15 czerwca 2011

O mnie



Nadszedł dzień, w którym staram się nieco pozbyć mojej niechęci do ekshibicjonizmu i wskazana przez the book odkryję kilka faktów o sobie. Przypomina mi to starą zabawę netową "podaj x przypadkowych faktów na swój temat". Za x podstawicie sobie 8, moją ulubioną liczbę.
  1. zamiłowanie do ósemki wyniosłam z lekcji chemii dzięki wspaniałej nauczycielce i jej wielu złotych myśli. Ta brzmiała "wszystko dąży do oktetu" (moja ulubiona to "człowiek to tylko inna forma istnienia białka").  Plus podziw dla wyższej matematyki, jak wiadomo śpiąca ósemka to nieskończoność, idea sama w sobie zatrważająca i fascynująca jednocześnie.
  2. mam dość szeroki wachlarz zainteresowań, więc czasem zadziwiam znajomych ciekawostkami dropsa nt. rewelacji z, dajmy na to, fizyki kwantowej
  3. staję się inną osobą, kiedy widzę zwierzęta (te poniżej 6 nóg), coś mi przeskakuje w głowie i mam ochotę je głaskać, rozmawiać z nimi, zaczynam używać zdrobnień. Zasadniczo staram się to robić tylko w swojej głowie, jeśli z kimś akurat przebywam. Mam szczególną obsesję na punkcie kotów, zwłaszcza mojego.
  4. nie jem słodyczy od 2,5 roku i jestem z tego bardzo dumna!
  5. nauczyłam się wstawać rano, co więcej, polubiłam to (a spać uwielbiam)
  6. zawodowo jestem związana z językiem angielskim, stąd moja nadwrażliwość w kwestii tłumaczeń (jestem też perfekcjonistką jeśli chodzi o polski, ale nauczyłam się już nie zwracać innym uwagi na ich błędy)
  7. chciałabym mieszkać w górach, przyciągają mnie jak magnes
  8. jestem jednostką aspołeczną, czasem popadającą w mizantropię, jednakże pokojowo nastawioną do świata i unikającą konfliktów
Kolejną ofiarą łańcuszka mam nadzieję, że zgodzi się być germini (której blog cosik ucichł) i Eruana.

* zdjęcie (źródło): Winslow Homer Girl in a Hammock, 1873

20 komentarzy:

  1. Żadnych słodyczy od 2,5 roku?! Łaaaał, podziwiam, ja nie byłabym chyba w stanie wyżyć bez kosteczki czekolady ;).

    OdpowiedzUsuń
  2. Taak, niedowierzanie to częsta reakcja ;))

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję :)
    Ale, że słodyczy! :) Pokłony w pas :)
    Serdeczności :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bez słodyczy można żyć, gorzej by było bez schabowego. Co do punktu nr 8 też tak mam, tylko ciężej z tym pokojowym nastawieniem:) Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Eee tam, bez słodyczy. Życie bez fasolki po bretońsku, to byłoby piekło. I bez dobrego bimbru :) Miło było Cię lepiej poznać :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziwne, miałem wrażenie że już czytełem ten tekst...deja vu?

    OdpowiedzUsuń
  7. Jejku całkowite przeciwieństwo mnie. Co do słodyczy to ja osobiście nie wytrzymałabym tak długo. Warto czasem ulec takiej słodkiej przyjemności.

    OdpowiedzUsuń
  8. Łał gratuluję i zazdroszczę 4 i 5, sama bym tak chciała :P
    A co do 7- mam tak samo :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Widzę, że pkt. 4 wzbudził największy odzew :) Za to z mięsa jeszcze ciągle nie mogłabym zrezygnować, podziwiam wegetarian, ja jestem na to ciągle za słaba.

    Pozdrawiam wszystkich i każdego z osobna :]

    OdpowiedzUsuń
  10. Gratuluje. Ja rzuciłem nikotynę to się w cukier wpierdoliłem...

    OdpowiedzUsuń
  11. Lepszy cukier niż pety. Małymi kroczkami, Stig, małymi kroczkami ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Kornwalio, dziękuję za zaproszenie do zabawy, postaram się wkrótce odpowiedzieć:-)

    OdpowiedzUsuń
  13. "Życie jest formą istnienia białka, tylko w kominie czasem coś załka" :). Miło było Cię bliżej poznać.

    OdpowiedzUsuń
  14. ani pół dnia nie wytrzymałabym bez słodyczy... nie mówiąć o 2,5 roku... moje diety spływają na niczym... podziwiam i pozdrawiam, zapraszam do odwiedzenia mojego bloga: www.voyageaveclivre.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  15. Po pierwsze chylę czoła przed umiejętnością syntezy. Tak dużo o sobie opowiedzieć w kilku zaledwie punktach to z mojego punktu widzenia wielka sztuka. Ja zostałam zaproszona do zabawy już jakiś czas temu i ciągle się zbieram. Punktu 4 zazdroszczę niemożliwie. Ze mnie straszliwa sowa jest i rano wstaje tylko wtedy kiedy muszę i pomimo tego, że wiem że mi to bardzo służy, to sama nie potrafię. Muszę mieć zewnętrzną motywację a z tym to różnie bywa:) Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  16. Papryczko, mnie się wydawało, że właśnie powiedziałam mało, chcąc trochę uciec od zbytniego odsłaniania się ;)
    Kiedyś tez byłam sową pełną gębą, nawet nie to, że chodziłam spać po nocach, ale potrafiłam spać, jak miałam wolne, i do 12. Ile ja czasu zmarnowałam przez to i ciągle byłam bez energii, taka zmęczona. Jestem jednak dowodem, że można zmienić swój typ, choć zajęło mi to duuużo czasu, a i tak moim celem jest przesunięcie czasu budzenia się bez budzika jeszcze tak o pół godziny :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Wiesz ja też potrafię spać nawet dłużej niż do południa. Przez ponad 2 lata pracowałam w systemie zmianowym, więc jak nie szłam do pracy to spałam po 12h a potem przed dniówką był problem z zaśnięciem. Potem przez ponad rok byłam bezrobotniakiem i się przestawiłam zupełnie na tryb nocny. Wstawałam bardzo późno zazwyczaj już od rana zła na siebie za to, że tak późno. Przez ostatnie trzy miesiące pracowałam pierwszy raz od bardzo dawna w normalnym systemie. Przestawiłam się zadziwiająco łatwo i bardzo mi było dobrze z tym, że kładłam się i wstawałam o tej samej porze. Teraz od dziś właściwie znów jestem bez pracy i obawiam się, że wrócę do starych nawyków. Ustaliłam sama ze sobą, że będę spać góra do 10 hihi ale już dziś się złamałam i spałam pół godziny dłużej. Ehh. Najbardziej z długiego spania lubię ten moment kiedy się przebudzam i wiem, że mogę ponownie zasnąć. Wiedząc jakie trudne jest funkcjonowanie sowie w trybie skowronkowym (bez bata nad głową) tym bardziej trzymam kciuki za Twoje założenia:)

    OdpowiedzUsuń
  18. Tak, też tak miałam, że budziłam się wyspana, ale oczy same się jeszcze zamykały i znowu odlatywałam. Teraz już nad tym panuję :) I spanie przez 10-12 ograniczyłam do ustawowych 8, a i 7 nie stanowi już takiego problemu :) Moja sytuacja też jest dość wyjątkowa, bo pracuję popołudniami, więc jak idę spać, to bez tej przykrej perspektywy, że MUSZĘ, po prostu MUSZĘ wstać z kurami :) W ogóle wykreśliłam niemal ze słownika słowo "muszę", z nim to się niewiele udaje, a bez niej "lekciej" ;) No i polecam metodę małych kroczków, u mnie sprawdziły się zmiany 5-minutowe raz na jakiś czas.

    OdpowiedzUsuń
  19. Dzięki za rady:) problem w tym, że ja wcale nie śpię aż tak długo, raczej się przestawiam na inne godziny snu. Zazwyczaj śpię góra 9 godzin ale w odwrotnych godzinach:)I żeby wstać rano muszę musieć wtedy wstaję bez najmniejszych problemów. Sama byłam tym zaskoczona:) W momencie kiedy wstaję raniej wtedy kiedy nie muszę i próbuje siebie przekonać, że wstaję wcześniej bo tak CHCĘ to sama sobie nie wierze hihi. Jest już druga (tydzień temu o tej porze już spałam słodkim naturalnym snem), ale ok dałam sobie czas do 2:) Pozdrawiam ciepło i jutro pójdę spać 5 minut wcześniej (tylko czy wstanę też 5 minut wcześniej to już jest wątpliwie hihi):)))

    OdpowiedzUsuń
  20. O, to mnie ratuje, że nie chodziłam seriami spać w środku nocy, bo śpioch jestem wielki :) Choć czasem też nakazywałam sobie iść wcześniej spać i teraz też unikam kładzenia się po nocach, bo jak tak zrobię ze 2-3 razy, to od razu się to odbija na godzinie, o której się wtedy budzę.

    OdpowiedzUsuń

Jak powiedział Tuwim "Błogosławiony, który nie mając nic do powiedzenia, nie obleka tego w słowa" :)