6 grudnia 2015

Arthur C. Clarke - Odyseja kosmiczna 2001

Wydawnictwo: Wydawnictwo Poznańskie, 1990
Pierwsze wydanie: 1968
Stron: 204
Tłumacz: Jędrzej Polak

Będę starać się zbytnio teraz nie zwlekać z recenzjami, choćby z tego powodu, że potem trudniej mi się pisze o danej książce. Pamiętam jak zakładałam tego bloga kilka lat temu z myślą, że chcę więcej pamiętać ze swoich lektur. Dawało mi sporą satysfakcję, że po napisanej notce potrafię nawet po latach wracać myślami do danego tytułu  i przemyślenia na jego temat są nadal we mnie, jakoś wzbogacają moje życie wewnętrzne, puszczają korzenie i pomagają mi wierzyć, że nie grozi mu zapomnienie. Brakuje mi tego.

Odyseja kosmiczna ma w sobie coś z Solaris. Ma ciut niższy poziom w mojej subiektywnej ocenie, ale nadal jest książką ponadczasową, robiącą ogromne wrażenie niezależnie od czasów, w których się ją czyta. Początkowo przyjemność z czytania była trochę zakłócona tym, że tak dobrze znam (i bardzo cenię!) film na jej podstawie w reżyserii Stanley'a Kubricka. Jestem zdecydowaną zwolenniczką kolejności: najpierw książka, potem adaptacja, nie da się ukryć. A dodatkowo w zeszłym roku wreszcie udało mi się zobaczyć ten film w kinie i bardzo dobrze pamiętałam fabułę. Ominęły mnie więc wszystkie zaskoczenia fabularne, które mogłam w pełni przeżywać, czytając Solaris. Mimo to z czasem dotarła do mnie ważność tej książki dla science-fiction, a zabiegi autora odniosły swój skutek, czytałam więc z ciekawością i zadowoleniem. 

Książka ma kilka części, z których najważniejsze są trzy: przed pojawieniem się człowieka, bunt komputera pokładowego HAL oraz reszta podróży kosmicznej głównego bohatera. Każdą z nich łączy obiekt AMT - 1, płaski, doskonały pod względem geometrycznym i głębi koloru monolit (patrz okładka). Clarke oparł swoją książkę na tezie, że skok ewolucyjny, społeczny i technologiczny ludzkość zawdzięcza interwencji z zewnątrz. Nam się po prostu udało. Nie spoileruję, ponieważ jest to jasno wyjaśnione w części pierwszej.

Trzeba oddać temu pisarzowi, że jest wyjątkowo kreatywny, ma dobry warsztat, oryginalne pomysły, potrafi je też ciekawie przenieść na papier. Idealny materiał na autora SF :) Przeczytałam na razie jego dwie powieści i jedno opowiadanie i wszystkie oceniłam bardzo wysoko. Zdecydowanie sięgnę po kolejne pozycje, a na tej liście na pewno znajdzie się ciąg dalszy Odysei, są bowiem jeszcze trzy części: 2010, 2061 oraz 3001. Mają wysokie oceny na biblionetce.

Gdybym miała wskazać na to, co mnie w tej książce "kupiło", to oprócz samego pomysłu, rzecz jasna, wskazałabym jeszcze na świetne opisy. Są bardzo plastyczne, fantastyczne, całe obrazy z przestrzeni kosmicznej pojawiały mi się przed oczami. Przypominało mi to czasem opisy Lema. Ciekawy był taki brak pośpiechu, który w ogóle nie przeszkadzał i nie nudził. A do tego otwarte zakończenie, które daje duże możliwości interpretacyjne, niemalże na poziomie dysput filozoficznych. Czegóż chcieć więcej.

Ocena: 5-5,5/6


2 komentarze:

  1. Klasyka. Bardzo lubię tego autora, choć jednak (moim zdaniem) inne jego książki nie dorównują Odysei.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja myślałam, że jest dość równym autorem, bo czytałam inną jego książkę, o której tu pisałam i naprawdę mi się podobała. Tak samo kupił mnie opowiadaniem, a ja w ogóle za tą formą nie przepadam. Na pewno więc będę go jeszcze czytała.

      Usuń

Jak powiedział Tuwim "Błogosławiony, który nie mając nic do powiedzenia, nie obleka tego w słowa" :)