Nagroda Nebula 1966
Zrozumiałem teraz, że głównym celem wykształcenia jest uświadomienie sobie, iż rzeczy, w które wierzyło się całe życie, nie są prawdą i nic nie jest takie, jakie się wydaje. (s. 61)
[tłum. Krzysztof Sokołowski, Prószyński i S-ka, 1996]
Znam tylko opowiadanie, nie powieść...
OdpowiedzUsuńA ja od razu machnęłam powieść, opowiadania są za krótkie.
OdpowiedzUsuńNo proszę, cytat niezły, a jak całość?
OdpowiedzUsuńA całość też niczego sobie, bardzo ciekawy pomysł, jedynie zachowana atmosfera lat 50 i 60 trochę gryzła mi się z s-f.
OdpowiedzUsuńZnam też tylko opowiadanie, smutne, kończy się żle. Jest też chyba film. Mnie osobiście podoba się atmosfera lat 50 i 60 tych, chyba, że czasów komuny w Polsce to nie A jesli chodzi o książkę, czy też jest smutna i żle się kończy?
OdpowiedzUsuńPowieść jest rozbudowaniem opowiadania, więc niczego w nim autor nie zmienił.
OdpowiedzUsuńNie mam nic przeciwko latom 50 i 60, jednak fakt, że pisarz s-f nie potrafi się wznieść ponad swoje czasy, sprawia, że otoczka tej historii się zestarzała, a ja patrzę na niego nieco mniej przychylnym okiem.
Hm, ja czytałem opowiadanie i uważam, że jest genialne i wcale się nie zestarzało. Ale chodzi mi przede wszystkim o motyw człowieka, który zasmakował czegoś fantastycznego, czegoś po prostu najlepszego, co człowiekowi może być dane i potem mu się to odbiera, i on nie może nic na to poradzić. Tzn. nie jest tak, że ktoś mu to obiera, ale jest takie poczucie niesamowitej krzywdy i niesprawiedliwości, i mi się ono udzieliło kiedy to czytałem. Bo bardzo często czuję się tak samo. Tzn. nie dokładnie tak, bardziej w sensie, że innym dostało się więcej, ale ogólnie mam często takie poczucie krzywdy. Przepraszam, że tak się uzewnętrzniam, ale po prostu chcę napisać, że pewne aspekty tej historii uważam za uniwersalne. Moim zdaniem ta historia zestarzeje się dopiero kiedy zostaną wynalezione cybernetyczne wszczepki, które sprawią, że wszyscy będziemy geniuszami i nie będzie tego smutku związanego z tym, że ktoś może nam to zabrać. Taka jest, w skrócie, moja opinia.
OdpowiedzUsuńI przepraszam za spojlery w komentarzu wyżej.
OdpowiedzUsuńStephen, możliwe, że powieść bardziej unaoczniła czasy, w jakich została napisana. Jak najbardziej mi się podobała, jednak oceniam książki całościowo, marzę, żeby zachwycały mnie całokształtem, a nie samym pomysłem, który faktycznie udał się autorowi. Też bardzo przeżyłam ten koniec i trudno mi było sobie wyobrazić, jak Charlie się czuł, wiedząc dokąd dąży. Chyba jednak nie miałabym takiej odwagi i poddałabym się jego destrukcyjnym myślom.
OdpowiedzUsuńNie zmienia to faktu, że w książce nie czułam przemiany godnej futurystycznych wizji. Keyes opisał wszystko tak, jakby były to lata mu współczesne, a choćby sama medycyna od jego czasów poszła do przodu, więc to majstrowanie z enzymami straciło już swój urok. Aha, nie jestem pewna czy inteligencja Charliego była dla niego najpiękniejszą rzeczą, ponieważ im więcej wiedział, tym bardziej nieszczęśliwy był. To była ironia losu, że i jako głupiec, i jako geniusz był przeraźliwie samotny.
Moim zdaniem nawet gdyby to było możliwe, żeby wszyscy ludzie byli geniuszami, to pewnie by do tego nie doszło, ponieważ wszystko w nadmiarze traci swoją wartość. Oczywiście, możemy założyć, że nieciekawe prace wykonywałyby za nas roboty, to jednak trudno mi sobie wyobrazić świat, po którym szwendają się miliony geniuszy, każdy dzień przynosi przełomowe odkrycie, a ostatecznie spora część z nich gnuśnieje i nie potrafi żyć. Może wtedy my byśmy byli Elojami, a roboty Morlokami, brrr :] no, zagalopowałam się.
No tak, rozumiem zastrzeżenia, jakie może mieć typowy czytelnik sf, wiem, że te wszystkie techniczne detale są dla was ważne. Ale myślę, że niektóre futurystyczne historie są ciekawe przede wszystkim dlatego, że potrafią lepiej niż zwykła literatura ukazać jakiś aspekt człowieczeństwa, taki który być może dotąd się wymykał.
OdpowiedzUsuńWiadomo, że gdyby doszło do nadobecności geniuszu, to wiązałoby się to z jakąś jego inflacją i pewnie wyglądałoby to inaczej niż sobie wyobrażamy. Ale przynajmniej byłoby sprawiedliwie i ten kto by zguśniał, to by zguśniał, a kto chciałby aktywnie korzystać ze swoich możliwości, to by korzystał. A samotności jest w świecie nadmiar i bez tego :(
Ta historia była właśnie ciekawa dzięki pomysłowi i skupieniu się na psychologii postaci. Ale skoro już zostałam zaliczona do jakiejś grupy, to tak, przyznaję też, że wizja przyszłości w książkach SF jest dla mnie istotna.
OdpowiedzUsuńNie chciałabym chyba jednak być w świecie geniuszy, obawiam się, że taki dar uwypukliłby we mnie moje najgorsze cechy.
Ja tylko cytat, do książki mi nie po drodze. (Bo, odpowiadając goryczą na gorycz: ile mogę przeczytać? Ułamek ledwie, a to co zawsze było na liście na pewno w dużej części oczekuje na Wieczne Nigdy).
OdpowiedzUsuńCiekawe, że "celem", a nie "skutkiem".
Najpierw myślałam, że chodzi o efekt wykształcenia. I tę gorycz odrobinę rozumiem. A tu, proszę: PO TO się kształcimy, by zrozumieć, że wszystko jest złudzeniem... No ale z celem to jednak może być różnie. Można sobie obrać inny. ;)
Pozdrawiam!
ps.
Komentuję ostatnio rzadziej, bo nie nadążam. Chwilowo. :)
Na ciekawą rzecz zwróciłaś uwagę, faktycznie, wybrał słowo "cel", a nie "skutek". Myślę, że ten cel może nie być świadomy, dopiero potem przychodzi taka refleksja, no proszę, tyle się uczyłem i tylko PO TO, żeby się dowiedzieć, że wiem, iż nic nie wiem, a ludzie, których uważałem, za tych, co WIEDZĄ wcale takimi nie są w rzeczywistości.
OdpowiedzUsuńP.S. Przymusu nie ma ;) Ja ostatnio tez u Ciebie śladu nie zostawiam, ale czytam.