Pierwsze wydanie: 1968
Stron: 517
Jestem tym szczęśliwym rocznikiem, który nie przerabiał Lema w szkołach. Nie zmuszano mnie do czytania ani Bajek robotów, ani Opowieści... Jako ok. 12-letni smark nie byłabym w stanie tego docenić, a co dopiero zrozumieć. Wrzucenie Lema do lektur szkoły podstawowej uważam za poroniony pomysł, godny kogoś, kto chyba nigdy nie czytał książek tego autora, i/lub uważa fantastykę jako taką za literaturę niskich lotów, ot, rozrywka dla dziatwy, która musi jeszcze dorosnąć do takiej licealnej Zbrodni i kary czy Medalionów. Bzdura. I to wierutna.
Lem jest wielki, Lem jest do tego wyjątkowy wśród polskich pisarzy. Nikogo nie kopiował, bo i nie miał jak. Niech będzie, że i syfiasty PRL zrodził też dobre owoce, bo kto wie, co by takiego nasz geniusz napisał, gdyby dysponował dostępem do całego ówczesnego kanonu SF, byłby zalewany telewizyjnym chłamem kolorowej telewizji i kiczowatymi reklamami na każdym kroku? Bez chaosu informacyjnego wyobraźnia działa na zwiększonych obrotach.
Wracając jednak do książki. Podoba mi się w niej główny bohater: powściągliwy, zamknięty w sobie Pirx. Niezwykle inteligenty, ale nie mający o sobie zbyt wysokiego mniemania. Siłą rzeczy opowiadania dotyczą jego życia zawodowego, które zasadniczo dotyczyło eksploracji i eksploatacji naszego Układu Słonecznego. Lepiej czuje się w kosmosie, niż na Ziemi, statki kosmiczne są dla niego jak drugi dom. Wreszcie mogłam docenić Lema, jako autora, który potrafi zbudować postać, wręcz nie ucieka od tego. I robi to bardzo konsekwentnie, ponieważ Pirx w każdym z 10 opowiadań jest coraz starszy, bardziej doświadczony, zwraca uwagę na inne problemy i zwyczajnie widzi więcej. Do tego Lem ma rzadką umiejętność wciągania czytelnika w przedstawiony świat bez tych fajerwerków, bez szalonych point i nieprawdopodobnych zwrotów akcji. Fabuła jest spokojna, narracja przyjemnie, choć wymagająco staroświecka - pełna opisów i długich akapitów, "gęsto" pisana, przy niewielkiej ilości dialogów.
Nie wiem jak można by coś takiego dać dzieciom w VI klasie podstawówki? Po co ich zniechęcać do czytania? Dla nich przecież jest mnóstwo książek przygodowych, z wartką akcją, zakręconą fabułą i mnóstwem dialogów. Opowieści o przyjaźni i zwyciężaniu zła. Lem nie serwuje przecież dziecięcego spojrzenia na życie. Owszem, w pierwszym opowiadaniu "Test" Pirx jest jeszcze nieopierzonym kadetem, śmiałam się w głos w trakcie lektury, jednak potem zaczyna poważnieć i tak stopniowo wyłania się temat przewodni Opowieści. Mianowicie zderzenie świata człowieka z maszynami, konsekwencje nieuchronnego postępu technicznego i wnikanie kolejnych wynalazków do naszego życia. Co więcej, Lem po mistrzowsku zauważa, że choćbyśmy nie wiem jak poszli daleko w nowoczesność, w gruncie rzeczy i tak będziemy tacy sami. To, że ludzie wkraczają w kosmos, nie sprawia, że nagle zamieniają się w anioły. Dlatego też nie można oczekiwać od tych nowych Kolumbów, że będą szlachetnymi doskonałościami, ponieważ natura ludzka jest niezmienna, a nasze przywary jej częścią. I jeszcze jedno: pisarz w zabawny sposób przeniósł peerelowską biurokrację w przyszłość. Fabuła dowodzi, że ukrócenie papierologii stosowanej nam nie grozi nawet w przypadku wysyłania statków kosmicznych :)
Książka jest świetna - poważna, momentami zabawna, pokazująca ciekawy punkt widzenia na roboty i ludzkie zaufanie do ich nieomylności. W kwestii techniki momentami trąci myszką, jednak nie nadmiernie. Tradycyjnie, Lem przemyca na niemal każdy pokład czy stację kilogramy książek w wersji papierowej ;) A tak na marginesie, sam był średnio zadowolony z tego zbioru (link).
Szczególnie mi się podobały: Test, Patrol, Terminus, Opowiadania Prixa (the best!) i Rozprawa.
Ciekawe spostrzeżenia Ziuty na temat rzekomego nudziarstwa Lema - warto przeczytać
Ocena: 5/6