2 maja 2010

Adam Wiśniewski Snerg - Robot

Wydawnictwo: słowo/obraz terytoria
Pierwsze wydanie: 1973
Ilość stron: 364

Wyszperałam w bibliotece. Pierwsze co się rzuca w oczy, to świetne okładki dzięki wykorzystaniu genialnych obrazów nieodżałowanego Zdzisława Beksińskiego. Musiałam trochę poczekać, aż ktoś odda część pierwszą, choć książki Snerga nie układają się dosłownie w chronologiczny cykl, to jednak można na nich naleźć numerki "tom 1" itd. I tak dzięki przypadkowi dowiedziałam się o istnieniu cenionego polskiego wybitnego pisarza s-f, do tego niezwykle tajemniczego. Chciałabym przeczytać też inne jego książki.

Robot został świetne wydany, bardzo porządnie i oryginalnie, z przyjemnością więc otwiera się tę książkę. Trzeba się jednak wykazać sporą dozą cierpliwości przez pierwsze 50-60 stron, ponieważ język jest wyjątkowo zagmatwany. Potem dopiero puzzle zaczynają się układać, ale ostateczne odpowiedzi czytelnik poznaje dopiero w ostatnich 3 rozdziałach (a wierzcie mi - jest na co czekać!). Autor lubi długie zdania o niebłahej treści. Wyczytałam też o nim, że jest fizykiem-samoukiem i jest to bardzo widoczne w tekście, często tłumaczy logikę zdarzeń za pomocą fizyki, przypomina wzory i coś wylicza. Można się trochę przerazić, ale zaręczam, że skoro ja sobie z tym dałam radę, to każdy może.

Tytułowy robot (BER-66, przybierający imię Net) próbuje odkryć zagadkę czy jest nim naprawdę, czy jednak jest człowiekiem ze zmienioną pamięcią. Znajduje się on w schronie razem z ludźmi, którzy schronili się tam po wybuchu jądrowym na powierzchni. Opis ten jest bardzo ogólny i nieoddający pełni tego, co można przeczytać. Bardzo mi się podobała wyobraźnia Snerga, momentami było to wręcz zachwycające, aż widziałam przed oczami jakiś oszałamiający film z efektami specjalnymi jeszcze niemożliwymi do zrobienia w filmie (poza animacją, oczywiście). Zwłaszcza porywa opis miasta w równorzędnej rzeczywistości. W nagrodę za krążenie po tym kafkowskim labiryncie zdarzeń i ludzi dostajemy Teorię Nadistot, z którą łączy się Teoria Względności Życia, oryginalną koncepcję autora, w której właściwie trudno znaleźć luki. Czapki z głów, czytelnicy!

Jedynym zgrzytem jest w pewnym momencie odniesienie do polityki, w którym pisarz zaczął wychwalać... ustrój socjalistyczny (sic!). I nie mam pojęcia, czy naprawdę w to wierzył, czy jest to ingerencja cenzury (cała akcja dzieje się w mieście kapitalistycznym), bez której nie wydałby książki.

Ocena: 5/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jak powiedział Tuwim "Błogosławiony, który nie mając nic do powiedzenia, nie obleka tego w słowa" :)