Do niedawna jeszcze byłam przedstawicielem tej nielicznej już chyba grupki, która sławnego Pratchetta nie znała. Zawsze chciałam, nigdy się nie składało. Bałam się, że nie będzie mi się podobał jego humor, albo że uznam go za jakoś deprecjonujący sam gatunek. Bezpodstawne obawy. Pratchett jest świetny! Właściwie trudno mi się odnieść do jego świata przedstawionego czy chwalić na przykład warsztat, złożoność fabuły, nowatorstwo itp. Pratchettowskie fantasy to jest coś zupełnie innego! Bo to, co on serwuje to jest jazda bez trzymanki i rollercoaster pozbawiony hamulca bezpieczeństwa. Wszystko dzieje się na pełnej szybkości, autor łamie chyba wszystkie znane zasady powieściopisarstwa, także w obrębie własnego gatunku literackiego, drwi sobie nawet z zasad fizyki (sic!), a to wszystko zanurza w ogromnej kadzi humoru. I tak, dowcipy są śmieszne :) Obecnie podczytuję kolejną część i muszę przyznać, że Pratchett pod względem humoru się jeszcze rozkręca.
Henning Mankell - Morderca bez twarzy
Ostatnio zdarzyło się coś niespotykanego. W deszczowy poniedziałek, już po pracy, zebrałam się do biblioteki z myślą: trzeba mi kryminału! Wieki już całe nie miałam żadnego w ręku, bo ciągle czytam własne książki, a tego gatunku na swoich półkach nie mam. Pani odnalazła moją kartę (okazało się, że miałam przerwę od biblioteki 4-letnią!), a ja wybrałam sobie 1. część serii Mankella o policjancie Kurcie Wallanderze. I znowu chyba tylko ja tego wcześniej nie czytałam ;) Nie jest to może najbardziej porywający kryminał ever w moim czytelniczym życiu, ale mocno mnie przez tydzień zajmował. Podobało mi się, że ciekawie połączył ten gatunek z powieścią obyczajową, można się od Mankella czegoś dowiedzieć o Szwecji. Co więcej, książka jest z 1991r. i choć trochę się już zestarzała (np. bohaterowie nie mają przecież komórek), to jednak tłem powieści idealnie wstrzela się w obecną dyskusję dotyczącą miejsca uchodźców w europejskich krajach. Główny bohater to dobry glina, choć prywatnie jakoś nie zyskał mojej sympatii. Co jednak fajnie autor uwypuklił to to jakimi zwyczajnymi ludźmi są jego policjanci - chcieliby schudnąć, na coś ich nie stać, chorują, popełniają błędy, są tacy zwyczajni. W tym tygodniu liczę, że uda mi się w bibliotece znaleźć część drugą Psy z Rygi.
Ja także do niedawna byłem przedstawicielem tej nielicznej grupki. Stopniała zatem o kolejne dwie osoby :) Jeżeli podobał Ci się "Kolor magii", to aż boję się pomyśleć co będzie kiedy dotrzesz do cyklu o Straży Miejskiej. Zacząłem kiedyś od tej pierwsze części cyklu i był to błąd. Na szczęście na starość odkryłem ponownie Pratchetta, już niestety po jego śmierci. Gorąco polecam "Straż! Straż!", a i tak uważam, że lepsza jest kolejna książka w cyklu, czyli "Zbrojni". Po jakimś czasie czytelnik orientuje się, że autor sprzedaje mu tutaj klasyczny kryminał.
OdpowiedzUsuń"Morderca bez ..." to mój pierwszy Mankell i uważam, po przeczytaniu wielu, że to jeden z lepszych z serii. Kolejne stają się jednak bardziej mroczne, z dużą dawką przemocy. Dobrze się też go czyta po angielsku.
Pozdrawiam i więcej już nie oblekam w słowa :)
Ależ oblokłeś w słowa dokładnie to, co chciałeś mi przekazać, z sukcesem!
UsuńTak samo wzięłam się za Pratchetta kiedy już go zabrakło (choć Ty ponownie), lepiej jednak później niż wcale, bo nie poznać tak wyjątkowego pisarza byłoby jednak ze stratą dla mnie. Zawsze mogłam się tylko uprzejmie uśmiechać, gdy ktoś o nim przy mnie mówił, teraz powoli rozumiem skąd się wzięła jego sława :)
Czytasz więc go cyklami? Sama się zastanawiałam jak zacząć, znalazłam kilka miejsc w internecie, gdzie to wytłumaczyli i chyba faktycznie coś w tym jest. Zdecydowałam się jednak zacząć właśnie od cyklu pierwszego, o Rincewindzie. A potem? Nie mam pojęcia póki co.
Polecam kryminały Hakana Nessera, trochę różnią się od wiekszości skandynawskich, jeden cykl jest z komisarzem Van Veeterenem w roli głównej, drugi z inspektorem Barbarottim, ja przeczytałem prawie całą pierwszą serię. czytałbym dalej, ale postanowiłem przestać czytać kryminały, bo wiele w nich przemocy, okrucieństwa i nie chcę się karmić takimi rzeczami. Poza tym Mankell. Kryminały retro Akunina i np. Krajewskiego. Jest Czubaj, jest Bonda. Kryminał noir, tu polecam Chandlera i Jamesa Ellroya. Ze skandynawskich jest jeszcze bardzo popularny Jo Nesbo. Najlepsze jednak kryminały to takie które nimi nie są, a przynajmniej nie tylko: Miasto i miasto Mievilla, Jaskinia filozofów Somozy, Imię róży Eco, Lolita Nabokova, Zbrodnia i kara Dostojewskiego. Pistolet
OdpowiedzUsuńZbyszku, zgłaszasz się do konkursu post niżej?
UsuńBardzo zainteresował mnie Nesser, ma wysokie oceny, Mankell już zaczęty (dziś zaczęłam czytać cz. 2), Akunina znam, Krajewski nigdy mnie do siebie nie przekonał, Czubaj z opisu wydaje się być jakiś taki hałaśliwy i pstrokaty, a o Bondzie nie słyszałam dobrych opinii. Noir to już za mną, a Nesbo w planach :)
Ja to jednak zdecydowanie szukam kryminału kryminału, nie ma udawać absolutnie niczego innego. Rozumiem Twoją decyzję, jednak mnie te książki niesamowicie odprężają i spełniają swoją najważniejszą rolę - potrafię zapomnieć o bożym świecie w trakcie lektury.
No to pozaczynałaś świetne serie - będzie dużo czytania!
OdpowiedzUsuńSamego Dysku wystarczy mi pewnie na parę lat, bo czytam go tylko przed snem :)
Usuń