Pierwsze wydanie: Dans les forets de Siberie, 2011
Stron: 211
Tłumacz: Anna Michalska
Nie wiem, czemu aż tyle zajęło mi napisanie posta o tej książce. Znaczy wiem, ale wydaje mi się, że przeraziła mnie też ilość fragmentów, które sobie w niej zaznaczyłam i teraz czeka mnie ich przepisanie :)
Tesson spełnił marzenie wielu, a przynajmniej moje: zaszył się w głuszy. Co prawda tylko (lub aż) na pół roku, ale zawsze. Zabawnie motywuje swoją decyzję: Ostatnia skrzynka to książki. Jeśli ktoś mnie spyta, dlaczego przyjechałem na to odludzie, powiem, że miałem zaległości w lekturze. Przybijam deskę nad pryczą i ustawiam na niej książki. Mam ich z 60. W Paryżu starannie przygotowałem idealną listę. Kiedy człowiek podejrzewa, że jego życie wewnętrzne nie jest wystarczająco bogate, musi wziąć ze sobą dobre książki, żeby wypełnić własną pustkę. (s. 23). Albo: Wreszcie się dowiem, czy mam życie wewnętrzne. (s. 27). Potwierdzam - ma, niektóre z jego codziennych zapisków są bardzo filozoficzne. A raz na jakiś czas rzuca jedno zdanie, które idealnie oddaje długie przemyślenia: Myśl, że trzeba zrobić zdjęcie, jest najlepszym sposobem na zabicie intensywności chwili. (s. 138).
Rozmyśla on o sobie, o Rosjanach i Słowianach ogólnie, przeżywa osobisty dramat pod koniec pobytu, obserwuje z rzadka pojawiających się tubylców lub turystów. Trudno o tej książce pisać, zdecydowanie lepiej przekazać głos cytatom.
I John Burroughs w "Sztuce widzenia rzeczy": "Ton, jakim rozmawiamy ze światem, jest tym samym, jakiego świat używa w stosunku do nas. Kto daje to, co ma najlepszego, dostaje najlepsze". Sami jesteśmy odpowiedzialni za ponurość naszego życia. Świat jest szary od naszej własnej banalności. Życie wydaje się blade? Zmieńcie życie, zmieńcie chatę. Jeśli w głębi lasu świat wciąż wydaje się ponury, a otoczenie nie do zniesienia, to znaczy, że macie problem z własną osobą! (s. 161).
Słowianie mogą godzinami wpatrywać się w krople na szybach. Czasem wstają, napadają na jakiś kraj, robią rewolucję, a potem wracają marzyć u okna w przegrzanej izbie. Zimą na okrągło piją herbatę i nie chce im się wychodzić z domu. (s. 28)
Deptać śnieg, to nie móc znieść dziewiczości świata. Zaczyna się od niszczenia niepokalanych zboczy, a potem masakruje się Polaków. (s. 33)
Podoba mi się też, jak zagłębia się w samego siebie, ma tyle czasu dla siebie, o jakim my zazwyczaj marzymy. Skąd się we mnie bierze upodobanie do aforyzmów, błyskotliwych powiedzeń i formułek? Dlaczego wolę jednostki od zespołów, pojedyncze osoby od grupy? Z powodu mojego nazwiska? Tesson (kawałek stłuczonego szkła) to fragment czegoś, co było. Forma zachowuje wspomnienie butelki. Tesson byłby więc istotą tęskniącą za straconą całością, kimś, kto pragnie nawiązać kontakt ze Wszystkim. To właśnie robię, upijając się w syberyjskich lasach. (s. 70).
Czy to zmęczenie? Kiedy wstaję w południe, trwam w miękkim otępieniu. Błoga perspektywa: dzień nie przyniesie mi niczego nowego. Nikt nie przyjedzie, nie mam nic do roboty, niczego nie potrzebuję, nie muszę z nikim rozmawiać. (s. 192).
Życie w chacie jest papierem ściernym. Zdziera farbę z duszy, obnaża człowieka, umysł od niego dziczeje, a ciało porasta włosem, ale na dnie serca rozwija najczulsze receptory. Eremita zyskuje na łagodności to, co traci na manierach. (s. 199).
Ciekawie dywaguje też na temat odosobnienia, pustelników i odcinania się od systemu. Myślę, że ta książka to też pochwałą minimalizmu. Piszę na drewnianym stole, psy śpią na ciepłym piasku. Wszystko jest ciche, napięte i jasne. (s. 164). Walt Whitman: "Nie mam nic wspólnego z tym systemem, nawet na tyle, żeby mu się przeciwstawiać". (...) kiedy odkryłem Źdźbła trawy, nie wiedziałem, że ta lektura zaprowadzi mnie do syberyjskiej chaty. (s. 92). To życie przynosi spokój. Co nie znaczy, że wygasają wszelkie pragnienia. Chata nie jest wprowadzeniem do buddyzmu. Pustelnia zawęża ambicje do realnych możliwości. Zmniejszając wachlarz działań, pogłębia się każde doświadczenie. Lektura, pisanie, rybołówstwo, wspinaczka, łyżwy, spacery w lesie... Życie ogranicza się do jakichś piętnastu zajęć. Rozbitek cieszy się wolnością absolutną, lecz ograniczoną do wyspy. (...) Eremita zrezygnowany? Nie bardziej niż mieszczuch, który w świetle bulwarowych iluminacji uświadamia sobie nagle, że życia mu nie wystarczy do spróbowania wszystkich pokus festynu. (s. 104). Otulony śpiworem, słyszę trzask ognia. Nic nie może się równać z samotnością. Do szczęścia brakuje mi jedynie kogoś, komu mógłbym to powiedzieć. (s. 113). Odosobnienie jest buntem. Wycofać się do pustelni, to zniknąć z ekranów kontrolnych. Eremita staje się niewidoczny. (...) Uprawia hacking na odwrót, wychodzi z gry. Nie musi zresztą zaszywać się w lesie. Rewolucyjny ascetyzm można praktykować w środowisku miejskim. Społeczeństwo konsumpcyjne pozostawia wolny wybór. Wystarczy nico dyscypliny. W warunkach wszelkiej obfitości ktoś może żyć w zbytku jak pasza, ale kto inny może bawić się w mnicha i pościć wśród książek. Udaje się wówczas do wewnętrznego lasu, nie wychodząc z własnego mieszkania. "Społeczeństwo konsumpcyjne" to nieco paskudne określenie, powstałe w umysłach dużych dzieci, które mają za złe, że były rozpieszczane. Nie mają siły się zmienić i marzą, żeby je zmusić do umiarkowania. (s. 92). Zawsze spóźniamy się z życiem. Czas nie daje drugiej szansy. Życie rozgrywa się od razu na czysto. A ja uciekłem do lasu, zostawiając je za sobą. (s. 173). Jego brak litości dla siebie samego wzbudza mój szacunek. Gdy z dalekiego świat dociera do niego pewna informacja, przeżywa załamanie i nie pomija tego wątku w swoich rozmyślaniach; pozwala jednocześnie, żeby te uczucia przepłynęły przez niego aż do ich naturalnego wygaśnięcia. Zatopiłem statek swego życia i zdałem sobie z tego sprawę dopiero wtedy, gdy woda przelewała się przez burty. (s. 174).
W syberyjskich lasach to też kopalnia przemyśleń o książkach i czytaniu. Czytanie kompulsywne zwalnia z obowiązku posuwania się w lesie medytacji w poszukiwaniu polanek. Książka po książce zadowalamy się rozpoznawaniem myśli, które intuicyjnie przeczuwaliśmy. Lektura ogranicza się do sformułowania idei, które nosiliśmy w sobie, lub sprowadza się do utkania sieci połączeń między dziełami setek autorów. (s. 193). Dość ironiczne, przyznaję. I tu: "Niebezpiecznie jest otwierać książki. (s. 92).
Ocena: 4,5/6
Czemu aż tyle czasu zajęło ci napisanie czegokolwiek?...
OdpowiedzUsuńBrak czasu, inne sprawy były ważniejsze.
OdpowiedzUsuńMasz rację, napisałam cokolwiek, więcej tu cytatów niż moich słów. Teraz jednak powoli kończę 2 książki i jest szansa, ze o nich przygotuję normalne posty.
Dobrze Cię czytać, spora ilość cytatów świadczy tylko o tym, że książka wyjątkowo przemawia swoimi tekstami.
OdpowiedzUsuńCzytanie kompulsywne zatrzymało mnie na chwilę, no no.