Pierwsze wydanie: Great Expectations, 1860-61
Stron: 560
Tłumacz: Karolina Beylin
Dickens z zupełnie innej strony. Wyczytałam, że Wielkie nadzieje uważane są przez krytyków za jego najlepszą książkę i chyba wiem dlaczego. Naprawdę ten tytuł wyróznia się na tle innych. Przede wszystkim mało jest tam postaci z gruntu dobrych, bez skazy. Fabuła jest najmniej przewidywalna w porównaniu z innymi jego książkami. Chyba przez 200 czy 300 stron nadal nie mogłam jej rozgryźć - o co chodziło pisarzowi? Co więcej, po raz pierwszy u Dickensa spotkałam bohaterów, którzy nie tylko zachowują się ekscentrycznie, ale też mogą odrzucać swoim zachowaniem, a ich motywy są bardzo długo ukryte. Wielkie nadzieje, jedna z ostatnich powieści autora, to wyraźny progres, książka najmniej oczywista.
Tradycyjnie bohaterem jest młody chłopiec, Pip, a osią fabuły jest jego dorastanie. Początkowo jego życie wydaje się prostą linią, ma zostać kowalem, jednak los się do niego uśmiecha i nagle staje się panem, do którego inni mówią sir. Pip nie jest ani specjalnie bystry, ani roztropny, trochę uderza mu do głowy woda sodowa. Do tego nie wie nawet komu zawdzięcza zmianę swojej sytuacji życiowej. Zagadki się mnożą, jest nawet wątek kryminalny, rozterki miłosne (na serio niebanalne) i nawet zakończenie jak nie u Dickensa - nie jest opowieścią o pozostałych latach głównego bohatera, gdzie wszystko pięknie mu się układa.
Moja siostra była gospodynią bardzo czystą, ale ta czystość dzięki jej przedziwnemu talentowi dokuczała nam bardziej nż brud. Czystość przypomina pobożność i są ludzie, którzy podobnie obrzydzają religię. (s. 28)
To właśnie mi się bardzo podobało, bo choć książka była dla mnie ciut mniej wciągająca od Davida Copperfielda, to jednak ta niejednoznaczność opowieści zrobiła na mnie wrażenie. Poza tym jak zawsze można sobie poczytać bezcenne opisy Londynu (tym razem kilka dzielnic, kancelarię, życie nad Tamizą i więzienie). Pip nie jest budzącą wielkie emocje postacią, ale za to postaci Joego, Biddy, Jaggersa, Estelli czy miss Havisham bardzo zapadają w pamięć i cieszą swoją nieszablonowością. I jeszcze jedno, uderzyło mnie jak Dickens niezmiennie podkreśla piękno przyjaźni. Często daje swoim bohaterom jakiegoś kompana i opisy ich relacji to wręcz pean na cześć tej wyjątkowej relacji międzyludzkiej (tu akurat jest to pokazane na przykładzie Pipa i Herberta).
Dickens zrehabilitował się w moich oczach po wpadce z Klubem Pickwicka. Wielkie nadzieje co prawda nie przeskoczyły mojego zachwytu nad Davidem Copperfieldem, mają też kilka zgrzytów (np. scena utraty przytomności Pipa, który jako dwudziestoparolatek zanoszony jest na łóżko przez starszego pana!), jednak mogę z czystym sumieniem polecić tę powieść. Aktualny wynik pojedynku Dickens - Kraszewski to 2:2 (runda trzecia nadal trwa).
Ocena: 5/6
P.S Jakieś sugestie co do ekranizacji? (nie widziałam żadnej)
Z chęcią bym wróciła do tej powieści. Kiedyś :) Nie wiedziałam, że uznano ją za najlepszą w dorobku pisarza - stawiałam na Pickwicka.
OdpowiedzUsuńWidziałam tylko ekranizację uwspółcześnioną, czyli z Paltrow i De Niro. Przyjemne dla oka, odświeżone, ale wolałam książkę.
Niedawno powstał również mini serial i zbierał chyba całkiem sensowne recenzje. Ale to może Ty już przetestujesz na sobie i napiszesz coś więcej ;)
Pickwick? Dla mnie to było niestrawne :]
UsuńJa także widziałam tylko tę "nowoczesną" ekranizację z Gwyteth Paltrow. Film się oglądało miło i przyjemnie, ale niestety nie czytałam książki, nie potrafię się więc o nim wypowiedzieć jako o adaptacji powieści.
OdpowiedzUsuńTeż widziałam film, książki nie miałam okazji jeszcze czytać, nie mam więc porównania. Ale skoro książka lepsza, to straciłam wiele nie czytając jej jeszcze, bo film (z Gwyneth i Ethanem) urzekł mnie, oglądałam ze trzy razy :)
UsuńWięc zobaczę może następnym razem jak będzie w TV :)
UsuńTa książka jest cudowna i bardzo się cieszę, że na Tobie też zrobiła spore wrażenia. Myślę, że jedna z jej najmocniejszych stron to właśnie lekka mgiełka tajemniczości, choć przecież "Wielkie nadzieje" są powieścią realistyczną.
OdpowiedzUsuńOglądałam wersję filmową z Gwyneth Paltrow, ale to raczej luźne impresje niż adaptacja. Akcja powieści została przeniesiona w nasze czasy i wybrano tylko niektóre wątki. U mnie bez zachwytów.
Choć domyśliłam się szybko kim był darczyńca Pipa, to jednak nad samą książką faktycznie unosi się długo pewna niewiadoma. Jak na Dickensa to spora nowość.
Usuń"Dawid Copperfield" bardzo mi się podobał (hm, czemu ja o nim nic nie napisałam na blogu?). A "Wielkie nadzieje" od dawna chciałam obejrzeć i co leci w tv, to mi coś wypada. Ech.
OdpowiedzUsuń