Pomysł 30 dni z książkami podpatrzyłam u Zbyszka, jednak pierwsza była zdaje się prowincjonalna nauczycielka, która wypatrzyła wyzwanie na facebooku. Chodzi o ustosunkowanie się do 30 kwestii dotyczących naszego czytelniczego życia. Brzmi ciekawie, co więcej stanowi wręcz wyzwanie, ponieważ nad wieloma pytaniami będę się musiała poważnie zastanowić. Sam koncept postanowiłam trochę zmodyfikować i dopasować do własnych możliwości, stąd u mnie są tygodnie, a nie dni, co oznacza, że najpóźniej powinnam skończyć 9 stycznia 2013 ;) Ale może nastąpić pewna nieregularność wpisów, w jedną i drugą stronę, więc czas pokaże. Założenie jest takie, aby pisać co środę, plan jednak może ulec zmianie.
***
#1 Twoja ulubiona książka
Pierwsze pytanie wydaje mi się zdecydowanie najtrudniejsze. Znam sporo osób, które bez zająknięcia i wahania są w stanie od razu podać swoją ukochaną książkę, często nazywaną książką życia. Podobno jest to coś w rodzaju objawienia, która spływa na czytelnika w trakcie lektury. Hm, ja tak nie mam :| Mam dwie ulubione książki. Zachwyciły mnie, ale nie na zasadzie uderzenia pioruna - na to czekałam tyle lat. Po prostu po setkach przeczytanych książek i od czasu, który upłynął od ich przeczytania nadal są dla mnie najwyższej próby arcydziełami i nadal mnie zadziwiają. Wymienię je według chronologii czytania, ponieważ obie są u mnie na miejscu pierwszym.
Gabriel García Márquez - Sto lat samotności
Przeczytałam ją jeszcze w liceum i była to doskonała decyzja. Dzięki tej książce stałam się zdecydowanie odważniejsza w wyborze lektur. Wcześniej czytałam dużo klasyki, a moim światem był XIX wiek, ale to właśnie Marquez otworzył mi oczy na współczesną literaturę. Pokazał mi, że dobry pisarz, to niekoniecznie martwy pisarz ;) Oczarował mnie tym sławnym realizmem magicznym i dzięki niemu zaczęłam sięgać po pozycje, w których fabuła nie zawsze była liniowa. Nauczyłam się czytać rzeczy, które nieraz bawiły się formą, w których autorzy nie stawiali sobie za wzór motta Stendhala (powieść to jest zwierciadło przechadzające się po gościńcu). Nie bali się sięgać dalej i wyznaczać nowe granice. Myślę nawet, że to Marquez przygotował mnie psychicznie na fascynację science-fiction!
Oczywiście Sto lat samotności jest też wartością samą w sobie - to książka, która po prostu zachwyca. I przekonałam się dzięki niej do literatury iberoamerykańskiej. Do tego Marquez ma jedną unikalną cechę - nie znam drugiego takiego pisarza - gdy otwieram jego książki czuję jak bucha z nich gorące, parne powietrze, słyszę śpiew dzikich ptaków, czuje na skórze krople spadające z liści amazońskich drzew. To jest magia, tylko prawdziwi magicy literatury są w stanie wyczarować takie rzeczy na kartce papieru.
Lew Tołstoj - Wojna i pokój
Za to dzieło z kolei zabrałam się w czasie studiów. Cztery tomy absolutnego upojenia czytelniczego. Pożerałam oczami każdą stronniczkę, a każda scena wzbudzała mój bezgraniczny podziw. Pamiętam, że w swoim sekretnym dzienniku piałam z zachwytu nad jej doskonałością i kunsztem Tołstoja. Nie ma co ukrywać - Wojna i pokój rozłożyły mnie na łopatki i do tej pory mam do tej powieści nabożny stosunek. Nie ma czego już do niej dodać, nie można nic odjąć, to czysta, skończona i idealna forma piękna. Gdy mnie o nią pytają, mam natłok emocji, więc zazwyczaj kończy się na moim koronnym argumencie: gdybyśmy mieli w kosmos wysłać jedną, jedyną książkę, którą mówi wszystko o człowieku, to wcale nie byłaby to Biblia tylko Wojna i pokój. Nie da się więcej napisać i wymyślić o naszym rodzaju ponad to, co napisał o nas Tołstoj. Koniec i kropka. Aha, włos mi się jeży na głowie, gdy słyszę jak ktoś mówi, że omijał opisy bitew! To jak jeść pieguski, wypluwając kawałki czekolady...
Od razu zaczęłaś od wspaniałej literatury. Czekam na ciąg dalszy.
OdpowiedzUsuńZaczęłam z grubej rury ;)
UsuńZgadzam się z opinią o Marquezie, natomiast bardzo zaintrygowałaś mnie Tołstojem, zaraz poszukam o czym to ;) Piszesz tak, że już mam ochotę zacząć czytać :)
OdpowiedzUsuńZastrzeliłaś mnie tym Tołstojem! ;) A wyobraź sobie, że ja go nie czytałam. Tchórzliwie ominęłam na studiach. Nadrobię, nadrobię! Jak na razie w kolejce czeka wojak Szwejk z klasyki.
OdpowiedzUsuńa Tołstoja pewnie zakupie - zawsze tak się kończy po wizycie u ciebie ;)
Ale Marquez tu pełna zgoda. Jako jedną z niewielu książek czytałam dwa razy. Mistrzostwo! :)
Serdeczności :)
Te 4 tomy kilka lat temu kupiłam sobie na kiermaszu, stoją teraz z dumą u mnie na półce i czekają na powtórkę :) Za to Marqueza nadal nie mam, a własny egzemplarz bardzo by mnie ucieszył.
UsuńJa miałam zawsze trochę problem z określeniem, na czym polega unikatowość Marqueza, bo że jest jedyny w swoim rodzaju to wiedziałam na pewno, ale teraz tak sobie myślę, że to co napisałaś o gorącu buchającym z kart jego książek, to jest bardzo trafne! Aż mam ochotę do niego wrócić, choć upałów to akurat raczej teraz przesyt.
OdpowiedzUsuńA po Twoim opisie "Wojny i pokoju" cieszę się ogromnie, że te cuda jeszcze przede mną :) Tylko poczekam chyba na bardziej spokojny okres (oby kiedyś taki był!), żeby się tą lekturą rozkoszować bez przeszkód.
Tak w ogóle to chwalebnie z Twojej strony, że zmodyfikowałaś po swojemu tę akcję, bo raz na tydzień to jednak można sklecić coś bardziej do rzeczy. A więc - dla Twoich czytelników z korzyścią :)
Tobie za dużo upałów, u mnie ciągle leje, leje i leje. Istna jesień :|
UsuńWidzę, że ten post miał sens o tyle, że zachęciłam kilka osób do książki Tołstoja, bo Marqueza to w końcu większość ludzi czytała :)
Podoba mi się modyfikacja na 30 tygodni :)
OdpowiedzUsuńObie książki są bardzo wysoko w mojej prywatnej klasyfikacji.
Cieszę się, że jest pozytywny odzew :] Myślę, że 30 dni by umęczyło/znudziło i mnie, i czytelników.
UsuńObie książki przeczytałem. "Wojnę i Pokój" bardzo cenię, choć już prawie nic z niej nie pamiętam. Pamiętam za to opis bitwy, w której któryś z bohaterów ciężko ranny spoglądając w niebo snuł swoje refleksje. Ten m.in. fragment zapadł mi głęboko w pamięć, a także opisy życia na wsi. Nie jest to jednak moja ulubiona książka Tołstoja. Bardziej polubiłem "Sonatę Kreutzerowską" i przez długo borykałem się (nadal się borykam) z chmurnymi tezami zawartymi w tej noweli. "Sto lat samotności" jest faktycznie bardzo nastrojową lekturą. Ta duszna, lepka atmosfera południowoamerykańskiego buszu. Bardzo łatwo zanurzyć się w ten sugestywny świat. Aczkolwiek po pewnym czasie odczuwałem przesyt tą magiczną atmosferą książki i musiałem ją odłożyć na bok. Moją ulubioną książką są "Notatki z podziemia" Dostojewskiego. Na mnie wywarły ogromne wrażenie. Szkoda, że nie są tak spopularyzowane, jak długie powieści Fiodora. Ta książka uczyniła w moim życiu przewrót. Moim zdaniem przesłanie tej książki jest wyjątkowo trafne i aktualne.
OdpowiedzUsuńTen fragment z Wojny i pokoju mam nawet w dzienniku zapisany!
UsuńSonata... przede, mam na półce, a Notatki... są mi kompletnie nieznane. Jeszcze.
W powieści Marqueza zaskoczyło mnie to, że choć wcześniej takich rzeczy nie czytałam, całkowicie w nią wsiąkłam, nie potrafiłam się długo uwolnić od jej nastroju. Tak więc ja jej wręcz nie potrafiłam odłożyć na bok.