Pewnego dnia kupiłam tę książkę tak spontanicznie, jak jeszcze mi się nie zdarzyło. Zdzisław Beksiński to od zawsze jeden z moich ulubionych malarzy, więc przeczytanie jego biografii było dla mnie oczywiste. W nastoletnim życiu przeżyłam też epizod pewnej fascynacji Tomkiem - dziennikarzem radiowej Trójki i felietonisty Tylko Rocka. Portret podwójny zaskoczył mnie szczegółami, wręcz ich przesytem, jakby autorka nie mogła się zdecydować na odrzucenie niektórych, nie chcąc nic stracić. Chcę jednak podkreślić, że biografia ta to kawał dobrej roboty. Zaskoczył mnie obraz jaki się z niej wyjaśnia, obraz kilku pokoleń Beksińskich, tego jak członkowie rodziny na siebie wpływają, jak wybory jednych determinują życie innych, a jak czasem jesteśmy bezsilni, sama nie wiem wobec czego, genów? No bo chyba nie fatum? W to już nie wierzę. Jednak jest coś ciężkiego w tej rodzinie, jakaś spirala, która doprowadziła, że wszyscy wymarli, jakby ich nigdy nie było. Brrrr....
Raczej rozczarowanie. Główna postać jest wyjątkowo niewyrazista, wręcz miałka. Podział na bohaterów pozytywnych i negatywnych oczywisty niemal do bólu, no może z wyjątkiem Hunsdena. Do tego fabuła dość szybko stała się dla mnie zbyt oczywista. Niby książka poprawna, nie razi, czytałam ją z umiarkowanym zainteresowaniem, ale bez żadnych myśli o jej porzuceniu, jednak to nie to, po prostu. Dziwne losy Jane Eyre napisała później, więc może stąd moje zastrzeżenia; nie zaczęła najgorzej w każdym razie.
Arthur C. Clarke - Koniec dzieciństwa
To pozycja, która uprzyjemniała mi wyjazd wakacyjny i żal mi było, że tak szybko się skończyła. Pomysł na jej powstanie jest fantastyczny (ta okładka to jednak brzydki spoiler, odebrała mi istotny moment zaskoczenia!!!). Napisana jest swobodnie, fabuła wciąga, czytelnik skręca się z ciekawości, a zakończenie w taki sentymentalny sposób przypomniało mi Wellsa. Clarke to zdecydowanie świetny pisarz, który zaskakuje oryginalnymi pomysłami i wie jak poprowadzić akcję. Czy mogę jeszcze raz to wykrzyczeć: jakże ja lubię science-fiction? :)
Imre Kertész - Los utracony
Literacka Nagroda Nobla 2002
Dawno już nie sięgałam po literaturę związaną z holocaustem. Noblista? Póki co, po tym jednym tytule, Nobel dla Kertésza jest dla mnie raczej zaskoczeniem. Wiem, że to może zabrzmieć arogancko, ale naprawdę czytałam o wiele lepsze książki dotyczące tego tematu. Może czepiam się, bo to powieść? A że oparta na doświadczeniach pisarza to już inna sprawa. Jakoś mnie ten główny bohater nie przekonał, bardziej przypominał manekina. Zwłaszcza jego życie wewnętrzne przed obozem w ogóle nie przypomina nastolatka, na rzeczywistość patrzy jak przez mikroskop, jakby nic nie czuł, żadnych skrajnych, gwałtownych uczuć, wyprany z emocji; całuje się z dziewczyną i nic? Na serio nic? Relacjonuje jakieś wydarzenia jak dziennikarz, nienaturalnie. Kertész chyba już w ogóle nie pamiętał jak może myśleć młody chłopiec, zrobił z niego suchego starca nawet jeszcze przed wszystkimi katastrofalnymi wydarzeniami. Ja tego nie kupuję. Nie jest to zła książka, czytałam ją z zaciekawieniem, jednak moje przemyślenia po jej lekturze nie są zbyt zachęcające, zdaję sobie z tego sprawę.
O, "Koniec dzieciństwa" właśnie mam na tapecie. Na wszelki wypadek nie klikam i nie powiększam okładki.
OdpowiedzUsuńBeksińscy, jestem zawiedziona portretem... Wiązałam duże nadzieje...
OdpowiedzUsuńZasdniczo, myślałam, że po takiej promocji, jest cóż lepsza. Ni to reportaż, ni to biografia, no,a dla osób zainteresowanych losem Beksińskich (nic nowego). Niestety, to tak w skrócie.
OdpowiedzUsuń