6 czerwca 2011

Irving Stone - Opowieść o Darwinie

Wydawnictwo: MUZA, 2011
Pierwsze wydanie: The Origin. A Biographical Novel of Charles Darwin, 1980
Stron: 718
Tłumacz: Hanna Pawlikowska-Gannon

Książki mają jedną, zasadniczą wadę. Mają zakończenie, po przeczytaniu którego trzeba je zamknąć i odłożyć na półkę. Owszem, można trochę na siłę wydłużać czytanie, jednak kiedyś trzeba lekturę skończyć. A czytanie o Darwinie niesłychanie uprzyjemniło mi całe dwa tygodnie. To były chyba najlepsze chwile dnia, kiedy wiedziałam, że mam wolną godzinę i mogę znowu zanurzyć się w ten świat. Przez ten czas bohaterowie Stone'a stają mi się już tak bliscy, że ciężko się potem z nimi rozstawać. Dodatkowo takie biografie zawsze kończą się ich śmiercią, więc smutek ma jeszcze takie nietypowe zabarwienie, jakby się traciło przyjaciela.

Opowieść o Darwinie na pewno nie dorównuje poziomem Pasji życia, jednak nadal jest to Stone, a to nazwisko to reklama sama w sobie i gwarancja satysfakcji. Nie tylko pokazał Darwina jako żywego człowieka, ale też wspaniale odmalował jego czasy. Jak wspominała śmietanka jest to też parada szczegółów i szczególików: twarzy, jedzenia, mebli, krajobrazów, strojów itd. Początkowo byłam tym przytłoczona, ale po kilku stronach już się przyzwyczaiłam. Ze śmietanką zgodzę się w jednym - niektóre dialogi faktycznie wydawały mi się zbyt wyszukane, zbyt dopieszczone, takiego wrażenia nie miałam czytając Pasji życia

Co mnie szczególnie za to urzekło, to tło społeczne i historyczne. Jest tam cała brytyjskość ze wszystkimi swoimi zaletami i wadami. Późne małżeństwa klasy średniej, rodzinne wieczory z książką czytaną na głos, kobiety rodzące nawet dziesięcioro dzieci (dzięki Ci, Panie, za antykoncepcję!), specyfika medycyny XIX wieku, imperializm i już trącący myszką stosunek do innych nacji. Stone wspaniale też oddał dlaczego tak naprawdę teoria ewolucji wstrząsnęła światem i doprowadziła do wielkiej awantury. Owszem, i dziś znajdą się inteligentni inaczej, których oburza to sławne uproszczenie "człowiek pochodzi od małpy", do teraz zresztą dzieci przeżywają pewien szok, kiedy na lekcjach biologii pojawia się darwinizm. Jednak w XIX wieku tę małpę jeszcze jakoś by łyknęli, po bojach, ale jednak. Sęk w tym, że dla ludzi rewelacje Darwina był równoznaczne z tym, że Boga albo nie ma, albo po stworzeniu świata przestał w niego ingerować! Powszechnie uznawano wtedy, że świat liczy ok. 4 tysięcy lat, i że Bóg od razu stworzył wszystkie gatunki, projektując każdy ich szczegół. Nie mogły więc one być zastępowane przez inne, nie mogły się zmieniać (ewoluować), nie wiedziano co począć z faktem, że były dowody na istnienie dawniej zwierząt im już nieznanych. A już sama myśl, że pierwsze życie to jakieś praktycznie bezmózgie wodne żyjątko, pra-rodzic wszystkiego co żyje (do tego obojnacze), wydawała się iście szatańska! Stąd ten zmasowany atak na Darwina, stąd kościelne kazania, stąd polemiki w gazetach itd. I tak, Darwin, który planował karierę duchownego, ostatecznie okazał się być agnostykiem.Co ciekawe, i to też zasługa Stone'a w uświadomieniu mnie: prawie równolegle z nim na tę samą teorię wpadł inny człowiek - Alfred Wallace.

To teraz technicznie. Nie uważacie, że okładka jest dziwna? Pamiętam, że kiedy zamawiałam książkę był na niej tylko Darwin i cieszyłam się, że jest taka estetyczna, nienachalna. Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, gdy łypnęła na mnie okiem ta szkarada z pierwszego planu, jak tylko otworzyłam paczkę. Do tego chyba niefortunnie umieścili pasek z tytułem. Nad nim widać jeszcze łysinkę Karola (na tym zdjęciu tego nie ma), co sprawia, że wygląda on jak Indianin. Z gadem próbującym dać mu... buziaka(?). Indianin z gadem, a to ci dopiero. Aha, czy tylko ja czasem rozpędzonym umysłem hamowałam i głowiłam się nad zmianą szyku w zdaniu? Kurczę, chyba jestem przewrażliwiona.Chwalę jednak twardą okładkę, dobry papier, mapę i szycie. I to "I think" ręką Darwina na okładce :) Korekta na 4+.

Ocena: 5/6

10 komentarzy:

  1. Gdyby nie ty nigdy bym nie określiła Darwina na okładce jako Indianina z gadem. Teraz już zawsze będę patrzyła na mój egzemplarz przez ten pryzmat :)
    A co do samej treści, podzielam twój zachwyt szczegółowością w opisie epoki przed- i wiktoriańskiej. Niezwykły obraz XIX wiecznej Anglii. Dla mnie książka "bomba". I już na wakacje wypożyczyłam "Grecki skarb" Ach ten uwodziciel Stone...:) Serdeczności

    OdpowiedzUsuń
  2. PS A z ikonkami się jednak nie udało (fb, twitter etc.)?! :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakoś nie przemawia do mnie ani okładka ,ani tematyka. Po prostu nie mój styl, mimo iż recenzja bardzo fajna.

    OdpowiedzUsuń
  4. Book - ja w wakacje planuję tę o Freudzie. Ciekawa jestem jak zareaguję, bo nigdy go nie lubiłam, a wiesz jak pisze Stone :)

    Okazuje się, że mój szablon najwyraźniej jest niekompatybilny z tym gadżetem, a nie chcę go zmieniać :|

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja kocham wszystko co brytyjskie, dlatego ta ksiażka jest na mojej liście

    OdpowiedzUsuń
  6. Podobnie jak Monia zaczęłam studiować okładkę, szukając Indianina :)) Że pasek to pióropusz? - o to chodzi? Rzuciłaś ziarno zwątpienia w mój zmysł estetyczny. Uparli się na kolor, ostatecznie: stara twarz, choćby należała do mędrca, nie ma tego namagnesowania co rumieniec młodości. Stąd ten rzucik, ta egzotyczna szkaradka (sorry Winnetou) na pierwszym planie.
    Z wielką chęcią przeczytam. Zwłaszcza, że zachwalasz tło społeczne i obyczajowe. Dwa tygodnie... Jak ja się cieszę, że za moment uścisk czasu przestanie tak naciskać. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Pasek to opaska, brakuje jeszcze piórka z boku ;) Stare twarze są interesujące, mówią więcej niż młode.

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetna recenzja, bardzo zachęcająca. Z chęcią przeczytam, jak będę miała tylko taką możliwość i książka wpadnie w moje ręce.
    Pozdrawiam,
    Kass

    OdpowiedzUsuń
  9. Czytam i się śmieję na głos - z tego Indianina, pocałunku z gadem:) To ciekawa obserwacja - jak ludzie mogą różnie widzieć tę samą książkę. Ja miałam ją w ręku tyle razy i w ogóle nie zwróciłam na to uwagi. Indianin z gadem - :))) Coś w tym jest. Tak a propos - książka szalenie mi przypadła do gustu.

    OdpowiedzUsuń
  10. :D Moja wyobraźnia nie zna granic, więc nigdy się nie nudzę :)

    OdpowiedzUsuń

Jak powiedział Tuwim "Błogosławiony, który nie mając nic do powiedzenia, nie obleka tego w słowa" :)