podziału. Uważam, że pomiędzy epokowym dziełem a czytadłem zmieści się jeszcze cała masa określeń na bardzo dobre książki. Coś może być wybitne, ale wiem, że za 50 lat ludzie rzadko już to będą czytać, no i nie jest jednocześnie czytadłem (nawet gdyby nie traktować tego terminu wyłącznie pejoratywnie, czego staram się sama unikać).
    Pozdrawiam :]

    OdpowiedzUsuń

Jak powiedział Tuwim "Błogosławiony, który nie mając nic do powiedzenia, nie obleka tego w słowa" :)