18 lutego 2012

Charles Dickens - Dawid Copperfield

Wydawnictwo: Książka i Wiedza, 1989
Pierwsze wydanie: The Personal History and Experience of David Copperfield the Younger of Blundeston Rookery, 1850
Stron: 412 (I tom) + 404 (II tom) = 816
Tłumacz: Karolina Beylin

Założę się, że musi być jakieś prawo Murphy'ego, które mówi, że książka, którą zaczyna się, gdy czas przeznaczony na czytanie jest luksusem, okaże się niezwykle wciągająca! Tak widać musi być, bo jakoś za każdym razem to mi się przytrafia. Siedzę i czytam zamiast robić milion innych rzeczy, które jakby nie było należą do moich obowiązków. Dla mnie jednak czas się zatrzymuje i nagle jestem w stanie wydusić z siebie tylko "za chwilę", "tylko jeszcze ten rozdział" czy "już idę". Za to gdy mam czasu w bród, niby to przypadkiem wybieram te tytuły, które czytam tygodniami, a nawet miesiącami. Ech, życie mola jest takie skomplikowane ;)))

Jak więc nietrudno się domyśleć Dawid Copperfield to okropny złodziej czasu i trudno się od niego oderwać. Ktoś by powiedział, że to tylko zapis życia jednego człowieka, ot jego dzieciństwo, dorastanie, kawałek dorosłych lat. A jednak książka wciąga jak wysmarowana krówką ciągutką. Początkowo obstawiałam, że Copperfield będzie powtórką z Oliviera Twista i z drżeniem serca wypatrywałam momentu, gdy biedne dziecko trafi na ulicę i będzie wybierało jedzenie ze śmietników. David faktycznie sporo przechodzi, gdy w jego życiu pojawia się ojczym, a matka wkrótce umiera, jednak jego problemy raczej nie są natury finansowej. 

Ta książka kupiła mnie doborem bohaterów. Dickens wręcz mistrzowsko portretuje ludzi, stwarza niezapomniane typy, wręcz modelowe przykłady różnych charakterów. Oczywiście, po swojemu dzieli ich na dobrych i złych, od tego się nie ucieknie, ale moim zdaniem zrobił postępy od czas Twista i już nie opisuje tych dobrych jako chodzące anioły i niedościgłe wzory (z jednym wyjątkiem). Nie mają oni jakichś brudnych tajemnic, jednak popełniają błędy, mają swoje słabości, a czasem zachowują się dość ekscentrycznie (co przydaje się w momentach humorystycznych). Właśnie to mi się podobało, ponieważ tym samym Dawid, choć pozostaje centralną postacią powieści, nie przytłacza swoja osobą innych, a książka zawiera sporo wątków pobocznych. Jest komu kibicować, można wybrać sobie swojego ulubieńca, a do tego poczytać to, co tak lubią wielbiciele Dickensa, czyli opisy angielskiego społeczeństwa, ich zwyczajów, klasowości i pracy. Dickens opisuje i domy klasy wyższej, i rodziny uboższe. Pojawiają się rzemieślnicy, prawnicy, rybacy. Zaprowadza czytelnika do domu woźnicy, bogatych ludzi, pokazuje szkoły, więzienia, burdel i wspomina o parlamencie. Wyciąga na światło dzienne uwiedzenie dziewczyny, a także zwraca uwagę na emigrantów wyjeżdżających do Australii. Teraz jest już też niepoprawny politycznie, oj zdziwiłby się chyba, gdyby wiedział, że jego stosunek do kobiet, ogólna ksenofobia (Turcy!) i stawianie Anglii na piedestale będą uznawane kiedyś za faux pas :)
Uriasz Heep (autor: Fred Barnard, 1970s), dokładnie TAK  go sobie wyobrażałam! (źródło: wikipedia)
Warto pozytywnie nastawić się na tę książkę, wiedząc, że to ukochane dziecko pisarza, do tego zawierające najwięcej wątków autobiograficznych (np. Dawid pracuje jako dziecko, ale też para się później pisarstwem, a kilku bohaterów trafia za długi do więzienia). W Internecie można znaleźć mnóstwo stron poświęconych tylko tej jednej książce (ta jest godna uwagi - REMEMBER - prowadzona przez 19-letnią Amerykankę!) i jeszcze więcej ciekawostek. Choćby te: rybowaty Heep był ponoć wzorowany na Andersenie, który był gościem Dickensa przez całe 6 tygodni i żadne aluzje do niego nie docierały ;), zresztą kilku innych kandydatów jako pierwowzór jest równie ciekawych. Za to jedną z córek Dickens nazwał Dorą, która w powieści jest kimś w rodzaju głupiej gąski (choć o dobrym sercu). Z kolei postać Micawbera wprowadziła do języka angielskiego nowy przymiotnik "Micawberish", który oznacza biednego optymistę żyjącego wiecznie ponad stan. No, dnia by nie starczyło, żeby zaprezentować tu wszystko.

Jeszcze słów kilka o bohaterach. Przez I tom miałam ochotę potrząsnąć Dawidem i przemówić mu do rozsądku. Jako dziecko był usprawiedliwiony, nie rozumiał tego, co się koło niego działo, i tu też brawa dla autora, który wspaniale oddał świat widziany oczami dziecka, idealnie się wczuł. Za to nastoletni Dawid był niezwykle irytujący, co dla czytelnika jest sporą próbą cierpliwości, choć i tu muszę znowu pochwalić Dickensa: w końcu i my jako młokosy musieliśmy innych denerwować, choć jednak ta naiwność głównego bohatera może doprowadzić do białej gorączki. Jednak, ani młody Dawid, ani obrzydliwy Heep czy  wiecznie narzekająca pani Gummidge tak mnie nie denerwowali jak pustogłowa Dora, którą mogłabym potraktować tępym nożem z piosenką na ustach. Natomiast najbardziej przerażający był dla mnie tandem Edwarda i Jane Murdstone, przy nich to już nawet Heep i przedziwny Littimer wydają się być nie najgorszą alternatywą.
ciotka Betsey Trotwood - kobieta z charakterem :) (autor: Frank Reynolds, 1920s), źródło
Muszę przyznać, że angielskie XIX-wieczne powieści uderzają w jakieś zapomniane we mnie struny, budzą we mnie najlepsze uczucia i wydobywają dobre strony mojego charakteru, dlatego, gdy je kończę, mam od razu chęć znowu starać się być dobrym człowiekiem, pracowitym i obowiązkowym. Zaraz mam ochotę poświęcać się dla innych, zacząć pomagać, zabrać się za  robotę i być wzorem cierpliwości i łagodności :))) Nic, tylko czytać je dalej i utrzymywać się w tym stanie! Nie będę więc oryginalna, gdy przyznam,, że moją ulubioną postacią jest doskonała Agnieszka Wickfield, która może być wzorem do naśladowania. Oj, chciałabym być tak dzielna jak ona. Przypomina ją trochę Melania z Przeminęło z wiatrem, z tym, że Agnieszka ma zdecydowanie więcej życia w sobie. Poza tym polubiłam pełną fantazji Betsey Trotwood, która jako jedyna zawsze mówiła innym, co myśli (nawet Heepowi), a z postaci z trzeciego planu - doktora Chillipa, który był tak nieśmiały, że zdawał się przepraszać gazetę za to, że ośmiela się ją czytać ;) Odnośnie humoru, i tym razem Dickens nie zawodzi, nie raz śmiałam się do rozpuku! Tak więc pozostaje mi jedynie zachęcić do lektury tych z Was, którzy jeszcze po Copperfielda nie sięgnęli. Ja sama jestem pewna, że gdybym żyła w czasach Dickensa, jeszcze na ulicy czytałabym z przejęciem kolejny odcinek tej powieści.
Agnieszka Wickfield - skromny anioł (autor: Frank Reynolds, 1920s) źródło
Na koniec tylko zapytam czy możecie polecić mi którąś z ekranizacji jako szczególnie wartą obejrzenia? Jest ich sporo, a ja nie miałam okazji widzieć ani jednej, rekomendacje są więc mile widziane.

Ocena: 5,5-6/6

***
Moje nowe wyzwanie okazało się dobrym pomysłem i już się cieszę na jeszcze 4 książki Dickensa w tym roku. Jak na razie 1-0 dla niego w pojedynku z Kraszewskim ;)

13 komentarzy:

  1. Oglądałam tę: http://www.filmweb.pl/film/David+Copperfield-1999-4910, z młodym Harrym Potterem. ;) Niezła, bez zgrzytów. Innych nie widziałam, więc nie wiem, czy lepsza, czy gorsza.
    A propos angielskich XIX-wiecznych - czytałaś Wilkie Collinsa? Nawet Aguti pochłania "Kobietę w bieli". :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zastanawiam się nad którąś z ekranizacji puszczanych na BBC, one często są dobre.
    Collinsa jeszcze nic nie czytałam, ale każde info o czymś dobrym z XIX wieku doceniam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja jestem jeszcze na etapie gromadzenia książek Dickensa. Zaopatrzyłam się w "Małą Dorrit" i "Samotnię". Bardzo smakowicie się zapowiadają. Dzięki za ostrzeżenie, postaram się nie zaczynać, mając pilne rzeczy na głowie. :) W każdym razie Twoją recenzję "Dawida Copperfielda" przeczytałam jednym tchem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Mała Dorrit" jest u mnie w planach w tym roku. Przyznam, że kiedy ustalałam sobie plan wyzwania aż trudno było mi wybierać tytuły - tyle intrygujących smakołyków i to przyjemnie grubaśnych, tak jak lubię.
      Polecam się na przyszłość :)

      Usuń
  4. Nie chcę wyjść na tę co dodaje bezsensowne komentarze, ale muszę to napisać - dzięki Ci Kornwalio za tę recenzję, uwielbiam takie rzetelne i wyciskające z książki wszystkie soki teksty! Do tego bardzo zachęciłaś, chociaż i "Dawida Copperfielda" i "Olivera Twista" i tak od dawna mam na liście. Ja za to ze swojej strony mogę polecić "Klub Pickwicka". Zamierzasz go też przeczytać/czytałaś? Kolejne grubaśne, pyszne tomisko ociekające pierwszorzędnym dickensowskim humorem, ubawiłam się przy nim niesamowicie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie można nic zarzucić Twojemu komentarzowi, a za miłe słowa dziękuję :)
      Tak, Klub też jest na liście, myślę, że chyba będzie następny w kolejce. Jeśli piszesz, że Dickens dalej bawi, to tym bardziej się cieszę na tę lekturę.

      Usuń
    2. Zabawnie wrócić tu, pod swój komentarz, po prawie czterech latach, ale mam dobry powód! Właśnie skończyłam czytać „Copperfielda”, ciotka Betsey Trotwood razem z panem Dickiem są cudowni, Micawber bawił mnie do łez, a Dora też budziła we mnie mordercze instynkty... Ale przede wszystkim chciałam spytać – czy obejrzałaś w końcu którąś ekranizację? I możesz polecić? Z tego co widzę w tej z 1999 ciotkę gra Maggie Smith i to dla mnie ogromna zachęta, wydaje mi się że świetnie pasuje do tej roli :).

      Szkoda, że nie podobał Ci się „Klub Pickwicka”! Trochę już czasu minęło odkąd go przeczytałam, ale wciąż pamiętam frajdę z tej lektury i wydaje mi się, że bawiłam się przy nim jeszcze lepiej niż przy „Copperfieldzie”.

      Usuń
    3. Sprawdziłam. Nie, nie widziałam, ale filmweb najwyżej poleca mi ten film z 1969 roku:
      http://www.filmweb.pl/film/David+Copperfield-1969-4909

      Cieszę się bardzo, że Ci książka przypadła do gustu :)

      Usuń
  5. Miałam podobnie z "Dawidem" - z tym wciągnięciem. A odczekałam długo, bo jakimś cudem znalazł się u mnie tom drugi i musiałam najpierw sobie znaleźć u znajomych pierwszy. Ale jak już zaczęłam, szłam jak burza. Świetnie napisana książka, świetnie!

    OdpowiedzUsuń
  6. Dokładnie - jak burza :) A normalnie tak nie czytam.
    Dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Właśnie zakupiłam na Allegro dwa tomy za zetacza :)
    Ty to masz jednak siłę przekonywanie! Już trzeci raz zdarza mi się kupić książki pod wpływem twojej recenzji :)

    Z prawem Murphy'ego zgadzam się bez żadnego "ale". Zasadniczo złoślwe te książki ;)

    Serdeczności :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na serio? Trzy razy? :))) No, jakie to przyjemne uczucie wiedzieć coś takiego :) Mam nadzieję, że okażą się to dla Ciebie dobrze wydane pieniądze!

      Usuń

Jak powiedział Tuwim "Błogosławiony, który nie mając nic do powiedzenia, nie obleka tego w słowa" :)