12 lipca 2010

Doris Lessing - Przed zstąpieniem do piekieł

Wydawnictwo: Wydawnictwo W.A.B., 2008
Pierwsze wydanie: 1971
Liczna stron: 331

Literacka Nagroda Nobla 2007

Ta pozycja to nie jest dobry przykład tezy: "przeczytaj pierwsze 50 stron i albo czytaj dalej, albo się dalej nie męcz". Gdybym się poddała, wiele bym straciła. Właśnie ok. 50 strony książka zaczyna wciągać, koło koło 70 już byłam zachwycona, potem mały spadek i 100 ostatnich stron to już z dziką przyjemnością wchłaniałam.

To moje pierwsze spotkanie z tą sławną pisarką i udane, na szczęście (mam tu w pamięci te liczne zachwyty nad jej twórczością). Co tu mówić, Lessing to mądra kobieta, mądrością człowieka pełnego i spełnionego. Tylko pozazdrościć. Jest tak przekonana o tym, co próbuje przekazać czytelnikowi, a jednocześnie robi to w taki subtelny sposób, pozostawiając mu wybór nawet po zamknięciu książki. Bardzo lubię takich nienarzucających się pisarzy.
Tak więc każdy z nas, czy to idąc, czy siedząc, czy śpiąc, przedstawia co najmniej dwie skale czasu opakowane razem jak żółtko i białko w jajku, i kiedy dziecko, któremu dusza daje pierwszy znak istnienia, albo dorosły, który dotychczas miał tylko myśli zwierzęcia, albo zakochany młodzieniec, albo starzec, który stanął wobec śmierci, albo nawet filozof czy człowiek, który mierzy gwiazdy - kiedy ktokolwiek z nich albo ty, albo ja, zada sobie pytanie, które waży dla nich tyle co życie: Czym jestem? Czym jest Czas? Jaki Czas ma dowód na to, że nie jestem śmiertelny jak jesienny jak liść? Wtedy odpowiedzią jest To, co zadaje owo pytanie, znajduje się poza czasem świata... (s. 75)
Książka została porządnie wydana i można bez obaw przeczytać zachętę na okładce, nie zdradza nic, daje tylko wskazówkę. Fabuła krąży wokół losów pewnego profesora, który wylądował w szpitali psychiatrycznym. Nie ma tu opisu jego dni, jakichś specjalnych wydarzeń, dialogów jest raczej mało, trochę listów, które posuwają całą akcję do przodu, a większość rzeczy...jakby to powiedzieć...dzieje się w głowie bohatera lub raczej... no właśnie, tu jest pies pogrzebany. Czytelnik staje przed pytaniem: czy profesor jest szalony, czy nie? Myślę, że odpowiedź na pytanie nie pojawia się po lekturze, tylko już na samym początku czytający ma je w swojej głowie i z takim indywidualnym nastawieniem czytelnik mierzy się z tym tekstem.
Każda jednostka tego gatunku jest zamknięta, albo uważa, że jest zamknięta, w swojej własnej czaszce, w swoim własnym osobistym doświadczeniu, a chociaż wielka część ich systemów etycznych,religijnych i tak dalej zakłada jedność Życia, to nawet ich ostatnia religia, zwana Nauką, która jako najostatniejsza jest najbardziej potężna, rzadko miewa błyski intuicji co do tego, że życie jest Jednością, a i te błyski są słabe. W gruncie rzeczy cechą wyróżniającą tę nową religię oraz powodem, dla którego okazała się niedostateczna,jest nacisk, jaki kładzie na dzielenie, szufladkowanie i segregowanie wszystkiego, a jednym z najbardziej godnych pożałowania jej cech jest podejrzliwość wobec słów i nieudolność posługiwania się nimi. (s. 160)
Co było dla mnie sporym zaskoczeniem to umiejętność Lessing do wypuszczania takich baniek kolejnych opowieści. Jest szaleństwo głównego bohatera, jakiś jego bełkot, potem zaczyna wreszcie wyłaniać się z tego jakaś historia i potem nagle znowu bańka pryska, a my jesteśmy wpuszczani w kolejną bańko - opowieść.
-Więc pan jest również Bogiem?
-Tak samo jak pan.
-Ja nie mierzę tak wysoko, zapewniam pana.
-Głupcze. Nie masz wyboru. (s. 180)
Ocenę obniżyłam tylko za tak długie zwodzenie czytelnika, nie wiem, może mieli skończyć ci cierpliwi ;) Ale męczyłam się bardzo na początku, tylko noblowska rekomendacja skłaniała mnie, żeby dalej w to brnąć. Książkę polecam, stawia ważne pytania i jest, co tu dużo mówić, mądra. Aha, ten tekst z uzasadnienia Akademii "jej epicka proza jest wyrazem kobiecych doświadczeń" to niech se w... znaczy bez komentarza pozostawię.

Ocena: 5/6

4 komentarze:

  1. Hmmm wydaje się ciekawa :)

    OdpowiedzUsuń
  2. zachęcasz mnie, zachęcasz. kiedyś postaram się po nią sięgnąc :).

    OdpowiedzUsuń
  3. Cieszę się, o to chodzi, żeby zachęcać ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Miałam podobne odczucia, co do "Dobrej terrorystki". Już, już miałam ją odłożyć, gdy mnie czymś zachwycała. A otem w momencie, gdy juz piałam nad nią (w myślach)z zachwytu, napięcie zaczynało opadać... I tak w kółko ;)

    grendella

    OdpowiedzUsuń

Jak powiedział Tuwim "Błogosławiony, który nie mając nic do powiedzenia, nie obleka tego w słowa" :)