29 sierpnia 2011

Agnieszka Wójcińska - Reporterzy bez fikcji

Wydawnictwo: Czarne, 2011
Stron: 279

Myślę, że warto napisać o tej książce, bo pojawiła się tylko na kilku blogach, a na bnetce ma żenująco mało ocen. Niesłusznie! Jest to zbiór rozmów, jak widać na okładce, z polskimi reporterami.

Ostatnio mam nawrót na fascynację tym gatunkiem i dość regularnie czytam, na razie, tych najbardziej znanych. W pierwszej kolejności rzuciłam się więc na rozmowy z tymi znanymi: Jagielskim, Tochmanem, Hugo-Baderem, Nowakiem i Szczygłem. Potem skakałam sobie po całej książce i po przeczytaniu całości mam ochotę wręcz powtórzyć sobie niektóre z tych rozmów. Właściwie każda coś wnosi, naprowadza na kolejne literackie tropy, skłania do zadumy. Zadziwiło mnie, że reporterzy tak łatwo się odsłonili. Mówiąc o swoich bohaterach, zauważali, że ludzie potrzebują się wygadać, przekazać swoją historię. I oni nie są inni; pytani szybko pokazywali i coś ze swojego charakteru, i ze swojego stosunku do pracy, o który, co oczywiste, byli pytani, jednak nie ukrywali czegoś, co mogłoby być im odczytane na niekorzyść. To ciekawe jak dzieli ich stosunek chociażby do emocjonalnego podejścia do swoich bohaterów, do dziennikarskich tricków, do wpływania na los swoich bohaterów.

Rozmowy, które zwłaszcza wbiły mi się w pamięć to ta z Tochmanem, który wydał mi się taki, jaki słyszałam, że jawi się na spotkaniach autorskich. Jest ostry, konkretny, nie waha się niemal naskoczyć na swoją rozmówczynię. Z nim to w ogóle ciekawa sprawa jest; nigdy nie czytałam jego książek, ale mam dziwne przeświadczenie, że będę je cenić. Nie szukam ich jednak, ciągle krążę wokół innych reportażystów, a jego zostawiam sobie trochę na koniec. Następnie Szczygieł, który okazał się ciepłym gadułą, optymistą o lekko próżnym zabarwieniu. Jagielski urzeka swoją inteligencją i nieuciekaniem od szczerych ocen. Hugo - Bader dodatkowo zyskał w moich oczach uczciwością i umiejętnością samokrytyki. Wyobrażam sobie jakie męki musiał przechodzić w Chinach, gdy czuł tę szybę między sobą a innymi. Wielkim spotkaniem była dla mnie rozmową z Anną Bikont - podziwiam jej odwagę, wiele zniosła, pisząc o Jedwabnem.

Objawienia, czyli nazwiska dla mnie nowe, a zdecydowanie warte poznania, to Grochowska (bo temat starości), Szczęsna (bo poświęciła czas, aby przywrócić komuś cześć), Morawska (bo pisze i robi filmy o Polsce B), Surmiak-Domańska (za jej podejście, cóż za oko do szczegółów!) i Smoleński (bo Izrael coraz częściej znajduje się w kręgu moich zainteresowań). Jednak na koniec zostawiłam rozmowę dla mnie najważniejszą i najlepszą: tę z Krystyną Kurczab-Redlich. Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że zajmuje się ona głównie Czeczenią i rosyjską zakłamaną polityką, czyli temat dla mnie arcyciekawy. Dla mnie jest kimś w rodzaju herosa, który sam wali głową o mur Kremla (jak tytuł jej reportażu). Ma odwagę zaglądać tam, gdzie Zachód boi się nawet patrzeć. Czuję jej niemalże bezsilność, bo politycy przedkładają interesy z Rosją nad prawdę o niej, bo Niemcy uznali ją za niewiarygodną, tylko dlatego, że to Polka pisze o Rosji, bo zginęli jej przyjaciele - dziennikarze (np. Anna Politkowska), odwrócili się od niej znajomi Rosjanie. To jest jak głos wołającego na puszczy. Nie bała się przyznać w rozmowie, że ta praca dała jej smutek i samotność. Jak więc widać moją uwagę początkowo zwrócili głównie mężczyźni, jednak to kobiety ostatecznie okazały się górą. Zbiór ten gorąco wszystkim polecam!

Ocena: 5,5-6/6

27 komentarzy:

  1. Dziękuję że napisałaś o tej książce, gdyż ja sam nie miałem pojęcia o jej istnieniu. A ja sam przekonuję się coraz bardziej do literatury faktu, reportaży itd. Każdy taki tekst niesie w sobie coś świeżego, odkrywczego.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ostatnio wertowałam tę książkę, chciałabym ją przeczytać. Piszesz o rozmowie z Pawłem Smoleńskim - czy czytałaś "Izrael już nie frunie?". Mam tę książkę i byłam bardzo zainteresowana, żeby ją przeczytać, ale jakoś mi jednak nie podchodzi. Choć sam temat mnie interesuje, a reportaże z tej serii czytam w ogóle bardzo chętnie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jako niedoszła dziennikarka, z chęcią sięgnę po tą książkę :] Ciekawią mnie te rozmowy.
    Poza tym dobrze, że o niej piszesz. Mało znane książki też bywają źródłem nieograniczonych emocji i wiedzy :]

    OdpowiedzUsuń
  4. Karolina, jeszcze nie czytałam, ale na podstawie fragmentu tego reportażu, który jest w tej książce i rozmowy z samym reporterem już wiem, że chciałabym to przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  5. Kornowalio właśnie po tej książce kupiłam "Głową o mur Kremla" Kurczab-Redlich. Zresztą konsekwencje tej książki znacząco obciążyły mój budżet. Podziwiam za nie szablonową lekturę. Ja, jak bóg przykazał każdy rozdzialik po kolei. Nawet "Grę w klasy" C. czytałam od pierwszej do ostatniej stronniczki zgodnie z porządkiem liczb. A Tochmana gorąco polecam. A zresztą wiesz ...:) Serdeczności :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Och, jak masz dobrze, że już masz tę książkę!
    Ja Grę w klasy czytałam zgodnie z tym sugerowanym kluczem, czyli skakałam jak szkiełko rzucali ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dla mnie najbardziej poruszający był wywiad ze Szczęsną. Jej opowieść zasługuje na osobną książkę pt. Jak pisałam "My z Jedwabnego".

    Pisałyście z Karoliną nt. "Izraela..." - próbowałam, po 4 tekstach spasowałam. Jakoś nie odpowiada mi styl Smoleńskiego. Próbuję też czytać jego pojedyncze teksty w GW, ale nie potrafię w nie "wejść";). Naturalnie to moje b. subiektywne odczucia.;) Niemniej może jeszcze wrócę do "Izraela...".

    OdpowiedzUsuń
  8. Aniu, chyba miałaś na myśli Annę Bikont? Podoba mi się jej postawa. Gdyby mnie ktoś na rynku w ten sposób obrażał, gdybym miała rozmawiać z tymi braćmi tak pewnymi swego... jakże ona musiała powściągać emocje.
    Smoleński mnie zainteresował, fragment jego reportażu mi się podobał, ale nic więcej jego nie czytałam (nie kupuję GW).

    OdpowiedzUsuń
  9. Bikont, a jakże!

    GW też nie kupuję, ale w sieci sporo artykułów jest dostępnych. Mnie interesuje nowa książka Smoleńskiego "Pochówek dla rezuna".

    OdpowiedzUsuń
  10. Od zawsze tkwi we mnie przeświadczenie, że bohaterami wszystkich książek zawierających zbiory reportaży są nie tylko osoby napotykane na skrajach dróg, miejscowi z kolorowej wioski, czy rozmowni taksówkarze i kierowcy autobusów, ale przede wszystkim autorzy - reporterzy, którzy odważyli się na taką wyprawę wybrać, którzy pragną podzielić się z nami swoimi przemyśleniami, którzy dla mnie osobiście są niezwykli.

    Cieszę się, że powstała książka, która czyni ich wszystkich głównymi bohaterami, która oddaje im głos, ale tym razem nie opowiadają o czyimś życiu, czyichś problemach, tylko mówią o sobie. Ciekawa jestem tych wszystkich sławnych nazwisk - Szczygła, Hugo-Badera, Jagielskiego, Tochmana, Bikont. To klasyka reportażu obok której trudno przejść obojętnie.

    Bardzo zaciekawiłaś mnie postacią Krystyny Kurczab-Redlich, bo wcześniej to nazwisko niewiele mi mówiło, ale oczywiście znam jej teksty, tylko nie zwróciłam uwagi na nazwisko.

    Tematy dotykające Rosji, Czeczenii są dla mnie również bardzo ciekawe, ale fascynuje mnie właściwie każde miejsce na świecie, więc z chęcią przeczytam tę książkę, o ludziach którzy widzieli już tak dużo :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Claudette - a wiesz, mnie się to rozkłada w zależności od autora. Np. Ilding napisał książkę wręcz osobistą, Nowak właściwie nie pisze o sobie, z kolei Kapuściński sporą część tekstu przeznaczał na własne spojrzenie. Właściwie trudno autorowi ukryć się całkowicie za tekstem, podoba mi się jak ktoś to potrafi, ale też szalenie sobie cenię ich przemyślenia (vide Kapuściński, ale też i Hugo-Bader ostatnio).

    OdpowiedzUsuń
  12. Traktujesz Kapuścińskiego jako reportera?;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Dla mnie jego książki to nie są reportaże. Za dużo w nich zmyślenia. Literacko zachwycają.

    OdpowiedzUsuń
  14. On to wyjątkowo łączy, reportaż z własnymi przemyśleniami, praktycznie esejami. Najlepiej. Nawet w książkach, które są faktycznie reportażami, np. Szachinszach czy Jeszcze dzień życia.

    OdpowiedzUsuń
  15. Dla mnie "Szachinszach" to lit. piękna połączona lit. faktu. Zresztą całą twórczość Kapuścińskiego tak traktuję. Miałam okazję przekonać się naocznie, że w kilku sprawach fakty były inne niż je przedstawiał (patrz: Podróże z Herodotem).
    A lektura jego biografii tylko pogłębiła mój sceptycyzm;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Stąd moje zdanie: "poniekąd", bo łączy, bo poszerza ramy, bo wychodzi ze schematu.

    OdpowiedzUsuń
  17. Aha. Ja od reportażu oczekuję faktów, nie bajek;)

    A jaki schemat masz na myśli?

    OdpowiedzUsuń
  18. A ja właśnie oczekuję własnego spojrzenia, a w każdym razie zdecydowanie szerszego, nie nazwałabym tego bajkami, chyba, że nawiązujesz do jego biografii i zarzutów mu tam stawianych. Do nich się nie odniosę, bo tego nie czytałam, ponadto uspokajają mnie głosy osób, które to czytały i stwierdziły, że nie podważa to samego rozwoju sytuacji w danym miejscu.
    Schemat: jadę, rozmawiam z ludźmi, opisuję sytuację, piszę co się stało itp. I tyle. O, np. reportaże Nowaka o tych przemytnikach, mnie się idealnie wpasowują w schemat typowego gazetowego tekstu z działu reportaż.

    OdpowiedzUsuń
  19. Własnego spojrzenia nie neguję, ale naginanie faktów i pisanie nieprawdy - tak. I jak pisałam wyżej, Kapuścińskiemu to się zdarzało. W kilku opisywanych przez niego miejscach byłam, sprawdzałam. Tak więc to są moje zarzuty, nie Domosławskiego.

    Stąd też nie mogę traktować jego tekstów jako reportaży. To nie ten gatunek.

    OdpowiedzUsuń
  20. Jak pisałam, nie jestem w stanie się do tego odnieść. Mnie to jednak nie przeszkadza w sumie. Reportaż jest dla mnie czymś więcej niż fakty.

    OdpowiedzUsuń
  21. Czyli wszystko rozbija się o definicję;)

    OdpowiedzUsuń
  22. Jak zawsze ;) Rozmowa z kolegą:
    Wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia?
    Zdefiniuj miłość ;)))

    OdpowiedzUsuń
  23. Czyli wkroczyłaś pewną nogą na grunt faktów, na poletko reportażu. Wygląda na to, że gdyby trzeba było wykrzyczeć nazwiska współczesnych polskich prozaików i współczesnych polskich reporterów, to ta druga lista byłaby o ile nie dłuższa, to na pewno głośniejsza.
    Żałuję, że nie zdążyłam z Nowakiem na czas dyskusji klubowej. :(

    A teraz zachodzę w głowę, co też ten tytuł taki... "Reporterzy bez fikcji"... Nie sądzę by to się jakkolwiek odnosiło do odróżnienia od reporterów sięgających po fikcję (R.K).
    Że reporterzy nie w fabule? Że "najszczersza prawda o.."? Że bez ściemy? Odrobina autokreacji jest wszędzie (i niech tam).
    Ciekawie jest porównać, czy istnieje zgodność między wyobrażonym wizerunkiem reportera (na podstawie jego tekstów)a reporterem w roli bohatera rozmowy. To tak a propos Tochmana, który jawi mi się jako ktoś o niesamowitym stopniu wrażliwości. Właśnie najpierw wrażliwość, a dopiero potem (choć blisko) zmysł obserwacji, czy zaczepność/dociekliwość.

    Tytuł wart posiadania.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  24. Z długością listy chyba masz rację, jednak u nas w Polsce reportaż to silna konkurencja.
    A nad tytułem sama się zastanawiałam, ale przyznam, że nie wymyśliłam nic mądrego ;) Może są prawdziwymi reporterami, a nie jakimiś podróbkami? Sama chciałabym posiadać tę książkę, już się oduczyłam ich chomikowania, ale tę właśnie chciałabym na własność. I w ogóle stwierdzam, że bardzo lubię książki będące zapisem rozmów.
    Pozdrawiam:) O Obwodzie zawsze możesz coś napisać, dyskusja nadal otwarta :D

    OdpowiedzUsuń
  25. Btw- byłaś na tym blogu: http://odystopiach.blogspot.com/
    bo wydaje się bardzo w Twoim stylu:).
    i to też http://wolnafantastyka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  26. Tak, już się kiedyś natknęłam na oba, ale ich nie śledzę.

    OdpowiedzUsuń

Jak powiedział Tuwim "Błogosławiony, który nie mając nic do powiedzenia, nie obleka tego w słowa" :)