3 grudnia 2011

Gene Wolfe - Cień kata

Wydawnictwo: Książnica, 2007
Pierwsze wydanie: The Shadow of the Torturer, 1980
Stron: 328
Tłumacz: Arkadiusz Nakoniecznik

cz. 1 cyklu Księga Nowego Słońca

Kolejna książka zaliczana do kanonu science-fiction. Trochę mnie odstraszył jej opis, więc w schowku wpadła do kategorii "ewentualnie", jednak jest to pewna ciekawostka fantastyki i ostatecznie jej przeczytanie nie było stratą czasu. Poza tym, wyjątkowo zadziałały na mnie zachęty innych pisarzy na okładce, ale jak już chwalą tacy ludzie jak Le Guin czy Dukaj, to zmienia postać rzeczy. Nieco mnie jednak dziwi tag s-f, ponieważ Cień kata to bardziej fantasy, z lekkim odcieniem SF. Możliwe, że w kolejnych częściach ta kwestia się wyjaśni, ponieważ przyznaję, że w trakcie lektury każde zaburzenie konwencji fantasy (np. użyte słowo "kable" w opisie lochu oraz zaburzenia czasu i przestrzeni) wywoływały moją lekką konsternację.

 Nietypowy w tej książce jest na pewno główny bohater - Severian (co cudnie kojarzyło mi się z imieniem Severus;). Po pierwsze dlatego, że jest właśnie katem, szanuje swój zawód i przemoc nie budzi w nim sprzeciwu. Po drugie nie jest ani szlachetny, ani szczególnie odważny, ani zadziwiająco mądry. Nie jest też typkiem spod ciemnej gwiazdy, to niepokojąco normalny gość. Co ciekawe, on i jego krajanie nie są wyzbyci swojej seksualności jak to często bywa w powieściach fantasy. Ponadto świat planety Urth (planety, podkreślę!) jest dziwną mieszanką motywów fantasy z sci-fi. To wszystko zdecydowanie przykuło moją uwagę, choć fabuła może nie zawładnęła całkowicie moim czytelniczym sercem. Zaczyna się spokojnie, Severian jest uczniem, potem czeladnikiem w konfraterni katów. Jedna jego decyzja sprawia, że zostaje wysłany na północ i od tego momentu jest to już powieść drogi. Poznaje nowych ludzi, przeżywa liczne przygody, czasem aż za absurdalne, dzieją się wokół niego tajemnicze rzeczy. Czasem to całe zamieszanie mnie trochę irytowało, jednak podejrzewałam, że pisarz chyba nie bez przyczyny skręcał w, na pierwszy rzut oka, ślepy zaułek, aby móc wpleść jakiś istotny symbol, czyjeś imię lub może nawet artefakt, które teraz mogą się wydawać bez znaczenia, ale nabiorą go pewnie w kolejnych częściach cyklu.

Nie jestem jeszcze całkowicie przekonana do mariażu tych dwóch odmian fantastyki, jednak zostałam na tyle zaintrygowana, że sięgnę po Pazur Łagodzieciela (żenujący tytuł wg mnie). Poza tym sądzę, że ta książka może być miłą odmianą dla fanów fantasy, nie znoszących czystego s-f. Jako zachętę dodam, że język pisarza jest naprawdę godny uwagi: starannie dobiera słowa, umiejętnie tworzy opisy, używa wyszukanych sformułowań i do tego nie tłumaczy wszystkiego czytelnikowi jak dziecku. Do tego tłumaczenie stoi na wysokim poziomie. Książnica za to nie popisała się okładką (niczym z gry Książę Persji) i korektą, za to chwała im za podanie wszystkich tytułów cyklu (tak niewiele wydawnictw o to dba!).

Ocena: 4,5/6

6 komentarzy:

  1. Zostałam tym obdarowana, jako znakomitym i cenionym cyklem. Przyjęłam z wdzięcznością i przeczytałam całość. Ale... nie grało mi, o czym piszę tutaj. No trudno, bywa.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedyś dawno dawno temu, w zamierzchłych czasach komunizmu przeczytałem tę książkę, zdaje się, że w "Fantastyce" i była wtedy jedną z moich ulubionych. Teraz mam na półce całą serię, która czeka w kolejce na przeczytanie. Zacznę oczywiście jeszcze raz od pierwszej części, z której po tych pewnie dwudziestu kilku latach pamiętam główny zarys i wrażenia pozostawione przez lekturę.

    Jestem u Ciebie pierwszy raz i bardzo mi się tutaj podoba, zatem jeżeli pozwolisz będę tutaj często zaglądał;) Ja osobiście, pomimo, że czytam blogi od kilku lat, dopiero zaczynam blogowanie. Pozdrawiam i zapraszam do siebie:)

    OdpowiedzUsuń
  3. PS. Ja sobie tłumaczę te zaburzenia konwencji fantasy degeneracją wcześniejszego świata, w każdym razie spowodowaną czymś zmianą, powrotem do czasów feudalnych. Ale oczywiście to tylko dywagacje, bo nie znam wszystkich części tego cyklu

    OdpowiedzUsuń
  4. Agnes, w komentarzach, niestety, nie da się podlinkować niczego :( dla mnie lektura była udana, ale nie na zasadzie objawienia jak np. przy "Gdzie dawniej śpiewał ptak". Okazuje się więc, że pierwsza myśl (hm, ewentualnie to kiedyś przeczytam), gdy grzebałam w kanonie sf okazała się prawidłowa;).

    zbyszku- witam i dziękuję za miłe słowa. Sama zamierzam wypożyczyć część drugą jeszcze w tym miesiącu, liczę że będzie akurat na półce w bibliotece. Ostatnio stwierdziłam, że nie powinnam sobie robić zbyt długich, kilkumiesięcznych przerw, w czytaniu cykli, bo mogę się pogubić z moją wybiórczą amnezją.

    OdpowiedzUsuń
  5. A, rzeczywiście.
    Więc, jeśli pozwolisz, może tak:
    http://mcagnes.blogspot.com/2010/01/ksiega-nowego-sonca-gene-wolfe.html
    Ale może poczekaj, aż skończysz całość, choć właściwie nic takiego nie zdradzam...

    OdpowiedzUsuń
  6. Przeczytam po skończeniu cyklu jednak ;)

    OdpowiedzUsuń

Jak powiedział Tuwim "Błogosławiony, który nie mając nic do powiedzenia, nie obleka tego w słowa" :)