Przyszła kolej na mnie ;)
Problem polega na tym, że mogę się odwołać głównie do czasu od lipca, ponieważ wtedy zaczęłam zapisywać na biblionetce co czytam w danym miesiącu. Tak więc pierwsze półrocze kryje się w mrokach mojej niepamięci.
Postawiłam tylko cztery 6-tki.
- Ryszard Kapuściński - Cesarz
Niestarzejące się arcydzieło reportażu, które mówi nie tylko o historycznej postaci, ale też o mechanizmach władzy, zwłaszcza totalitarnej. Zresztą, co tu gadać, Pan Kapuściński to klasa sama w sobie, ktoś, kto rozumie język literaury i ma go we krwi. Ktoś, kto ma świadomość wagi słowa.
- Aleksander Sołżenicyn - Oddział chorych na raka
Padłam na kolana w zachwycie po pierwszym rozdziale, drugi rozdział upewnił mnie, że mam do czynienia z arcydziełem. Nie spotkałam się jeszcze z taką książką. Podeszłam do niej jak do jeża, taka cegła, temat sugerujący co tam może być. Oczarował mnie już pierwszy rozdział. Rzadko się spotyka pisarzy z taką umiejętnością "pomijania" siebie w książce. Sołżenicyn jest tak dyskretny i nienarzucający się w tym dziele, jakby ono napisało się samo. Nie czuć ciężkiej obecności boga - pisarza, jak to jest zazwyczaj.
Wszystko opisane jest w sposób nieprawdopodobnie prawdziwy. Takie jest właśnie nasze życie, niczego mu nie dodał i niczego nie odjął. Dla nas zmieniły się tylko realia polityczne. A człowiek jest taki sam.
Miałam wrażenie jakby każdy rozdział był taką mini-książką, ponieważ każdy był zagadką, nigdy nie wiedziałam co się dalej zdarzy, Sołżenicyn burzył wszelkie moje podejrzenia. A przecież pisarze tak często korzystają z jakichś tam utartych schematów i co jakiś czas czytelnikowi wcale nietrudno nastawić się na coś.
W najprostszym rozumieniu "Oddział chorych na raka" jest książką o ludziach w czasach totalitaryzmu, i to też mi się podobało, że pisarz pokazał to nie poprzez wojny, politykę, obozy, tylko przez szpital i zwykłe rozmowy między pacjentami.
Jednak przede wszystkim dla mnie jest to książka o człowieku i o szacunku do niego.
Zdecydowanie pozytywne zaskoczenie. 600 stron pochłonięte w 3 dni, co nie zdarzyło mi się całe lata.
Powieść barwna, żywa i przede wszystkim - skłaniająca do zastanowienia. Pokazuje też jak bardzo nasze wyobrażenie o sobie, odbiega od tego, kim naprawdę jesteśmy. Jak nasze poglądy sprawdzają się do pewnego momentu, a potem najczęściej wychodzi z nas nasza prawdziwa natura, instynkty i odruchy, nad którymi nie panujemy.
Cała książka ma też wiele smaczków na płaszczyźnie biali - czarni, co dla Polaka może być nieco egzotyczne, ale też fascynujące. Człowiek zastanawia się, która z postaw jest mu bliższa (Belseya czy Kippsa), choć wiemy, że w naszym kraju możemy sobie tak z daleka teoretyzować ;) Okazuje się jednak, że niezależnie od tego ile lat nas dzieli od niewolnictwa, to będzie chyba zawsze wracało, trudno coś takiego zapomnieć...
Pochwalę też styl Smith, który był miodem na moje serce, że współcześnie pisarze potrafią jeszcze tak pisać. Może raz wyczułam jakiś wymuszony dialog, poza tym pisze ona sprawnie, z werwą. To nie jest czytadełko lub tylko komedyjka, aby nas rozerwać. To jest klasyczna powieść. Pisarka wszystko obmyśliła od początku do końca i zgrabnie umieszcza dane zdarzenia na linii czasu. Uniknęła też, co bardzo mnie cieszyło, scen, które są przewidywalne, zbyt szczegółowe. Po prostu w kolejnej scenie umieszczała informację, jak do czegoś doszło, jak coś się potoczyło, nie zamęczając czytelnika opisem tego na kilka stron. Co do przekleństw (nielicznych) i scen erotycznych (jest ich ze 2-3 i to pod koniec) - dla mnie były jak najbardziej na miejscu. Życie i tyle.
- Irving Stone - Pasja życia
Od lat jestem wielbicielką twórczości van Gogha, zaliczam go do moich ulubionych malarzy, a jego życie jest dla mnie wieczną inspiracją i nadzieją. Stone podołał temu zadaniu i wyszedł nie tylko obronną ręką, ale stworzył postać z krwi i kości, odmalował jego świat własnymi farbami. Piękny język, wspaniałe studium jednego, konkretnego człowieka.
- Ursula K. Le Guin - Czarnoksiężnik z Archipelagu
Post z 29 grudnia wyjaśnia wszystko. Arcydzieło fantastyki.
Będzie też jedno
wyróżnienie za ocenę 5,5:
- Jung Chang - Dzikie łabędzie: Trzy córy Chin
Za lekcję historii na wyciągnięcie ręki.
Rozczarowania (jedynek raczej nie było), przeważały długie tytuły ;) :
- Dorota Masłowska - Wojna polsko-ruska pod flagą biało-czerwoną [2]
- Paul Levinson - Telefon komórkowy: Jak zmienił świat najbardziej mobilny ze środków komunikacji [2,5]
- Cuca Canals - Płacz, Radosna: Niewiarygodna historia kobiety, która płakała złotymi łzami [2,5]
- Katarzyna Kotowska - Wieża z klocków [2,5]
- John Boyne - Chłopiec w pasiastej piżamie [2,5]
Przez te pół roku przeczytałam 45 książek, szacuję więc, że na cały rok nie przekroczyłam liczby 60 pozycji, co sytuuje mnie wyżej niż przeciętnego Kowalskiego, gdzieś pośród przeciętnych użytkowników biblionetki i daleko za
Engą ;)
W schowku w kategorii POSZUKUJĘ mam 125 książek. Jeśli chodzi o
cele to chciałabym, żeby poszukiwanki ograniczyć do liczy 120 (bo na pewno coś dodam przez rok), dołączyć do jakiegoś projektu (myślę o noblistach) i zwiększyć liczbę przeczytanych książek do 70. Aha, i dorwać kolejną książkę Tarkowskiego.
* zdjęcie: Yves Klein Le saut dans le vide, 1960