17 kwietnia 2012

W telegraficznym skrócie 2

Mało czasu, brak chęci i oto wyniki - blog chwastami zarasta, klub czytelniczy leżał odłogiem, ale się dobre dusze zainteresowały i coś tam ożyło bez mojego udziału. Ech. Lecim ciurkiem:

Jacek Pałkiewicz - Syberia. Wyprawa na biegun zimowy
W książkach trzeba unikać laurek i peanów na własną cześć, a z tego autor nie umiał zrezygnować, więc minus na dzień dobry. Poza tym jak się nie umie pisać, to zleca się to komuś innemu, bo jestem pewna, że jego podróże są świetnym materiałem na książki podróżnicze, jednak Pałkiewicz opisuje je tak drętwo i bez polotu, że prawie nie da się tego czytać. Syberia jest pełna wręcz amatorskich błędów: banalne kolokacje, wyrażenia tak utarte, że już nie robią na czytelniku wrażenia, czasem jakieś durnoty w rodzaju "bogini seksu" czy coś w tym guście. Do tego zalewanie człowieka informacjami, które albo już przyswoił na drodze swojej edukacji (np. czym jest Gułag) albo takimi, które są na wyciągnięcie ręki. A przecież aż się prosiło, żeby suche fakty zastąpić spostrzeżeniami tego, co się widzi, rozmowami z ludźmi, reakcjami członków grupy. Książka warta przejrzenia zg na doskonałe zdjęcia, li tylko.

Jacek Hugo-Bader - Dzienniki kołymskie
Całkiem ciekawa pozycja, choć nieco słabsza od Białej gorączki. Trochę bez myśli przewodniej, trochę chaotyczna, czasem za szybko porzucał jakiegoś interesującego bohatera. A raz, jak piał, że znalazł postać, o której każdy pisarz marzy, to byłam wręcz zaskoczona - ale jako to? Ten pan? Ja bym typowała ludzi z innych rozdziałów!
Jednego bym sobie naprawdę życzyła jeśli chodzi o książki Badera. Mianowicie, żeby napisał dłuższą rzecz o azjatyckich szamanach. Za każdym razem jak coś o nich wplata, jestem wręcz wniebowzięta, dla mnie to jakiś osobny kosmos, wierzę we wszystko, co ci ludzie mu mówią, ja, realistka twardo stojąca na ziemi.


José Carlos Somoza - Przynęta
Książka do recenzji, której nie zamawiałam. Początkowo miałam ją wylosować, jak to robię w takich przypadkach, ale okazało się, że mam inny tytuł tego autora w schowku, więc stwierdziłam - czemu nie. I faktycznie przez pierwsze 150 stron połykałam ją dużymi haustami, wciągnęłam się mocno, jak to z thrillerami bywa. Potem jednak doszłam do wniosku, że pomysł z tymi różnymi pozami, które mają działać na innych na zasadzie reakcji psa Pawłowa wydał mi się tak idiotyczny, że przyjemność czytania powoli mi przechodziła i zaczęłam prychać w trakcie lektury. Koncept równie absurdalny jak w Miłości ponad czasem, język jednak bez zarzutu, no, z wyjątkiem zbyt szczegółowego opisywania strojów bohaterów.
Tamtego drugiego tytułu nie wyrzuciłam ze schowka - jest tam trochę fizyki i matmy, więc nadal liczę, że mnie Somoza oczaruje.


Ewa Białołęcka - Naznaczeni błękitem (księga I) 
Nie dość, że fantasy o genialnych młodych czarodziejach, to jeszcze polskie! I muszę się przyznać - to było dobre! Wiem, że można zarzucić tej książce, iż jest zbiorem opowiadań i nie tworzy całości (póki co, bowiem, jak rozumiem, w cz. 2 bohaterowie się spotykają). Faktycznie, w pewnym momencie to urywanie kolejnych części zaczęło być denerwujące, trudno się żegnało niektóre postaci. Do tego ostatni rozdział jest nużący i właściwie zbyteczny. Okładka obiecywała jeszcze małego czarodzieja od ognia, ale w książce ani widu, ani słychu o nim... W każdym razie polecam tę książkę nie tylko za przepiękny i plastyczny świat, ale też za finezyjny i dopracowany język. Wręcz czuć, ile autorka spędziła czasu wygładzając każde zdanie, tak aby wręcz błyszczało, kupiła mnie tym całkowicie. I do tego książka zawiera pomysłowe, takie kobiece porównania, np.: ślizgał się po szerokim końskim grzebiecie jak kawałek masła po gorącej patelni, cały świat skręcił się dokoła, niczym bielizna w rękach praczki-olbrzymki, czy od tej chwili wszystko zaczęło toczyć się samo, jak jajko po desce :)

John Grisham - Ława przysięgłych
Taka tam sensacja coby chorobę jakoś przeżyć, kiedy łzawią oczy, leżę i dogorywam ;) W sumie sprawdziła się w tej roli, choć Grisham szału nie robi, trochę mnie teraz dziwi jego sława. Pomysły to on ma - weźmie sobie na warsztat autentyczny proces z koncernami tytoniowymi, zrobi kilka fabularnych wygibasów, a potem tylko sprawdza stan konta :) Wciągnęło mnie (choć ostatnie 50 stron, to już ledwo czytałam), jednak irytowała mnie jego zbytnia szczegółowość, wprowadzanie scen bez znaczenia, pewne nielogiczności w charakterach postaci. Z czasem książka zaczęła mnie nużyć, zakończenie stało się szybko przewidywalne, do tego doszłam do wniosku, że ten pisarz chyba nie potrafi pisać o kobietach. wydano to w połowie lat 90., a bohaterki kobiece są tam rodem z lat 60, w porywach do 70. A już wręcz dziwne jest to, że żadnej nie dał pracy powyżej sekretarki parzącej kawę i obsługującej ksero...

Ad tagów: rozczarowania to nr 1 i 3, recenzyjna nr 3.

12 komentarzy:

  1. Grisham porzucił karierę prawnika najwyżej 20 lat temu, więc nie powinien serwować realiów sprzed lat 40-stu:).
    Nader udane piguły:). Nawet największy leń przeczyta w całości:).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie powinien, bo brzmiało to przedpotopowo :)
      Dzięki :)

      Usuń
  2. Z Pałkiewiczem miałam podobnie. Wprawdzie czytałam go kilka lat temu, więc winiłam własną niedojrzałość (teraz wiem, że myliłam się nie w kwestii oceny książki, a swojej własnej; choć do publikacji pewnie wrócę - planuję przeczytać całą serię, czającą się na półce i ją zrecenzować). "Syberia" pociągała mnie tylko tematem i zdjęciami - język był kostropaty, a autor wydał mi się zadufany w sobie. "Eldorado..." porzuciłam po kilku stronach, bo szkoda mi było czasu - lektura szła jak po grudzie.
    Również co do "Przynęty" ciężko mi się nie zgodzić z Twoja opinią. Pozy, maski i ta cała otoczka była dla mnie zbyt skomplikowana i - mimo, iż historia była wciągająca - książkę oceniłabym jako średnią. Co dziwne, na blogach czytałam same pochlebne recenzje (choć może to nie powinno mnie dziwić).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a ja się do Pałkiewicza całkowicie zniechęciłam, książki podróżnicze to przecież nie same zdjęcia, człowiek czyta dla przemyśleń, przygody, a jak mam zgrzytać zębami, to ja dziękuję.
      Też czytałam same pozytywne opinie o Przynęcie, więc moja niska ocena trochę mnie samą zaskoczyła. Jak już załapałam o co mu chodzi z tymi pozami-maskami, to poszło łatwo, ale przecież sam ten pomysł jest tak absurdalny, że nie mogłam uwierzyć w tę opowieść. MUZA powinna wyciągnąć wnioski, bo jak na razie żadna z książek (w liczbie dwóch), które mi przysłali nadprogramowo mi się nie podobała ;) Niech mi zawierzą, że wiem, co wybieram.

      Usuń
  3. Ja poproszę o wtajemniczenie w zegar. Odliczasz czas do wakacji? Bo jeśli tak, to duże ułatwienie dla mnie. To chyba tak mniej więcej wychodzi, choć zdawało mi się, że więcej dni przede mną. I weekendy są poza rachubą?

    A co do meritum: Hugo-Bader. Wiem, że to nazwisko jest już samo rekomendacją, by przynajmniej sprawdzić. Szamani też brzmią odlotowo. Do sięgnięcia.
    Oczywiście zgadzam się z Twoją diagnozą blogowych zaniedbań. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie do wakacji, tylko do mojego najważniejszego i najtrudniejszego egzaminu w życiu - dyplomowego :) Motywuję się, w każdym razie - staram się.

    Hugo-bader do przeczytania, ale gdzieś na dalszej pozycji, no i pierwsze dwie kartki trzeba przelecieć sprintem, bo co niektórzy mogą się zniechęcić - jest obrzydliwie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja porwałam się na "Angkor" Pałkiewicza i byłam zdegustowana, rozczarowana, wręcz zaszokowana - straszne, straszne, straszne. Nigdy więcej nie sięgnę po jego książki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak samo zareagowałam, no bo żeby zepsuć taki materiał.

      Usuń
    2. Ja po "Angkor" też sięgnęłam, ale nie przebrnęłam. Jak mogłam zapomnieć o książce, która zjadła moją kartę biblioteczną :) ?

      Usuń
  6. A ja się dziwię tym wszystkim opiniom o Pałkiewiczu. Moje wrażenie z lektury - Syberii właśnie - było skrajnie odmienne. Cóż, ilu czytelników, tyle opinii :)

    OdpowiedzUsuń
  7. To ja już wiem co masz w schowku: "Zygzak" Somozy, może Cię zainteresuje, ale nie byłbym taki pewny, są pewne minusy tej książki. Za to bardzo polecam "Jaskinię filozofów", kryminał-nie-kryminał, który można czytać wiele razy, jego najlepsza książka. Chyba, że znowu czytałaś:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, mam właśnie Zygzaka w schowku. Tej drugiej nie czytałam, ale dziękuję za podpowiedź, możliwe, że skorzystam :)

      Usuń

Jak powiedział Tuwim "Błogosławiony, który nie mając nic do powiedzenia, nie obleka tego w słowa" :)