17 lutego 2015

Joel Bakan - Dzieciństwo w oblężeniu: łatwy cel dla wielkiego biznesu

Wydawnictwo: MUZA, 2013
Pierwsze wydanie: Childhood Under Siege: How Big Business Targets Children, 2011
Stron: 297
Tłumacz: Hanna Jankowska

Nie ma to jak recenzować książki, które dostałam od wydawnictwa w 2013 roku... No ale co się odwlecze, to nie uciecze.

Bakan jest ostry i konkretny jak żyleta*. Rzuca statystykami, wynikami badań, artykułami jak z rękawa. Nie robi tego w sposób przesadnie suchy i po akademicku nudny, ale też nie ma tu populizmu czy lania wody coby autor mógł przedstawić w jakiś zjadliwy sposób swój pogląd. Początkowo byłam troszeczkę sceptyczna, bowiem na pierwszy ogień wziął on przeróżne gry komputerowe i aplikacje mobilne. Za bardzo do mnie nie trafia argument, że gry są odpowiedzialne za przemoc i znieczulicę, choć faktycznie małe bąble nie powinny grać w jakieś dziwne odmóżdżacze typu Zabij swoją żonę...  Tak więc początek książki jest nieco histeryczny, jednak im dalej w las, tym Bakan podnosił coraz ciekawsze argumenty udowadniające tezę, że wielkie korporacje nie mają żadnych skrupułów przed zarabianiem na dzieciach. Muszę przyznać, że szybko włosy zaczęły stawać mi dęba!

To, co pisze on o rynku leków psychotropowych mrozi krew w żyłach. Nie jest przesadą powiedzenie, że firmy farmaceutyczne mają wręcz na sumienie życie niektórych dzieci... To tylko pogoń za pieniędzmi, nic innego, nawet w tak poważnej dziedzinie jaką jest medycyna. Ale to ta moja naiwność, w końcu ten rynek to tylko komercja, o czym świadczą perypetie leków na AIDS. W każdym razie od tego rozdziału czytałam już Dzieciństwo w oblężeniu kręcąc głową z niedowierzaniem.

Ciekawie opowiada też autor o zmianach w systemie edukacji, poświęca temu zagadnieniu kilka rozdziałów, rozpatrując je pod kilkoma kątami, naprawdę bardzo trafnie. Z kolei części omawiające zanieczyszczenie środowiska naturalnego (i udawanie, że nic się nie dzieje, to nie oni, problemu nie ma, to nie powoduje żadnych chorób - sic!) oraz produkcję z użyciem trujących substancji całkowicie mnie już przeraziły. Zaczęłam inaczej patrzeć na przedmioty codziennego użytku, zabawki, nawet na własną kurtkę... Człowiek ma ochotę się po prostu wynieść tam, gdzie nie sięga cywilizacja, chodzić w spódniczce z liści, dziecko wykształcić samemu i zaszyć się niczym Thoreau na zawsze. A przecież tak się w życiu nie da. I może będę miała wpływ na to, że nikt mojego dziecka nie będzie faszerował psychotropami od małego oraz na to, czy koło mojego domu będą składowane jakieś niebezpieczne odpady, ale już nie da się uniknąć np. tego, że będzie ono miało styczność z jakaś substancją tylko dlatego, że dostanie breloczek czy będzie bawić się krążkiem hokejowym...

Książki z serii Spectrum tradycyjnie podnoszą mi ciśnienie. Taka to cena poszerzania horyzontów. Polecam.

Ocena: 4,5/6

*Ależ ja się powtarzam! kilka recenzji wcześniej napisałam to samo...

1 komentarz:

  1. Dzięki za opis, brakowało mi i zabieram do siebie na autyzmwszkole.com

    OdpowiedzUsuń

Jak powiedział Tuwim "Błogosławiony, który nie mając nic do powiedzenia, nie obleka tego w słowa" :)