Skrót Sci-Fi.
Nagroda Hugo 1962 (najlepsza miniatura lit.)
Książka zaliczana do kanonu gatunku. Jest bardzo, ale to bardzo nietypowa, naprawdę nie będzie nadużyciem, jeśli napiszę - oryginalna. Niewiele w niej cech typowych dla fantastyki. Zaskoczyła mnie pomysłem, nie samą Ziemią zamienioną w tropikalną dżunglę ani nawet zabójczą florą. Ciekawie była przedstawiona za to ewolucja człowieka oraz coraz bardziej przygniatająca apokaliptyczna atmosfera. Koncept jest naprawdę godny uwagi, ale przyznaję szczerze, że ciężko mi się to czytało i trochę wysiłku kosztowało mnie skończenie tej książki. Poza tym oklaski dla tłumacza - Marka Marszała - który zawładnął tym gąszczem neologizmów.
Bardzo ciekawa mała książeczka. Niemieckie SF, które zdumiało mnie wręcz pomysłowością i ogromem wyobraźni. Niby koncept podróży w czasie jest taki ograny, ale o poprowadzeniu tego tematu w takim kierunku w życiu bym nie pomyślała. Jeschke świetnie stwarza światy, ma smykałkę do plastycznych opisów, nie cacka się za bardzo ze swoimi bohaterami, jest sporo akcji, ale brak tu jakichś starych jak świat motywów typu Rambo-bohater, domek na prerii czy horror bezsensownej wojny. Pisarz wydaje się nie być przywiązany jakoś specjalnie do swoich postaci, z drugiej strony bezpretensjonalnie potrafi pokazać, że ktoś oszalał albo ma depresję czy się zwyczajnie poddał.
A teraz czas na rozczarowanie. Nie przebrnęłam. I nie to, że się szybko poddałam, bo w okolicach 200 strony. Poziom wciągnięcia odpowiadał sinusoidzie, momentami nie mogłam się oderwać, za chwilę ledwo przewracałam kartki... Czytałam już kiedyś inną książkę tego autora i wspomnienia miałam jak najbardziej pozytywne, więc chyba dlatego dobiłam aż tak daleko przy Tanatonautach. Co mnie odrzucało, to absurd, po prostu wydawało mi się to tak bezsensowne - podróże do krainy zmarłych, tego, że dla każdego umierającego ta kraina wygląda tak samo, że można przesuwać granice poznania tego "kraju", a jak doczytałam dalej, kartkując powieść, nawet dostarczać tam materialne rzeczy. No nie, po prostu nie, nie kupiłam tego. Do tego opis kobiet był tak obraźliwy dla płci pięknej, tak pełen stereotypów, pełen może i niezamierzonej, ale jednak ciągłej seksualizacji, jakby główny bohater nie dostrzegał, że po prostu ma człowieka przed sobą, że stwierdziłam, że nawet nie chce mi się kibicować temu palantowi.
Aldiss - klasyka, mam na półce, znakomite. Ale zapomniałam już szczegóły :P
OdpowiedzUsuń