To będzie post dla fanów. Jeden z moich ulubionych reżyserów, autor filmów, które należą do mojego Top-ileśtam. Artysta, który zmienił moje postrzeganie kina, i który urzekł mnie
swoim postrzeganiem świata, bowiem wiele jego poglądów dzielę. Jego filmy są tak fascynujące, że sam Bergman mówił o nim, i
ż Tarkowskiemu udało się wejść do pokoju, do drzwi którego on sam tylko pukał. O, a tak na marginesie, po prawej można zobaczyć sympatyczny żarcik podesłany na gronie (kliknij by powiększyć). Ale do rzeczy. W ciągu ostatnich miesięcy miałam okazję przeczytać 3 książki dotyczące tego reżysera. Jedna została napisana przez niego i wydana za jego życia, druga to jego dzienniki (zredagowane przez żonę Łarisę), trzecia to książka o nim. Ku pamięci chciałabym napisać kilka słów o każdej.
Andriej Tarkowski - Dzienniki
Wydawnictwo: Instytut Sztuki Polskiej Akademii Nauk, 1998
pierwsze wydanie: właśnie rok 1998
liczba stron: 560
Właśnie wyczytałam, że to Polacy jako pierwsi zabrali się za wydanie Dzienników. Przełożył je i opracował dr Seweryn Kuśmierczyk, który wykonał kawał dobrej roboty. Książka zawiera solidnie opisane przypisy i tylko mogę sobie wyobrazić ile czasu zajęło dojście czyje jest każde imię i nazwisko wspominane przez Tarkowskiego. Do tego jest kalendarium życia i twórczości, indeks nazwisk i tytułów, filmów, prac twórczych i zamierzeń artystycznych. Pół roku temu licytowałam
Dzienniki na allegro. Moje możliwości skończyły się przy 70 zł, ostateczna cena oscylowała gdzieś koło 150zł... Zdaje się, że jeszcze nikt nie wpadł na ponowne ich wydanie, ale kto wie, cała nadzieja w Świecie Literackim, które wypuściło nowe wydanie
Czasu utrwalonego. Czy jednak warto wydać aż tyle? Wydaje mi się, że nie. Dzienniki to kopalnia wiedzy o Tarkowskim, ale jednak równie dobrze można wypożyczyć to z biblioteki, wynotować sobie rzeczy nas interesujące (jakieś nazwiska czy tytuły) jak ja to zrobiłam i już. Może kiedyś będę chciała jeszcze do nich zajrzeć, ale na razie nie będzie mi specjalnie żal, że ta pozycja nie uświetni mojej półki. Zapiski z tych 8 lat pełne są problemów reżysera z władzą, zajmuje to jego codzienne myśli i działania w takim stopniu, że musiało to być wykańczające. Niektórym to tylko wiatr w oczy... Jest to też kalejdoskop setek nazwisk, zbieranina cytatów, fragmentów książek, pomysłów, kwot, które trzeba oddać, zamartwiania się o zdrowie swoje i swojej rodziny. I między tym wszystkim są takie niesamowite wyspy. Jednego dnia planuje jak przerobić dom na wsi, by drugiego dnia ni z gruszki, ni z pietruszki omawiać tematy o wielkim...jak to ująć...napięciu metafizycznym! I ciekawa sprawa: Tarkowski nie zna się za bardzo na ludziach, czego ma sam świadomość. Ale jak kogoś polubi, pięknie o nim pisze.
21 września1984, Sztokholm
Dzisiaj była kolacja u Katinki. Było bardzo miło. Poczułem, że Sven jest bardzo samotny, wciąż przezywa, jak sądzę, tę potworność, która wydarzyła się, kiedy jego szesnastoletni syn podciął sobie żyły i umarł. Sven jest bardzo samotny, nie ma przyjaciół. Bardzo chciałbym mieć takiego przyjaciela jak on.(s.404)
Interesująca rzecz, pozwoliła mi nieco lepiej go poznać, nawet biorąc pod uwagę, że część rzeczy Łarisa wycięła, a także dojrzeć w nim normalnego, zwykłego człowieka. Książki tu nie ocenię, w końcu nie ma to sensu w przypadku osobistego dziennika, ale naprawdę polecam fanom.
Andriej Tarkowski - Kompleks Tołstoja. Myśli o życiu, sztuce i filmie
Wydawnictwo: Wydawnictwo Pelikan, 1989
Pierwsze wydanie: 1989
Stron: 314
Z przedstawionych tu przeze mnie pozycji tę polecam najbardziej. i tę bardzo chciałabym mieć na swojej półce. Choć formalnie nie została napisała przez reżysera, jest to zbiór jego wypowiedzi zebranych i opracowanych przez pana
Seweryna Kuśmierczyka. Pochodzą one z książek Tarkowskiego i wywiadów z nim (gazetowych i telewizyjnych). Zostały pogrupowane w trzech działach: o sobie i zasadach życia, rzeźbienie w czasie (ogólnie o sztuce reżyserskiej) i o swoich filmach. Każdy z nich ma też mniejsze podrozdziały. Możecie sobie tylko wyobrazić ile czasu zajęło posprawdzanie tego wszystkiego, czasem dochodziło też tłumaczenie z prasy zagranicznej, poukładanie, zdecydowanie co, gdzie się znajdzie. Benedyktyńska praca. Do tego pan Seweryn dodał bardzo sensowny wstęp, którego polecam nie omijać. Jakość jego pracy przesądza, że będę pewnie chciała w przyszłości sięgnąć po jego książkę
Pasja według Andrieja.
Z tej pozycji chyba bardziej wychodzi prawda o Tarkowskim niż z jego
Dzienników. Staje się żywym człowiekiem, który w młodości mówi jedno, jako dojrzały mężczyzna coś innego. Który ma problem z klarownym przedstawieniem swojego punktu widzenia. Który jest całkowicie subiektywny w swojej percepcji. Który sobie zaprzecza w różnych wywiadach (np. większość czasu odżegnuje się od symbolizmu, by w innym wywiadzie uznać, że to i tamto było symbolem tego i tamtego ;) Raczej pesymista. Przerażony tym, co działo się w czasach mu współczesnych. Wierzący i religijny. Raz mówi naprawdę wielkie rzeczy, by dać się namówić na wypowiadanie jakichś bzdur o... kobietach. Przede wszystkim ta książka pozwala zrozumieć wiele dodatkowych rzeczy w jego filmach oraz zrozumieć w jaki sposób (mi bliski) szanuje on widza.
Według mnie, szacunek dla widza polega na tym, że mogę rozmawiać z nim w swoim własnym języku, nie schlebiając mu i nie robiąc z siebie głupszego aniżeli widz. Jedynym właściwym podejściem jest pozostanie samym sobą. I mówienie do widza jak do równego sobie. W naszych czasach nie można poważnie traktować przypuszczenia, że publiczność jest głupsza lub mniej dojrzała niż sam artysta. (s. 180)
Do tego szczegółowa bibliografia i indeks nazwisk i tytułów. Rzecz warta wznowienia notabene.
Ocena: 5/6
Andriej Tarkowski- Czas utrwalony
Wydawnictwo: Świat Literacki, 2007
Pierwsze wydanie: 1989
Liczba stron: 296
Tłumacz: Seweryn Kuśmierczyk
Ta książka to już zupełnie inna sprawa. Nie tylko napisana przez samego reżysera i to w ciągu 16 lat, ale pisana była też z myślą o wydaniu. Kierowała nim zdaje się potrzeba szerszego wyłożenia własnego spojrzenia na kino jakie takie, na warsztat reżyserski oraz, co typowe dla Tarkowskiego, na kondycję XX-wiecznego społeczeństwa. Dobrze jeśli uznany twórca pisze coś takiego, potem nie ma przynajmniej niedomówień i zbędnych nadinterpretacji jego działalności. Przyznam jednak, że
Czas utrwalony czytałam najdłużej. Zapewne dlatego, że to książka własna, nie goniły mnie terminy, często wygrywały z nią inne książki, które musiałam szybko przekazać dalej. No i nie jest to nic rozrywkowego, taka lektura wymaga skupienia, w międzyczasie też oglądałam jego filmy, a to dla przypomnienia, a to te mi wcześniej nieznane.
Część fragmentów możemy znaleźć w
Kompleksie... Sporo tu akapitów, które wręcz trudno było mi zrozumieć. Tzn. Tarkowski wznosi się czasem na taki poziom abstrakcji, że albo tylko sam siebie rozumiał, albo jest w stanie to pojąć tylko drugi tak wybitny artysta. Tradycyjnie też czasem sobie zaprzeczał i wynika to z długości procesu pisania; on też się zmieniał przez te lata. Niektóre moje tezy obalił, wiele ze swoich filmów wyjaśnił, niektóre rzeczy uprościł, inne całkowicie zagmatwał. Odwołuje się też do innych reżyserów - ludzi, których podziwiał, czasem omawia wybrane sceny (bywa, że i spoileruje). Pisze nieraz o bardzo konkretnych sprawach jak montaż, scenariusz czy aktor w filmie, a są i rozdziały poświęcone tak ogólnym ideom jak sztuka. Książka zwiera też jego filmografię oraz indeks nazwisk i tytułów, a na końcu jest esej tłumacza i jeśli mnie pamięć nie myli to jest to mniej więcej ten sam, co na początku
Kompleksu. Podsumowując: polecam
wyznawcom Tarkowskiego i wielbicielom kina radzieckiego.
Ocena: 4/6