10 listopada 2011

Elizabeth Gaskell - Północ Południe

Wydawnictwo: Elipsa, 2011
Pierwsze wydanie: North and South, 1855
Stron: 237+189=426
Tłumacz: Magdalena Moltzan-Małkowska

Kilka miesięcy temu wygrałam u Mary tom 1. Niedawno go przeczytałam, zupełnie nie przyjmując do wiadomości, że nie mam tomu drugiego i tym samym zafundowałam sobie bezcenną minę "ale to już koniec? nie, to nie fair!" zaraz po jej skończeniu. Przeszukałam więc sieć i znalazłam informację, że część drugą, całe szczęście, zdążyli już wydać i dwa dni temu poleciałam do Empiku. Ponoć głównie tam, w dziale z prasą, można tę książkę znaleźć (dla chętnych powiem, że tom 1 też był jeszcze dostępny). Nie wiem jak się ma to wydanie do tego niedawnego ze Świata Książki bodajże. Na pewno Elipsa dała lepszą okładkę, można też się natknąć na opinie, że i tłumaczenie jest bliższe oryginałowi.

Jest to na pewno książka dla fanów (zwłaszcza fanek, nie czarujmy się) Jane Austen i sióstr Brönte. Północ Południe to kolejny kąsek z pysznego XIX tortu ze wszystkimi jego wisienkami. Śledzimy losy Margaret Hale, która po pewnych zawirowaniach życiowych przeprowadza się z rodziną z południowej angielskiej wioseczki do przemysłowego miasta Milton. Tam poznaje jego mieszkańców, ale też problemy północnej Anglii. Gaskell pewne schematy koleżanek po piórze zachowuje: jest panna, jest kawaler, a nawet dwóch, problemy finansowe, choroby, rodzinny sekret i proszona kolacja. Wprowadza jednak nowości. Przede wszystkim ważnym wątkiem jest pokazanie przemysłowego miasta, obserwacja kapitalizmu w praktyce, fabrykantów i robotników oraz rodzące się między napięcia i brak zrozumienia. Pachniało mi to trochę Zolą, który kilkadziesiąt lat później podjął te same tematy. Poza tym między głównymi bohaterami jest różnica klasy społecznej. Co ciekawe, jeden z nich, uwaga, oddala się od kościoła (!), choć nie traci samej wiary. Gaskell wchodzi też do dzielnicy robotniczej, zagląda do domów robotników i choć czasem trochę koloryzuje ich język, to jednak przemyca sporo prawdy (choćby o pracy dzieci). Bardzo mi się to podobało, choć, nie ukrywam, największe emocje wzbudził we mnie wątek romantyczny. Pan Thornton jest chyba równie wspaniały co pan Darcy, no może ociupinkę mniej ;) Za to zakończenie jest zdecydowanie lepsze niż w Dumie i uprzedzeniu, w którym zawsze miałam uczucie jakiegoś niedosytu.

Odnośnie stylu pisarki niech mi wolno powiedzieć, że nie przeskoczyła w moim osobistym rankingu Austen, jednak jej bardzo nie ustępuje, a fakt, że przyjaźniła się z Charlotte Brönte, a jej fanem był Dickens niech mówią same za siebie. Elizabeth Gaskell stawia raczej na wewnętrzne myśli bohaterów i rozmowy. Nie przywiązuje dużej wagi do opisów wnętrz pokojów czy krajobrazów, ten aspekt raczej u niej kuleje. Jest u niej sporo dialogów, czasem może odrobinę za sztywnych, ale bez zgrzytów; natomiast coś, co mi się zdecydowanie nie podobało, to obdarzenie postaci niesamowitą wręcz skłonnością do płaczu: wszyscy niemalże potrafią tam nie tylko ronić łzy i płakać, ale też szlochać, wybuchać nim, wpadać w rozpacz i nie raz, nie dwa, ktoś ma twarz mokrą od łez (mężczyźni też!). Jeśli o to chodzi, to zdecydowanie wg mnie przesadziła, w końcu pisała o powściągliwych Anglikach. 

Wydanie: bardzo stylowa okładka i moim zdaniem dobre tłumaczenie. Korekta niezła, choć kilka literówek się znajdzie. Choć książka jest dość tania i też tak wydana, to jednak jej oprawa i papier nie straszą. Mogliby jednak drukować rok wydania. Reklamę na 3 stronie okładki trzeba pominąć milczeniem, no trudno. Ogólnie: naprawdę polecam.

Ocena: 5/6

5 komentarzy:

  1. Całkiem niedawno miałam okazję obejrzeć miniserial na podstawie tej książki. Niezły jest, chociaż był moment, w drugim lub trzecim odcinku, kiedy miałam dość aspektu nazwijmy go przemysłowego. Jakoś po młodzieńczych lekturach np. Balzaca czy Aragona, jak i dorastaniu w epoce Solidarności, do dzisiaj czuję przesyt strajków, praw robotników itp. Ciekawa jestem, czy w powieści też da się zauważyć spadek napięcia w tych miejscach. Na pocieszenie dodam, że końcówka serialu była bardzo dobra. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz, czasem się niecierpliwiłam, bo po dziewczyńsku chciałam już scen z dójką głównych bohaterów ;) O serialu tym słyszałam wiele dobrego i planuję go zobaczyć.

    OdpowiedzUsuń
  3. Sama nie wiem co o niej myśleć.. Z jednej strony niezbyt mi się podoba,a z drugiej coś przykuwa w niej uwagę;D Chyba jednak się na nią zdecyduję i postaram niedługo przeczytać;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam, czytałam... dobra i wciągająca książka ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytałam jakiś rok temu w takim amatorskim, internetowym tłumaczeniu. Było naprawdę dobre! Kupiłam już oba tomy od Elipsy i zamierzam sobie niedługo powtórzyć lekturę. Zgadzam się całkowicie z Twoją recenzją, książkę bardzo lubię, a pan Thornton jest rzeczywiście prawie tak wspaniały jak pan Darcy. ;)

    OdpowiedzUsuń

Jak powiedział Tuwim "Błogosławiony, który nie mając nic do powiedzenia, nie obleka tego w słowa" :)