Pierwsze wydanie: 1897
Stron: 446
Ociągałam się z pisaniem o tej książce. Ale to wszystko dlatego, że choć bardzo cenię Prusa, to Faraon mnie trochę rozczarował. Tzn. innemu autorowi może postawiłabym nawet wyższą ocenę, jednak zg na nazwisko pisarza oczekiwania miałam wielkie i spodziewałam się niemal pewnej szóstki...
Koncepcja była atrakcyjna: napisać książkę o władzy, o procesach zachodzących na jej szczytach. I to się rzeczywiście Prusowi udało. Wziął jedną historyczną postać - arcykapłana Herhora, dorzucił do niego faraona Ramzesa XIII, co do istnienia którego nie wszyscy historycy są zgodni, a następnie wymieszał to z plejadą fikcyjnych postaci: żołnierzy, kapłanów, kobiet, Żydów, Fenicjan i Asyryjczyków. I już we wstępie oznajmia jaki będzie koniec tej historii - Herhor przejmie władzę w Egipcie. Moim zdaniem to był błąd, zwłaszcza, gdy pod koniec tomu 2 rośnie napięcie, jednak nie zostaje to w pełni wykorzystane, kiedy czytelnik dokładnie wie jaki będzie rezultat tych wszystkich intryg. Poza tym wyczytałam, że pod względem historycznym, Prus, oczywiście, korzystał z ówczesnych książek na temat starożytnego Egiptu, jednak poszczególne realia są zlepkiem różnych czasów, a nie opisem konkretnego punktu w historii tego państwa. Sensownym natomiast zabiegiem było wplecenie w tekst autentycznych pieśni, modlitw czy napisów na grobach oraz próba odtworzenia mentalności Egipcjan poprzez opisywanie ich reakcji na widok zaćmienia słońca lub śniegu czy na wieść o dalekich lądach.
Podobało mi się pokazanie władzy i zderzenie naiwnego idealistycznego, spojrzenia na życie z wiekowymi tradycjami i konserwatyzmem starszych, którzy walczyli o swoje niekoniecznie ze szlachetnych pobudek. Ramzes zmienia się i jest wiarygodny najpierw jako porywczy młodzieniec, któremu kobieta czy podległa mu armia są w stanie zawrócić w głowie, potem jako namiestnik, który zaczyna dostrzegać ogrom przedsięwzięcia jakim jest kierowanie tak ogromnym państwem, a na koniec jako energiczny faraon, któremu wydaje się, że może zmienić stare zwyczaje w jeden dzień i to bez żadnych konsekwencji. Nie lubiłam go: był lekkomyślnym człowiekiem, który szybko się rozpraszał i łatwo zapominał o dręczących go problemach. Dopiero pod koniec wykrzesałam dla niego odrobinę sympatii - zaczynał mądrzeć i coraz więcej rozmyślał o sprawach państwa, przestał się też łapać na kuglarskie sztuczki kapłanów. Jednak musiał przegrać. Młodość nie miała szans w starciu z doświadczeniem. Ostatecznie przychodzi taki moment w życiu człowieka, gdy nagle widzi własne ograniczenia i przestaje odrzucać rady starszych tylko dla zasady.
Te plusy nie przesłaniają mi jednak wad Faraona. Mianowicie: niepotrzebny spoiler we wstępie, dłużyzny, mało rozbudowane charaktery postaci (za wyjątkiem Ramzesa), nie zawsze dopracowany język i wtrącanie czasem słów, które nie miały prawa być używane w tamtych czasach (np. automaty). To mi właśnie zgrzytało i nie pozwoliło w pełni cieszyć się tą powieścią.
Ocena: 4/6
A ja pochłonęłam "Faraona" i ogromnie mi się podobał. Zgadzam się z tymi wtrąceniami dziwacznymi, ale charaktery, fabuła - moim zdaniem świetne. Nic mi się nie dłużyło.
OdpowiedzUsuńA do tego, że wstępy zdradzają ważne kwestie, przyzwyczaiłam się na studiach i nawet nie zwróciłam uwagi.