14 stycznia 2018

Podsumowanie filmowe 2017

W tym roku była jedna 9 i cztery 8 wśród ok. 74 filmów, które miałam okazję zobaczyć. No to od najlepszego:

Rozbitkowie (2007), reż. Gonzalo Arijon
Chyba wszyscy słyszeli o garstce ludzi, którym udało się przeżyć po katastrofie samolotu w Andach. Co zrobili, żeby dać sobie szansę na życie. Dokument pełen szacunku dla ofiar i ocalałych, żadnych chwytów poniżej pasa i szukania sensacji. Bardzo wyważony obraz, zrobił na mnie duże wrażenie. Widziałam go ok. rok temu, do dziś pamiętam.


Spotkania na krańcach świata (2007), reż. Werner Herzog
Stary dobry Herzog ma to coś jako reżyser :) Pojechał na Antarktykę, spotkał tam podobnych sobie freaków, zaczął z nimi rozmawiać i do tego jeszcze przedstawił piękno tego kontynentu. Dla mnie - wielka przyjemność oglądania i słuchania.


Tacy byliśmy (1973), reż. Sydney Pollack
Świetny, nieczułostkowy melodramat. Oceniłam tak wysoko zwłaszcza ze względu na rolę Barbary Streisand, którą doceniłam jako wybitną aktorkę (u nas chyba nie jest tak doceniana). Podobała mi się psychologia postaci, pokazanie prawdziwości tej relacji, tam były żyły i mięso, żadnych papierowych kreacji. A scena zawiązywania butów - czapki z głów!


Scena ciszy (2014), reż. Joshua Oppenheimer
Wstrząsający film dokumentalny poruszający temat ludobójstwa w Indonezji. Ludzie siedzą i opowiadają, co zrobili ich rodzinie sąsiedzi. A potem ci sąsiedzi w innej scenie opowiadają o tym samym bez emocji, jakby nic się nie stało albo ich krewni udają, że nic takiego nie miało miejsca... Normalnie II wojna światowa ciągle na nowo i nowo, tylko miejsca na planecie się ciągle zmieniają. Zaledwie jedna osoba (młoda kobieta) miała odwagę zmierzyć się z ofiarą własnego ojca.


Amerykański splendor (2003), reż. Shari Springer, Berman Robert Pulcini
Film biograficzny o tym, jak Harvey Pekar zaczął pisać swój komiks pod tym samym tytułem. Jednocześnie świetna komedia ze zwyczajnymi ludźmi, którzy mają nudną pracę, oponkę na brzuchu, nie chce im się wstać rano i brak im kasy. Trochę kreski, trochę wstawek samego Pekara i jego żony, trochę regularnego filmu fabularnego. Finalnie - spory ubaw :)

Wśród kinówek z zeszłego roku podobały mi się: Zwierzęta nocy, Ghost in the Shell, Strażnicy galaktyki vol. 2, Sama przeciw wszystkim, Dunkierka, Wojna o planetę małp, Ukryte działania, Światło między oceanami, Kochana mamusia nie żyje (dokument), Blade Runner 2049, Twój Vincent i Thor: Ranarok. Dostały jednak po siedem gwiazdek, więc żadna z nowości nie wskoczyła nie podium.

6 stycznia 2018

Podsumowanie 2017 roku

Poprzedni rok był dla mnie bardzo udany. Jestem naprawdę usatysfakcjonowana liczbą przeczytanych książek, ale też tym, jaki ten rok był pod względem czytelniczym. I tak udało mi się przeczytać 42 tytuły, co jest świetnym rezultatem jak na moje możliwości i o 10 książek wyższym niż rok temu! Tym razem też nie mam na koncie żadnych komiksów, które ostatnio podbiły wynik. Ustaliłam sobie przyjemną i skuteczną rutynę czytania, nie tyle na zasadzie czytam wtedy i wtedy, tyle i tyle, tylko, że mam książkę na kilka różnych sytuacji, a to oznacza, że w czytaniu mam zazwyczaj 5 książek (w tym jedna to weekendowy audiobook). Bardzo mi to odpowiada, bo dzięki temu czytam, i to czytam uczciwie, czytam z przyjemnością, czytanie mnie cieszy, rozwija i daje mi dużo przyjemności :)

Co więc się przewinęło w 2017? Książki własne w ramach odchudzania domowej biblioteczki (było ich 8 i ten wynik zdecydowanie chciałabym poprawić, to moje główne założenie na ten rok), kontynuowałam cykl W poszukiwaniu straconego czasu (obecnie jestem po cz. 2) oraz Świat Dysku (powoli kończę cykl o Czarownicach), bardzo fajnie wpasowałam w swoje życie audiobooki (co zaowocowało tegoroczną szóstką!) oraz pozwoliło mi poznać dwie książki, które planowałam od lat, ale się nie składało (Nieznośna lekkość bytu i Obłęd). Przeczytałam 10 kryminałów (dzięki osiedlowej bibliotece) i wcale nie chcę zmniejszać tej liczby, przy nich odpoczywam. Było też odrobinę klasyki (wspomniany Proust, Condrad i London), za to, niestety, tylko jeden reportaż.

W kategorii planuję przeczytać 222 (-1 książka).
W kategorii biblioteczka 105 (-8).
W zeszłym roku dostałam trzy książki (urodziny i święta). 

To teraz książki najlepsze :)

Warłam Szałamow - Opowiadania kołymskie
Książka wysłuchana, lektor Ksawery Jasiński, którego głos jeszcze dodaje walorów tej książce. Szałamow... co za człowiek, co za biografia, co za siła spojrzenia. Jest to jedyny audiobook, który włączałam sobie także w te dni, gdy nie przewidywałam książki słuchanej, po prostu włączałam, patrzyłam w sufit i słuchałam. Pierwsze co mi się nasunęło w trakcie lektury to wyjątkowa skromność autora. Życie przyjmuje takim, jakie jest, bez żadnych pretensji, bez poczucia niesprawiedliwości, użalania się nad sobą, bez wypominania swojej krzywdy, choć przecież miał całkowite prawo tak właśnie traktować swój los. Opisuje życie w łagrach na Kołymie, ale nie ma w nim krzty zgorzknienia, nic i nikogo nie potępia, od nikogo nie czuje się lepszy, za niczym nie goni, jest jak jest. Te opowiadania to była dla mnie wielka lekcja człowieczeństwa. Nie poświęciłam im osobnego postu, bo chyba bym nie sprostała, co tu można napisać, to trzeba po prostu przeczytać. Chciałabym mieć swój własny, papierowy już, egzemplarz.

Wyróżnienia (oceny 5,5):
  • Terry Pratchett - Czarodziecielstwo oraz Panowie i Damy: tradycyjnie za humor, ale też za kobiece bohaterki, docenienie kotów i wplecenie magów do świata czarownic
  • Milan Kundera - Nieznośna lekkość bytu: za głębię psychologii bohaterów
  • Barbara Demick - Światu nie mamy czego zazdrościć: Zwyczajne losy mieszkańców Korei Północnej: za stawianie do pionu, długo też czekałam na tego typu książkę z tego rejonu i to było to!
Czego sobie życzę w 2018 roku: czytania więcej książki własnych, więcej klasyki, więcej reportaży. Dzisiaj mi się śniło, że w Rossmannie koło mnie był kiermasz książek i znalazłam w kącie Barabasza Lagerkvista, może to dobry znak ;)

W grudniu Mikropolis skończyło 8 lat, jestem już więc nieco opierzonym uczniakiem :) Blog całkiem nie umarł, ktoś tu jednak czasem zagląda, z rzadka nawet coś skomentuje. Byłoby miło, gdybym w każdym miesiącu coś tu pisała, bo choć statystycznie poprzedni rok był lepszy od 2016, to jednak nadal w ciągu 5 miesięcy nie skrobnęłam nawet posta z cytatami.