6 grudnia 2010

Philip K. Dick - Prawda półostateczna

Wydawnictwo: Prószyński i S-ka, ? (czemu P. ukrywa rok wydania?!)
Pierwsze wydanie: 1964
Liczba stron: 216
Tłumacz: Jarosław Jóźwiak

Można się załamać, patrząc na taką okładkę: nie wiadomo śmiać się czy płakać... Nie dość, że wygląda po prostu idiotycznie, to jeszcze nie ma NIC wspólnego z treścią książki. Do tego opis wydawnictwa na okładce świadczy tylko o tym, że osoba to pisząca, książki na pewno nie czytała, a dodatkowo zaspoilerowała informacją ze strony... 212! To wszystko plus fatalna korekta wpływa na moje negatywne nastawienie do Prószyńskiego. Muszą chyba jednak mieć dobre zyski, bo nie widać u nich specjalnej dbałości o wydanie swoich książek. Gdyby zaczęli tracić na takiej postawie, zapewne coś by w tej kwestii zmienili.

Dość o tym, czas na książkę. Przyznaję się bez bicia, to mój pierwszy Dick. Ważna uwaga nr 1: to nie jest, niestety, Lem. Czytelnik nie znajdzie tu ani głębokich analiz ludzkiego zachowania, ani filozoficznych pytań, ani metafizyki, ani symboliki. Info nr 2: to sensacyjne s-f. Akcja goni akcję, relacje międzyludzkie nie są zbyt istotne, raczej odmalowane po łebkach, autor chce nas bardziej zaskoczyć zakrętami w fabule i stawia na dialogi oraz myśli wewnętrzne bohaterów. Jako rozrywka - jak najbardziej, zębami nie zgrzytałam, podczytywałam intensywnie w autobusie oraz przed snem z czystej ciekawości co będzie dalej. Dick puszcza tez wodze fantazji w kwestii wynalazków, czasem tłumaczy ich działanie, a jak nie potrafi, to stwierdza, że wynaleziono to przed III wojną światową, a fabryka wraz z załogą zginęła, więc nikt tego nie wie ;) A fakt, nie napisałam nic o fabule. Rok 2025. Ludzkość podzielona jest na dwie grupy: Yansowców podległych Brose'owi (kawał drania wypchany sztucznymi narządami) oraz całą resztę, żyjącą pod ziemią. Ci pierwsi wciskają kit tym drugim, że wojna trwa nadal, ziemia jest napromieniowana, blaszaki (roboty) ciągle walczą między sobą (Zachód ze Wschodem, takie reminiscencje zimnej wojny). Prawda jest taka, że Ziemia jest jednym wielkim parkiem podzielonym na olbrzymie posiadłości, a'la małe królestwa, przeznaczone dla elity. Szkoda, że tak mało miejsca poświęcił samym blaszakom. Lektura to niedługa, rozrywkowa, napisana sprawnie, może w latach 60., budziła większe emocje, ale w XXI wieku już nikogo nie przyprawi o opad szczęki, zwłaszcza kiedy zna się Lema, pisarza mającego wtedy już za sobą popełnienie arcydzieła o tytule "Solaris".

Do podusi i w kolejce jak najbardziej, czytajcie Dick'a, bawcie się, zastanawiajcie się co Wy byście czuli i zrobili w danej sytuacji. Sama na pewno sięgnę jeszcze po twórczość pana D., ale to nie będzie mój autor s-f namber łan. Hawk! [polemika i wyrzucanie mi, że nic nie zrozumiałam mile widziane ;]

Ocena: 4-4,5/6

16 komentarzy:

  1. No chyba aż przeczytam tę książkę, aby się z Tobą nie zgodzić ;)
    Generalnie Dicka czytałam bardzo dawno temu i prawie nic z niego nie pamiętam, pamiętam, że w Płyńcie łzy moje, rzekł policjant był bardzo ładny kawałek o miłości i że generalnie książki były dość filozoficzne i czasem mocno zagmatwane. A że przeczytanie czegoś jego chodzi za mną od dłuższego czasu, to może mnie to zmobilizuje :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hehe, no to czekam. Zapomniałam o jednej rzeczy, która mi się podobała: ważna kwestia skłonności ludzi do rozwiązywania swoich problemów przemocą.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam "Czy androidy marzą o elektrycznych owcach" ("Blade Runner") i nie była to w sumie literatura czysto rozrywkowa. Chciałabym dorwać "Ubika" i może jeszcze "Człowieka z wysokiego zamku".

    A Dick i tak najbardziej kojarzy mi się z tym, że pisał donosy na Lema do FBI ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Heh, tez mi się tak kojarzy ;)
    Właśnie dlatego chcę go jeszcze poczytać, bo słyszałam sporo dobrego o jego prozie, o tych tytułach, które podałaś też. Poza tym książka Prawda... podobała mi się, tylko była trochę zbyt sensacyjna. Widać, na taką trafiłam, liczę, że nie wszystkie ma takie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dick ma wg mnie trzy książki bardzo dobre, a reszta jest w stylu tej:)
    pisał takie coś w dwa tygodnie dla kasy, ale te ważne nie, te pisał długo i dobrze: "Ubik", "Człowiek z Wysokiego Zamku" i "Valis" - ten na pewno nie do poduszki i ja go mam specjalnie do zaglądania i dowiadywania się o gnozie:)
    dzięki za dobre słowo o "Pustyni Tatarów"

    OdpowiedzUsuń
  6. Więc coś jednak jest na rzeczy :] Dobrze się składa, że Valis mam na półce.

    OdpowiedzUsuń
  7. Hmm Dick. Nie czytałem chociaż bardzo chcę już od chyba 10 lat:) Zawsze mi coś stanie na drodze:) Najbardziej zawsze chciałem przeczytać Blade runnera i Ubika i na tym chceniu pozostało;)
    Swoją droga ja lubię sobie czasami poczytać czysto sensacyjne s-f:) Dla odprężenia jak znalazł:)
    Co do Prószyńskiego to hmmm. Ja ostatnio czytałem dwie ich w miarę nowe wydania: Blaze (Kinga) i Grę Endera (Carda) aha! i jeszcze Zasłyszane w kiciu (Archera). Obie były wydane nieźle, literówek też za wiele nie znalazłem, a Zasłyszane... wydane jest wręcz bombowo:) i bez błędów. Niewiele od nich czytam (bardzo niewiele) więc pewnie dobrze trafiłem:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja pierdolę!!! napisałam taki długi tekst i ... grrrr?#?@#!#!

    No dobra, tylko spokój mnie uratuje. Pablo, masz tak samo z Dickiem jak ja miałam/mam, tylko bym dorzuciła do tego jeszcze Człowieka z wysokiego zamku. I dla relaksu, to jak najbardziej, dlatego właśnie podczytywałam gdzie się dało :)
    Natomiast co do P. i S-ka, to mam chyba pecha, bo trafiam na takie wydania, że żal bierze. Wydanie Endera mam to, co Ty, więc cieszę się, jeśli stwierdzasz, że niedoróbek nie było. Planuję sobie powtórzyć przed rzuceniem się na kolejne części.
    W ogóle fantastyka w Polsce wydawana jest po macoszemu, nie rozumiem tego. Dobrze, że chociaż Diuna jest wydana wręcz zajebiście przez Rebis.
    Przekonuję się natomiast do Świata Książki, bo choć wydają wiele śmieciowych książek i lubią kiczowate okładki, to przynajmniej ich techniczna strona (okładka, klej, szycie), jak i korekta są bez zarzutu.

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie wiem czy zwróciłaś uwagę, że ja właśnie ostatnio opisuję właśnie techniczną stronę książek również, bo krew mnie zalewa jak książka za 45 zeta jest wydana jak gazetka z Tesco! (Patrz moja recka Pustki:sny). Nowy ender jest wydany średnio, ale przynajmniej kosztuje rozsądnie:)
    Co do fajnych wydań to MAG pięknie Gaimana wydał no i ich seria Uczta Wyobraźni!:) Twarda okładka, obwoluta - coś wspaniałego, kupuje chociaz drogie, bo po prosru warto.
    Co do wydawnictw to ja szanuję Powergraph - Dobre ceny, solidnie wydane i kredowy papier (znaczy się bielutki:) ).
    Co do dupiatych wydań to króluje Amber w moim rankingu, taka masakra czasami, że ręce opadają!

    OdpowiedzUsuń
  10. Tak, zauważyłam, że piszesz o tym, cieszy mnie to, bo sądziłam, że tylko ja zwracam na to uwagę :) no i Ty podajesz ceny, chwała Ci za to!
    Z dobrych wydań docenię jeszcze Literackie i ich Dukaja - cud, miód i orzeszki, aż chce się mieć całą serię na półce!

    OdpowiedzUsuń
  11. Z tego, co mi powiedział net, to jest to wydanie z 2004 roku :) Ośmielę się stwierdzić, że od tej pory Prószyński trochę rozwinął stronę graficzną swoich książek. Nie wszystkie są jeszcze super, ale chyba takich badziewiastych już nie ma. Faktycznie, ta jest paskudna.

    Dicka jeszcze nie czytałam nic, kilka razy mnie korciło, by brać coś na Podaju, ale jakoś się nie zdecydowałam. Może jednak kiedyś spróbuję, bo to nazwisko dosyć znane.

    A co do wydań, to ja tam lubię grafiki książek wydawanych przez Fabrykę Słów. Tyle, że oni niewiele SF wydają, głównie jednak fantasy. No i lubię prawie wszystkie, ale nie znoszę tej nowej mody "zdjęciowej", szczególnie w wersji: zdjęcie ładnej dziewczyny z natchnionym spojrzeniem (patrz: nowe wydanie trylogii Pilipiuka). O żesz... Szlag mnie trafia jak to widzę i oburza odstępstwo od wieloletniej wizji całości :/ To się wyżaliłam ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Kto by to pomyślał, żeby trzeba było roku wydania w necie szukać ;)
    Na razie z podaja ściągnęłam już chyba wszystko, co się dało Lema, poddałaś mi teraz pomysł z Dickiem!
    Mi się niestety nie podobają zazwyczaj okładki z Fabryki, wszystkie lecą schematem z Władcy Pierścieni, na jedno kopyto, w ogóle jest problem z książkami s-f i fantasy. Wydawnictwa boją się im chyba dać poważną oprawę, jakby tylko jacyś dziwni ludzie je czytali... I tak, ja tez nie znoszę okładek ze zdjęciami. Najbardziej mnie rozwalają te z gołą babką, jakimś kwiatem czy innym motylem, a książka jest o świecie przyszłości albo życiu w Afganistanie. Ręce opadają!

    OdpowiedzUsuń
  13. O tak, adekwatność okładki do treści książki to już temat na oddzielną notkę lub całą rozprawę :/

    A z jakim "Władcą pierścieni" kojarzy Ci się schemat FS? Bo kompletnie nic do głowy mi nie przychodzi, nie wiem, jakie wydanie mogłoby powodować takie skojarzenia, a zaciekawiłam się :D

    A to "jedno kopyto" to taki schemat "okładkowy" jaki sobie przyjęli i jakiego się trzymają. Moim zdaniem o tyle słusznie, że patrząc na okładkę w 95% możemy bez zastanowienia osądzić, że to jest FS. A to w jakimś stopniu też buduje wizerunek wydawnictwa.

    OdpowiedzUsuń
  14. Np. jakiś wojownik z oszczepem, kobieta w długich rozwianych włosach i sukience na modłę średniowieczną. Najczęściej właśnie rozwiane, włosy, zamazane brzegi, jakaś broń, przenikliwe spojrzenie. Fakt, można FS rozpoznać od razu, ale dla mnie to wada. Bo rozumiem, że jeden autor ma okładki w jednym stylu, lepszym czy gorszym, ale prawie całość swojej oferty wydawać w ten sposób? Ja mówię nie :) No i te okładki są właśnie takie niepoważne, zbyt komiksowe, jakby ich targetem miała być młodzież tylko.

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie do końca się zgodzę :D Przyjedziesz do mnie, to zrobimy analizę okładek FS :D

    OdpowiedzUsuń
  16. Hehe, ok, pogadamy ;) Wiem, że niektóre są inne, ale mnie się i tak nie podobają :P

    OdpowiedzUsuń

Jak powiedział Tuwim "Błogosławiony, który nie mając nic do powiedzenia, nie obleka tego w słowa" :)