Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Zielona Sowa. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Zielona Sowa. Pokaż wszystkie posty

4 marca 2012

Bolesław Prus - Faraon

Wydawnictwo: Zielona Sowa, 2005
Pierwsze wydanie: 1897
Stron: 446

Ociągałam się z pisaniem o tej książce. Ale to wszystko dlatego, że  choć bardzo cenię Prusa, to Faraon mnie trochę rozczarował. Tzn. innemu autorowi może postawiłabym nawet wyższą ocenę, jednak zg na nazwisko pisarza oczekiwania miałam wielkie i spodziewałam się niemal pewnej szóstki...

Koncepcja była atrakcyjna: napisać książkę o władzy, o procesach zachodzących na jej szczytach. I to się rzeczywiście Prusowi udało. Wziął jedną historyczną postać - arcykapłana Herhora, dorzucił do niego faraona Ramzesa XIII, co do istnienia którego nie wszyscy historycy są zgodni, a następnie wymieszał to z plejadą fikcyjnych postaci: żołnierzy, kapłanów, kobiet, Żydów, Fenicjan i Asyryjczyków. I już we wstępie oznajmia jaki będzie koniec tej historii - Herhor przejmie władzę w Egipcie. Moim zdaniem to był błąd, zwłaszcza, gdy pod koniec tomu 2 rośnie napięcie, jednak nie zostaje to w pełni wykorzystane, kiedy czytelnik dokładnie wie jaki będzie rezultat tych wszystkich intryg. Poza tym wyczytałam, że pod względem historycznym, Prus, oczywiście, korzystał z ówczesnych książek na temat starożytnego Egiptu, jednak poszczególne realia są zlepkiem różnych czasów, a nie opisem konkretnego punktu w historii tego państwa. Sensownym natomiast zabiegiem było wplecenie w tekst autentycznych pieśni, modlitw czy napisów na grobach oraz próba odtworzenia mentalności Egipcjan poprzez opisywanie ich reakcji na widok zaćmienia słońca lub śniegu czy na wieść o dalekich lądach.

Podobało mi się pokazanie władzy i zderzenie naiwnego idealistycznego, spojrzenia na życie z wiekowymi tradycjami i konserwatyzmem starszych, którzy walczyli o swoje niekoniecznie ze szlachetnych pobudek. Ramzes zmienia się i jest wiarygodny najpierw jako porywczy młodzieniec, któremu kobieta czy podległa mu armia są w stanie zawrócić w głowie, potem jako namiestnik, który zaczyna dostrzegać ogrom przedsięwzięcia jakim jest kierowanie tak ogromnym państwem, a na koniec jako energiczny faraon, któremu wydaje się, że może zmienić stare zwyczaje w jeden dzień i to bez żadnych konsekwencji. Nie lubiłam go: był lekkomyślnym człowiekiem, który szybko się rozpraszał i łatwo zapominał o dręczących go problemach. Dopiero pod koniec wykrzesałam dla niego odrobinę sympatii - zaczynał mądrzeć i coraz więcej rozmyślał o sprawach państwa, przestał się też łapać na kuglarskie sztuczki kapłanów. Jednak musiał przegrać. Młodość nie miała szans w starciu z doświadczeniem. Ostatecznie przychodzi taki moment w życiu człowieka, gdy nagle widzi własne ograniczenia i przestaje odrzucać rady starszych tylko dla zasady.

Te plusy nie przesłaniają mi jednak wad Faraona. Mianowicie: niepotrzebny spoiler we wstępie, dłużyzny, mało rozbudowane charaktery postaci (za wyjątkiem Ramzesa), nie zawsze dopracowany język i wtrącanie czasem słów, które nie miały prawa być używane w tamtych czasach (np. automaty). To mi właśnie zgrzytało i nie pozwoliło w pełni cieszyć się tą powieścią.

Ocena: 4/6

10 lipca 2011

Gustav Meyrink - Golem

Wydawnictwo: Zielona Sowa, 2004
Pierwsze wydanie: Der Golem, 1915
Stron: 221
Tłumacz: Antoni Lange

W moim mieście powoli zbiera się na burzę i myślę, że to będzie idealna oprawa dla pisania tej recenzji. Sęk w tym, że nie wiem co napisać. Przede wszystkim jest to piekielnie trudna książka. Teraz już się tak nie pisze, ponieważ czytelnik szybko się nudzi, nie chce mu się szukać jakichś dodatkowych źródeł, które pozwoliłby odszyfrować kilka kolejnych warstw powieści. Wszystko powinno być podane na srebrnej tacy, jasne, wyraźne, nawet jeśli fabuła krąży wokół zagadki. W każdym razie nie przypominam sobie współczesnej powieści, która kryłaby w sobie wiele niewyjaśnionych tajemnic i wręcz broniła się przed ich odkryciem. Golem nie jest bowiem oparty na powiązaniach, motywach i wątkach, możliwych do odczytaniach dla wykształconych, a w każdym razie światłych ludzi. Ta książka wymaga niemalże specjalistycznej wiedzy lub dostępu do niej. A najlepiej przeczytania kilku innych pozycji dotyczących tych tematów!

Zdaję sobie sprawę, że 1/3 z Was właśnie totalnie zniechęciłam. Więc teraz dla Was piszę, dzielni ludzie ;). No to od początku: Golem jest zapisem snu narratora, który przeżywa "przygody" mistrza Pernata. Tenże praski wycinacz kamei otrzymuje od tajemniczego klienta księgę Ibbur... I teraz o niej słów kilka:
Przeczytałem książkę do końca i trzymałem ją jeszcze w rękach, a wówczas było mi tak, jak gdybym badawczo w mózgu własnym kartki przerzucał i to nie w jednej książce!
Wszystko, co mi ten głos powiedział, nosiłem w sobie, odkąd żyję, lecz było to zapomniane i ukryte przed mą świadomością aż do dnia dzisiejszego. (s. 15)
Proza Meyrink'a zaskakuje dosłownie od pierwszej strony i pierwszego zdania (Światło miesiąca spłynęło w nogi mojego łóżka i rozpostarło się jak wielki, jasny, płaski kamień.). Warto sobie o nim samym poczytać, bowiem ten "szatan z Pragi" uznawany jest za prekursora Kafki, surrealizmu, a sam Golem zaliczany jest do najważniejszych książek egzystencjalistycznych i nazywany jest "Biblią kabalistów". I tu zbliżam się do najważniejszego. Powieść ta to obłąkana mieszanka okultyzmu, mistyki, tarota, kabały i filozofii żydowskiej. Stąd właśnie moje słowa o potrzebie specjalistycznej wiedzy (wikipedia to za mało! trzeba tu kolejnych książek, stety/niestety). Pozwolę sobie jednak wkleić zdjęcie poznańskiego pomnika Golema z Wiki, jako że książka roi się wręcz od legend i starych opowieści, a ta jest właśnie kluczowa (a Meyrink podszedł do niej z zupełnie innej strony, rezygnując niemal z wątków sensacyjnych).



W związku z powyższym zainteresowani powinni wybrać albo wydanie z posłowiem (jak moje), albo po lekturze sięgnięcie po artykuły na temat powieści i/lub wspomnianych przeze mnie kabały i tarota. Bez tego ani rusz, Golem będzie tylko zwariowaną książką grozy z wyraźnymi wpływami Poe'go. Na szczęście, nawet odczytana tylko tak jest wspaniała i zachwyci Was wyrafinowanym, przepięknym językiem, mistrzowsko oddanym przez sławnego Antoniego Lange'a. Nie odbierajcie sobie jednak przyjemności jaka płynie z odkrywania kolejnych symboli, konstrukcji, ukrytych znaczeń (tam nawet zwykła litera "J" ma znaczenie). Dopiero wtedy możliwe jest zobaczenie w tej historii powieści inicjacyjnej, opowiadającej o wiecznej tęsknocie człowieka poszukującego wyższej wiedzy. Zaręczam - coś wspaniałego! I ostrzegam - książka ta wymaga skupienia, nie czyta się ją łatwo, ale w trakcie lektury niejeden raz myślałam "toż to arcydzieło!". Pamiętam, że jak ją skończyłam i przeczytałam posłowie autorstwa Tomasza Maciosa, miałam ochotę zacząć od początku. Zg na brak czasu, ograniczyłam się do fragmentów, np. tego:
Glob świata toczył się z trudem na moich barkach. I Herkules jakiś czas dźwigał na głowie sklepienie niebios - przyszło mi do głowy i utajony sens baśni odsłonił mi się przejrzyście. - I jak się na nowo podstępem wyzwolił, mówiąc do olbrzyma Atlasa: "Pozwól mi jeno wiązką szpagatu głowę obwiązać, aby mi czaszka nie pękła od tego straszliwego ciężaru", tak może byłaby jakaś ciemna droga, którą udałoby mi się zejść z tej stromej skały. (s. 56)
Zielona sowa nie ma dobrej prasy i faktycznie jej tanie wydania często pozostawiają wiele do życzenia. Tu też poprawiłabym kilka rzeczy dość drastycznie, ale chciałabym ten jeden raz oddać im sprawiedliwość i pochwalić. Bronią się więc swoimi posłowiami, zawsze profesjonalnie opracowanymi i pisanymi przez sensownych ludzi. A w przypadku Golema chyba po raz pierwszy dali idealnie dobraną okładkę: fragment obrazu Schielego Eremici z 1912 roku. Powiększcie go sobie, warto. Ponadto sam opis na okładce jest rozsądny (fragment: (...) czytelnik musi przyjąć, że nie dowie się wszystkiego, ponieważ w powieści symbolicznej i okultystycznej ważniejsze okazują się same pytania niż odpowiedzi (...).)


Często wpatrywałam się w ich twarze i te dziwne oczy, kiedy robiłam sobie przerwy w czytaniu. Mam wrażenie, że nic nie powiedziałam o tej książce, nic istotnego przynajmniej. Szczerze zachęcam, mam nadzieję, że ktoś tez odnajdzie (odnajduje) w niej to, co ja. Meyrink to pisarz wart poznania i włożonego wysiłku w jego prozę, chętnie przeczytałabym coś jeszcze jego autorstwa. Zupełnie też niespodziewanie zasiał we mnie ziarno ciekawości odnośnie kabały. Teraz w innym świetle widzę fascynację mistyką żydowską mojego starego kolegi. Solennie tez sobie obiecuję, że gdy tylko będzie to możliwe powtórzę Golema i wtedy zapewne dostanie 6 (poniższa ocena jest na zasadzie motywacji;).

Ocena: 5,5/6