Koniec przerwy! Postaram się napisać trochę na zapas i wrzucać posty z automatu. Nie chciałabym, żeby blog całkowicie umarł, choć ciężko mi go teraz wpasować w swoje życie. Dziękuję tym, którzy wiernie zostali z Mikropolis i nie wywalili go z czytników rss.
***
Wydawnictwo: ushuaia.pl, 2010Pierwsze wydanie: Chinese Lessons. Five Classmates and the Story of the New China, 2006
Stron: 378
Tłumacz: Jan Halbersztat
Książka z października. Wypatrzyłam ją gdzieś, a potem u the book pojawiła się recenzja (już nie musisz mi pożyczać;)! Monika miała rację - jest naprawdę świetna. Takiej pozycji mi właśnie brakowało - bardziej o współczesnych Chinach niż o znanej mi już historii, i z relacjami zwykłych ludzi.
Pomfret miał unikalną okazję mieszkania w Chinach lat 80., potem śledził zmiany w w tym kraju i różne losy swoich kolegów i koleżanek z roku. Żałuję, że nie napisałam o Lekcjach... zaraz po przeczytaniu, miałam sporo przemyśleń, teraz czas trochę mi zatarł wspomnienie :/ W każdym razie - ta opowieść o obecnych czasach robi piorunujące wrażenie. Chiny nie są tym krajem, za który czasem go bierzemy. Do tego ta skala korupcji... To jest nie do opisania. Gdyby blok wschodni się nie oparł i u nas mogłoby to teraz tak wyglądać. I wiecie co? Wcale im nie zazdroszczę tego bogactwa. Komunizm niszczy całe pokolenia do przodu, a pokłosie zdegenerowanego systemu widoczne u nas, to tylko przedsmak prawdziwej katastrofy intelektualnej, etycznej i moralnej jaka ma miejsce w Kraju Środka. Nie wiem kiedy my to odrobimy, ale na pewno na długo przed Chińczykami. Znamienny był zwłaszcza kontrast między włoską i chińską nastolatką, wynikający i z kultury, ale też z niedawnej jeszcze historii. Dzieci płacą za błędy rodziców - Pomfret pokazał to między wierszami, może nawet nieświadomie.
Lekcje historii to trochę kubeł zimnej wody na głowę i prztyczek w nos dla wielbicieli kultury chińskiej rodem sprzed 200 lat. Chiny mają w głębokim poważaniu swoją przeszłość i tradycje. Liczy się tylko mamona. Moje dzieci niech opływają w luksusie, zarobię się dla nich na śmierć, ale muszę zapomnieć co zrobiono mnie samemu, moim rodzicom, dziadkom, pradziadkom... Szkoda tylko, że nie widzą jak działa to na ich potomków. Z drugiej strony rozumiem ich bezsilność w starciu ze ścianą. Skupiają się na przyszłości, dbaniu o "swoje" itd. Nieraz jednak cholera mnie brała w trakcie lektury, człowiek miał ochotę wykrzyczeć za nich tę wściekłość za to wszystko, co bezpowrotnie zniszczono.
Skupiłam się na drugiej części książki, jednak i pierwsza, o Chinach lat 80., była rewelacyjna. Istny Orwell, prosto jak ze scenariusza jakiegoś filmu o absurdalnej antyutopii. Ludzie traktowani jak ścierka do podłogi, brak szacunku dla kogokolwiek, urzędnicza machina, zabijanie resztek duchowości w ludziach (do dziś osoba wierząca traktowana jest trochę jak dziwak). Do tego wymyślne sposoby uprzykrzania sobie nawzajem życia; warunki, w których jedno wypowiedziane publicznie zdanie mogło zniszczyć komuś innemu szanse na godne życie. I ta uległość Chińczyków, wprost nie do uwierzenia.
Polecam!
Ocena: 5,5/6
Ufff...Powróciłaś! Ależ się cieszę :)
OdpowiedzUsuńA sam książka faktyczne bardzo dobra. Cieszę się, że ci się spodobała. Zgadzam się, że komunizm zatruwa kilka pokoleń. Nie można tak po prostu zmienić systemu i sformatować na nowo osobowość społeczną. I to przedmiotowe traktowanie ludzi...to jest naprawdę przerażające. I to się dzieje dziś!
Dobrego na Święta - wielu lektur i czasu na skrobnięcie czegoś :) Monia
Dokładnie, politycy i szaleńcy przesuwają ludzi po planszy jak pionki, bawiąc się w testowanie nowych pomysłów, a potem całe pokolenia płaca za ich błędy. Choć ileż razy to same narody pozwalają na to. Takie krótkowzroczne istoty jesteśmy...
OdpowiedzUsuńO tak, czas się przyda! Bardziej on niż książki w tym roku :) I Tobie dużo dobrego!