Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie, 2006
Pierwsze wydanie: Die Stadt der Träumenden Bücher, 2004
Liczba stron: 461
Tłumacz: Katarzyna Bena
Umarłam i trafiłam do nieba moli książkowych! Ta myśl zdecydowanie mi przychodziła do głowa, zwłaszcza przy opisach Księgogrodu - istnym raju. Te szczegółowe wizje pachnące książkami, pełne antykwariatów, księgarni, spotkań z autorami, niesamowitych okładek, świetnych tytułów... Do tego sama charakterystyka tego miejsca: wąskie uliczki, stare domy, oryginalni mieszkańcy! I na każdym kroku wszyscy mówią głównie o książkach! Czyta każdy, na ulicach toczą się dyskusje, klasyka znana jest powszechnie, wstydem jest nie znać pewnych nazwisk i ich dzieł. Wyobraźcie sobie na stronach co jakiś czas obrazek otwartej książki, aż zapraszającej do czytania (ma się uczucie, jakby się chciało wejść do książki, żeby przeczytać tę narysowaną!). Albo taki rysunek: na stole leży otwarta księga, obok kubek z czymś parującym i słodka bułeczka o nazwie Loczek Poety. Brakowało tylko jeszcze dorysowanego tyłu moje głowy, bo to ja siedziałam w owej Moersowej knajpce w tamtej chwili!
Magia, pełno jest jej w Mieście śniących książek. A zaczyna się tak: Hildegunstowi Rzeźbiarzowi Mitów umiera ojciec duchowy - jego nauczyciel pisarstwa, że tak to ujmę. Zostawia on mu coś bardzo cennego, coś bardzo szczególnego, coś co zmienia całkowicie życie naszego smoka (bowiem bohater w istocie jest dinozaurem, ludzie w książce właściwie nie występują). To coś sprawi, że wybierze się on w podróż do tytułowego miasta, a my zwiedzamy je razem z nim. I nagle około 150 strony akcja rusza z kopyta! Nie chcę pisać Wam za dużo, ponieważ samodzielne odkrywanie tajemnic tego miejsca, pozwalanie zaskakiwać się rożnymi zwrotami w fabule i dotarcie do najciekawszych momentów sprawiło mi tyle radości i przyjemności, że byłoby okrutne odbierać to innym. Mam nadzieję, że i Wy wiele razy wybuchniecie w trakcie lektury śmiechem, jak ja to robiłam.
Książkę dostałam na ostatnie urodziny z polecenia Quaffery'ego, któremu za to bardzo dziękuję! Powtórzę za nim: nie psujcie sobie zabawy i nie przeglądajcie jej przed przeczytaniem. Odkrywajcie wszystkie rysunki po kolei, dajcie się zaskoczyć. Ta lektura pozwala się poczuć jeszcze raz jak dziecko! I pamiętajcie o odszyfrowaniu nazwisk buchlingów - będziecie mieć ubaw po pachy, zaręczam :)
Słowa uznania dla wydawnictwa: strona techniczna robi ogromnie wrażenie, i projekt, i tłumaczenie, i korekta (jedna literówka tylko), i dodanie wstążki jako zakładki, i papier. No, sami zobaczcie w księgarni. Ja mojego egzemplarza się na pewno nie pozbędę.
Ocena: 5,5-6/6
Pierwsze wydanie: Die Stadt der Träumenden Bücher, 2004
Liczba stron: 461
Tłumacz: Katarzyna Bena
Umarłam i trafiłam do nieba moli książkowych! Ta myśl zdecydowanie mi przychodziła do głowa, zwłaszcza przy opisach Księgogrodu - istnym raju. Te szczegółowe wizje pachnące książkami, pełne antykwariatów, księgarni, spotkań z autorami, niesamowitych okładek, świetnych tytułów... Do tego sama charakterystyka tego miejsca: wąskie uliczki, stare domy, oryginalni mieszkańcy! I na każdym kroku wszyscy mówią głównie o książkach! Czyta każdy, na ulicach toczą się dyskusje, klasyka znana jest powszechnie, wstydem jest nie znać pewnych nazwisk i ich dzieł. Wyobraźcie sobie na stronach co jakiś czas obrazek otwartej książki, aż zapraszającej do czytania (ma się uczucie, jakby się chciało wejść do książki, żeby przeczytać tę narysowaną!). Albo taki rysunek: na stole leży otwarta księga, obok kubek z czymś parującym i słodka bułeczka o nazwie Loczek Poety. Brakowało tylko jeszcze dorysowanego tyłu moje głowy, bo to ja siedziałam w owej Moersowej knajpce w tamtej chwili!
Magia, pełno jest jej w Mieście śniących książek. A zaczyna się tak: Hildegunstowi Rzeźbiarzowi Mitów umiera ojciec duchowy - jego nauczyciel pisarstwa, że tak to ujmę. Zostawia on mu coś bardzo cennego, coś bardzo szczególnego, coś co zmienia całkowicie życie naszego smoka (bowiem bohater w istocie jest dinozaurem, ludzie w książce właściwie nie występują). To coś sprawi, że wybierze się on w podróż do tytułowego miasta, a my zwiedzamy je razem z nim. I nagle około 150 strony akcja rusza z kopyta! Nie chcę pisać Wam za dużo, ponieważ samodzielne odkrywanie tajemnic tego miejsca, pozwalanie zaskakiwać się rożnymi zwrotami w fabule i dotarcie do najciekawszych momentów sprawiło mi tyle radości i przyjemności, że byłoby okrutne odbierać to innym. Mam nadzieję, że i Wy wiele razy wybuchniecie w trakcie lektury śmiechem, jak ja to robiłam.
Książkę dostałam na ostatnie urodziny z polecenia Quaffery'ego, któremu za to bardzo dziękuję! Powtórzę za nim: nie psujcie sobie zabawy i nie przeglądajcie jej przed przeczytaniem. Odkrywajcie wszystkie rysunki po kolei, dajcie się zaskoczyć. Ta lektura pozwala się poczuć jeszcze raz jak dziecko! I pamiętajcie o odszyfrowaniu nazwisk buchlingów - będziecie mieć ubaw po pachy, zaręczam :)
Słowa uznania dla wydawnictwa: strona techniczna robi ogromnie wrażenie, i projekt, i tłumaczenie, i korekta (jedna literówka tylko), i dodanie wstążki jako zakładki, i papier. No, sami zobaczcie w księgarni. Ja mojego egzemplarza się na pewno nie pozbędę.
Ocena: 5,5-6/6
O, jak ja się cieszę, że tak bardzo Ci się podobała ta książka! Mnie urzekła od pierwszej strony. Pamiętam, że musiałam wyjechać poza Polskę w trakcie jej czytania i tak mi było przykro, że muszę ją zostawić na ponad tydzień (niestety gabaryty mało sprzyjające podróżom!), że myślałam o niej wiele razy w trakcie wyjazdu ;)
OdpowiedzUsuńA jak tylko mogłam, to zaraz sobie kupiłam "Rumo...", a niedawno "Kota alchemika". Jeszcze mi brakuje "13 i 1/2 życia...", ale niestety nakład jest wyprzedany, a na aukcjach i antykwariatach "chodzi" z jakimiś kosmicznymi cenami od 150 zł w górę! :( A wydawnictwo niestety nie myśli o wznowieniu :/ Faktycznie, strona techniczna wydania jest pierwsza klasa, cudne ilustracje i ogólnie bardzo ładne wydanie.
Moers trafił na półeczkę w moim sercu i biblioteczce zarezerwowaną dla specjalnych gości :)
Poluję na tą książkę od niewiadomo jak dawna i ciągle na nią je mogę trafić :( . A ceny na Allegro przekraczają moje możliwości , niestety.
OdpowiedzUsuńA kocham czytać o książkach! Szczęściara z Ciebie..:)
Masz rację, świat z tej powieści jest cudowny. Raj dla każdego mola książkowego! :) Wydanie rzeczywiście piękne. No i wprost uwielbiam buchlingi!
OdpowiedzUsuńOoo :) Od dawna chcę przeczytać tą książkę, ale całkiem o niej zapomniałam ;) Już sama okładka... bajka ;)
OdpowiedzUsuńZapowiada się interesująco i jakie entuzjastyczne komentarze! O tej książce wcześniej nie słyszałam ale po Twojej recenzji napewno sięgnę jak tylko spotkam ją na swojej drodze :)
OdpowiedzUsuńZapragnęłam jej, a wszystko przez Ciebie:)
OdpowiedzUsuńW życiu bym nie sięgnęła po tę książkę, gdyż klimat nieodparcie kojarzy mi sie z Zafonem (a zafon wywołuje u mnie natychmiastowy atak ziewania), ale Twoja recenzja sprawiła, że zacznę się za nia rozglądać.:)
OdpowiedzUsuńMam ją w swojej bibliotece, mam! Szczęściara ze mnie. Teraz nic tylko czytać. Pozdrawiam śniegowo-zimowo :-)
OdpowiedzUsuńEnga, jakże Ci zazdroszczę,że masz jeszcze inne jego tytuły. Zapewne się po nie zgłoszę za rok :] Jestem w szoku, że tak trudno je dostać, i tymi cenami na allegro, i że wydawnictwo nie planuje nowego nakładu. Widać, że zapotrzebowanie jest. I dziwne, że wydają tego nie poklei.
OdpowiedzUsuńElina - pozostaje biblioteka, choć wyobrażam sobie jak trudno będzie ją oddać z powrotem, jest taka ładna ;)
ultramaryna - też polubiłam buchlingi, świetny pomysł z tym uczeniem się książek i całą resztą (nie będę innym zdradzać;)
OdpowiedzUsuńszfagree, Balianna, kalio - cieszę się,że zachęciłam, przypomniałam o tytule, a nawet komuś podsunęłam coś nowego.
OdpowiedzUsuńIza- to nie ma wiele wspólnego z Zafonem, jedynie fascynację książkami. Brak tu telenowelowych zagrywek, a i tak Miasto... jest równie wciągające. A na pewno zabawniejsze, Zafon nie stawiał na humor, za to Moers mnie ciągle łaskotał swoimi pomysłami i rysunkami. Zafon dodał szczyptę fantasy, a Moers napisał książkę w tym gatunku.
the book - czytać, czytać i recenzję napisać :)
Ależ mnie zaintrygowałyście - co to są buchlingi???!!!
OdpowiedzUsuńTakie sympatyczne stworki z jednym okiem, które... (ale to już musisz doczytać sama:P). Kalio, nie psuj sobie zabawy! Do czytania - marsz :)
OdpowiedzUsuńW czasie lektury ta książka mnie zachwycała. Nie mogłam wyjść z podziwu dla wyobraźni autora i strony graficznej powieści. Z perspektywy czasu nie uznaję jej za takie arcydzieło jak na początku, ale wspominam bardzo miło.
OdpowiedzUsuńO, arcydzieło to to nie jest, ale nie tylko arcydzieła dostają od czytelników tak wysokie oceny :) To jest książka, która jest świetna w swoim gatunku i zapewne autorowi udało się w niej osiągnąć dokładnie to, co sobie zaplanował, a to trudna sztuka. Szóstka szóstce nierówna, nie porównuję jej z tytułami, z którymi nie da się jej porównać.
OdpowiedzUsuńNo ja się mogę pod recenzją tylko podpisać.:) I swojego egzemplarza też nie mam zamiaru nikomu oddawać, o!
OdpowiedzUsuńZapowiada się ciekawie ;)
OdpowiedzUsuńPS Dodaję do linków :)
Nie słyszałam i nie czytałam wcześnie o tej książce, a widzę, że to pozycja, którą koniecznie muszę przeczytać ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Nie napiszę dużo, ale za to treściwie:
OdpowiedzUsuńBiorę! (Już zamówiłem! ;) )
Kornwalio droga - z jego książek to trudno dostępna jest chyba tylko "13 i 1/2 życia..." i okrutnie tym samym droga :/ Reszta jest w cenach chyba ciągle rynkowych-księgarnianych i chyba z nabyciem nie ma problemu. A wręcz "Miasto..." bywa w promocjach i przecenach za jakieś śmieszne pieniądze jak na takie fajne wydanie :D
OdpowiedzUsuńA te, które mam z chęcią Ci pożyczę, chociaż każda jest inna w sensie świata i bohaterów :) Ależ ja te jego książki lubię, chyba zabiorę się niedługo za "Kota alchemika", czas na Moersa!
PS. A moim wielkim marzeniem jest to, by wydano więcej jego książek po polsku. Niestety niemiecki moim ukochanym językiem nie jest :/
Ekstra uczucie zachęcić tyle osób :D
OdpowiedzUsuńPaweł, jestem ciekawa Twojej oceny, myślę, że na pewno będzie co najmniej 7, jeśli nie wyżej.
Enga - czyli z Miastem nie jest źle, to dobrze, tamte na pewno pożyczę kiedyś od Ciebie, może nawet potem będę je chciała sama kupić.
Jak ja bardzo bardzo bardzo chcę tę książkę. Lista zakupów na marzec (miesiąc z r)będzie miała chyba z 50 pozycji ;)
OdpowiedzUsuńHaha, to nici z Twojego planu, żeby mniej kupować :P Zbankrutujesz jeszcze ;)
OdpowiedzUsuń;) Rzeczywiście się zgrałyśmy... Niechaj Orm będzie z Tobą!!!
OdpowiedzUsuńzdróweczko :)