
Pierwsze wydanie: 1963
Liczba stron: 219
Tłumacz: Lech Jęczmyk
Zmienię zdjęcie okładki, jak będę mieć swoje. Starsze wydania mają to do siebie, że trudno je w sieci znaleźć. Moje jednak jest szkaradne niewymownie, więc nie będę się spieszyć.
No to tak. Dałabym wyższą ocenę, ale książka dzieli się na część lepszą i na gorszą. Granica wypada mniej więcej w połowie. Jest absolutnie zaskakująca, bardzo zabawna i pomysłowa. Vonnegut uwielbia żartować, rzucić nieprawdopodobną puentę np. dialogu, a do tego przemyca w tym wszystkich coś poważniejszego. I tak czytam sobie o gościu, który chce napisać książkę o ojcu bomby atomowej i dociera do jego rodziny. Pojawia się tajemniczy lód - 9 (siejąca śmierć broń), trafiają na tropikalną wyspę rządzoną przez dyktatora, na której panuje dziwna religia: bokononizm (chyba najciekawszy punkt historii). Ale uwaga! Już na wstępie książki jesteśmy ostrzegani, że wszystko to łgarstwo i nie należy wierzyć w ani jedno słowo pisarza. Nawet ta religia opiera się na kłamstwie i obnaża ludzką skłonność do głupoty i wiary w najbardziej absurdalne rzeczy.
Fabuła jest prosta, rozdziały króciutkie, nawet jak coś się komplikuje, zostaje to opisane w kilku zdaniach, wszystko jak w bajce dla dzieci niemalże. Uśmiałam się przy niej szczerze i nawet zaczęłam się zastanawiać dlaczego właściwie nie podobała mi się jego "Rzeźnia numer pięć". Szkoda, że w pewnym momencie historia siada, interesowała mnie już trochę mniej, zamiary pisarza stały się dla mnie czytelne, a zakończenie już jasne jak słońce.
Ocena: 4,5/6