9 września 2011

Mark Kurzem - Maskotka. Nazistowski sekret mojego żydowskiego ojca

Wydawnictwo: Replika, 2008
Pierwsze wydanie: The Mascot, 2007
Stron: 431
Tłumacz: Jan S. Zaus

Nie pamiętam już jakim trafem ta książka znalazła się w moim schowku. Czasem znajduję tam naprawdę rożne dziwadła i fajnie po latach mieć jakieś niespodzianki. Maskotka jest jedną z nich.

Mark jest synem Alexa, lat 70. Ale Alex w rzeczywistości nie jest Aleksem. W dowodzie ma Uldis, ale nim też tak właściwie nie jest. Problem jego tożsamości to główny wątek tej książki. To Alex jest chłopcem z okładki, to Alex był tytułową maskotką łotewskiego oddziału  policji, kolaborantów z Niemcami. Przychodzi w jego życiu czas, kiedy zwierza się synowi, ujawnia szokującą prawdę i swoje losy, które są tak nieprawdopodobne, że - wierzcie mi - żaden scenarzysta by na to nie wpadł. 

Był on świadkiem ludobójstwa. Wszystkich Żydów z jego wioski zamordowano i zakopano w w zbiorowej mogile. On ma wtedy jakieś 5 lat. Przeżył zimę w lesie, potem znajduje go wspomniany oddział. Jest Żydem, już-już ma stanąć z innymi pod ścianą, gdy nagle cudem unika egzekucji. Zaopiekował się nim jeden z mężczyzn. Historia nabiera tempa i ostatecznie staje się on właśnie kimś w rodzaju maskotki żołnierzy; ma swoje dopasowane mundury, pomaga im, ale też jest świadkiem przerażających rzeczy, jak to na tej wojnie bywało. Jego główną myślą jest przeżyć. Sytuacja staje się wręcz absurdalna - mały żydowski chłopiec jest tubą dla hitlerowskiej propagandy, mówiącej o czystej rasie: występuje w filmie, robią sobie z nim zdjęcia, piszą artykuły do gazet. To wszystko jest maksymalnie wciągające, zwłaszcza gdy człowiek uświadomi sobie, że Alex z białoruskiej wioseczki trafia do Australii, tam zakłada rodzinę, układa sobie życie. I milczy, przez tyle lat. A miał powody, niestety.

Książka zyskała moje uznanie tym swoim krążeniem wokół kwestii ludzkiej tożsamości oraz konfliktu sumienia ("to byli zbrodniarze, ale jednak mnie uratowali"). Raził mnie natomiast styl Kurzema. Za bardzo próbował zrobić z tego powieść. No i to początkowe zwracanie się "tatusiu" do ojca (serio?). Cieszę się, że obaj panowie na wspomnieniach nie poprzestali, ale próbowali wyjaśnić tajemnicę kim naprawdę był Alex.

Ocena: 4,5/6

2 komentarze:

  1. Dawno, dawno temu czytałam o tej historii w "Dużym Formacie". Niewiarygodne - faktycznie scenariusz filmowy.
    PS I obym tylko zdążyła z "Oddziałem chorych...".

    Serdeczności :0

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam.
    Jestem w trakcie lektury tej książki i przyznam że czekam każdej wolnej chwili by się w nią zatopić. Wciągneły mnie te pokrzywione losy chłopca co nigdy nie mógł zdjąć majtek......
    Czytelnik

    OdpowiedzUsuń

Jak powiedział Tuwim "Błogosławiony, który nie mając nic do powiedzenia, nie obleka tego w słowa" :)